M JAK MIŁOŚĆ | Wtorek, 5 lipca 2011 (08:30)
Prawdopodobnie nazwisko może mi czasem przeszkodzić, ale summa summarum chyba raczej pomaga. Rozmowa z Mają Bohosiewicz
1 / 5
Co studiujesz? Rozpoczęłam właśnie studia na wydziale reżyserii. Nie wybrałaś szkoły teatralnej? Szkoła teatralna nie wybrała mnie. Próbowałam się dostać, ale mi się to nie udało, więc postanowiłam, że czas zacząć realizować plan B. Okazał się on strzałem w dziesiątkę. Postanowiłaś spojrzeć na zawód aktora od innej strony? Na planach filmowych zaczęła mnie interesować druga strona kamery. Wcześniej nie myślałam o tym poważnie. Od kiedy zaczęłam studia, z dnia na dzień moje nastawienie i entuzjazm rośną. Ze szkołą teatralną definitywny koniec? Definitywny. Na pewno nie będę już podchodzić do egzaminów wstępnych. Za to nadal z chęcią zajmuję się aktorstwem. A gdy pracy zabraknie, to zajmiesz się robieniem filmów? Na razie godzę studia z pracą, ale układanie planu dnia wymaga wspięcia się na Mount Everest logistyki. Nie chce planować tak odległej przyszłości, bo czas pewnie mnie zweryfikuje. Na pewno teraz chcę się skupić na studiach, a na robienie filmów mam jeszcze dużo czasu. Przede mną pierwsza własna etiuda. Do "M jak Miłość" trafiłaś przez casting. Wiedziałaś, jaka rola Ci się szykuje? Tylko tyle, ile wynikało z podanego tekstu. Charakterna osoba. Ewelina to nie jest niewiniątko. Dobrze się czujesz grając taką postać? Granie tej złej nie jest dla mnie nowością. Przez to, że jestem postrzegana jako mocny charakter obsadzają mnie po tzw. warunkach, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Ewelina, którą gram, nie jest bezbarwna, dlatego mam dużo fajnych rzeczy do grania, a nie tylko przysłowiowe "mieszanie herbaty".
Źródło: MWMedia