Serialowa perełka, która wyciska łzy. Michelle Williams w roli życia
Odkryłam prawdziwą streamingową perełkę. "Kwestia seksu i śmierci" to serial, który dotyka nie tylko tematów cielesności, ale przede wszystkim traumy i nieuchronności końca. Robi to z niezwykłą autentycznością. Michelle Williams gra tu rolę życia – tak poruszającą, że niejeden widz z pewnością uroni łezkę.
- Serial "Kwestia seksu i śmierci" jest inspirowany prawdziwą historią Molly Kochan, opowiedzianą pierwotnie w podcaście Wondery, który powołała do życia wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką, Nikki Boyer. Po tym jak Molly otrzymuje diagnozę raka, decyduje się opuścić swojego męża Steve'a i po raz pierwszy w życiu zaczyna odkrywać pełen zakres i złożoność swoich seksualnych pragnień. Odwagę i wsparcie w tej przygodzie daje jej najlepsza przyjaciółka Nikki, która pozostaje u jej boku do samego końca.
- W roli głównej występuje Michelle Williams. U jej boku oglądamy: Jenny Slate, Rob Delaney, David Rasche, Sissy Spacek i innych.
- Serial "Kwestia seksu i śmierci" jest dostępny na platformie Disney+.
Seans serialu "Kwestia seksu i śmierci" zdecydowanie nie należał do najłatwiejszych. Każdy odcinek wzbudzał we mnie pewien dyskomfort i uruchamiał lęk o własne zdrowie, ale też o zdrowie moich bliskich. Nie piszę tego jednak, by zniechęcić was do obejrzenia. Wręcz przeciwnie. Uważam, że to właśnie siła tego typu produkcji. Tytuł może sugerować kolejną niezbyt głęboką opowieść o czterdziestolatce, która w obliczu tragedii odkrywa swoją seksualność. Z kolei opis wygląda jak kobieca odpowiedź na "Breaking Bad". Tymczasem "Kwestia seksu i śmierci" to poruszająca historia o bólu, strachu i desperackiej próbie odzyskania kontroli nad życiem, które wymyka się z rąk.
Główna bohaterka, Molly (Michelle Williams), dowiaduje się, że ma nawrót raka. W dodatku w jego najgorszej postaci - czwartym stadium. Zdaje sobie sprawę z tego, że zostało jej niewiele czasu. Postanawia odejść od męża, Steve'a (Jay Duplass), i rozpocząć eksplorację swojej seksualności. Również w tych najbardziej nieoczywistych i społecznie niewygodnych wymiarach.
Najbardziej poruszającym momentem podczas oglądania tego ośmioodcinkowego serialu jest uświadomienie sobie, że to wcale nie jest serial o seksie. To opowieść o kobiecie, która przez większość życia nie miała realnej kontroli nad sobą i swoimi wyborami. Próbuje ją odzyskać w obliczu nieuchronnej śmierci. Diagnoza sprawia, że rzeczywistość staje się dla niej nie do zniesienia, a ucieczką od niej stają się zbliżenia z mężczyznami. Na podstawie nowych doświadczeń odkrywa, że kręci ją bycie w roli osoby dominującej w tej sferze życia. Tworzy iluzję posiadania władzy nad swoim ciałem i losem, choć w rzeczywistości znajduje się w sytuacji całkowitej bezsilności.
To także bardzo intymna opowieść o tym, jak głęboko zakorzenione traumy z dzieciństwa kształtują nasze dorosłe życie. Molly wciąż nosi w sobie bolesne wspomnienie, które wpływa na sposób, w jaki buduje relacje i przeżywa bliskość. Powrót matki (Sissy Spacek) do jej życia tylko pogłębia stare rany i zmusza ją do konfrontacji z przeszłością, której nigdy naprawdę nie przepracowała.
Uzupełnieniem wspomnianych wcześniej wątków jest poruszające ukazanie wyjątkowej przyjaźni między Molly a Nikki (Jenny Slate). Dla wielu decyzje Nikki mogą wydawać się niezrozumiałe, poświęca bowiem niemal całe swoje życie, by towarzyszyć i wspierać Molly w ostatnich miesiącach. Robi to kosztem własnego związku i pracy. Trudno o tak bezwarunkową przyjaźń we współczesnym świecie, dlatego można zarzucić twórcom pewne przeszarżowanie, choć być może było ono celowym zabiegiem fabularnym.
"Kwestia seksu i śmierci" to zdecydowana perełka wśród współczesnych produkcji. Połączenie cielesności, śmierci i traumy sprawia, że serial zyskuje znacznie większą głębię. Trafia prosto w serca widzów dzięki niezwykłej autentyczności. W dodatku, ma wiele zabawnych, słodko-gorzkich momentów. Warto też wspomnieć o fenomenalnym występie w wykonaniu Michelle Williams. Stworzyła kreację tak autentyczną, że widz przestaje postrzegać ją jako aktorkę, a zaczyna widzieć prawdziwą postać.
Poruszający, intymny i bezkompromisowy. Choć seans "Kwestii seksu i śmierci" nie należy do najłatwiejszych, zdecydowanie warto się z nim zmierzyć. Mam nadzieję, że więcej osób poświęci mu należytą uwagę.
Czytaj więcej: Pochłania od pierwszej minuty, ale nie brakuje mu wad. Zaginiony odcinek "Black Mirror"