Ulubiony mięśniak platformy Prime Video powraca. Jak wypadły jego nowe przygody?

Alan Ritchson w serialu "Reacher" /materiały prasowe
Reklama

Wydawało się, że po dwóch sezonach Reacher niczym nas już nie zaskoczy. Grany przez Alana Ritchsona dawny wojskowy znów trafia na wyjątkową sprawę, którą stara się rozwiązać dzięki kombinacji sprytu i przemocy. Czyli powtórka z rozrywki? Na szczęście nie do końca. Trzeci sezon "Reachera" to solidna rozrywka w starym stylu, która nieco odświeża sprawdzoną formułę.

Tym razem tytułowy bohater trafia do posiadłości przedsiębiorcy Zachary'ego Becka (Anthony Michael Hall) jako ochroniarz jego syna Richarda (Johnny Berchtold). Ma dwa cele. Musi odnaleźć zaginioną informatorkę współpracującej z nim agentki DEA Susan Duffy (Sonya Cassidy) oraz zlokalizować groźnego handlarza bronią Xaviera Quinna (Brian Tee). Ten zaszedł mu za skórę w przeszłości. A z poprzednich sezonów wiemy, że Reacher jest bardzo pamiętliwy i zawsze "odwdzięcza" się za wszystkie krzywdy z nawiązką.

"Reacher". Z taką klatą życie jest prostsze

Schemat fabuły pozostaje bez zmian. Reacher pojawia się w mieścinie trawionej problemem i stara się go rozwiązać, być może wdając się w przelotny romans. Jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, w finale odejdzie ku zachodzącemu słońcu i nowej przygodzie. Brzmi jak klasyczny western. Na szczęście serialowi bliżej do kina lat osiemdziesiątych, a nasz protagonista nie jest honorowym rycerzem w lśniącej zbroi. Wręcz przeciwnie, Reacher znów będzie zwodził przeciwników, oszukiwał ich, a czasem dosłownie strzelał im w plecy. W jednej z lepszych scen trzeciego sezonu protagonista ćwiczy z Richardem samoobronę. Gdy po jednym z jego zagrań chudzina zwraca się do niego z żalem, że zachował się nie fair, Reacher przytomnie zaznacza, że wielki typ, który atakuje słabszą ofiarę, nie liczy na sprawiedliwą walkę.

Reklama

Powiedzmy sobie szczerze. Starcie z Reacherem nigdy nie było fair. Bohater zachowywał zimną krew w każdej sytuacji i był przynajmniej dwa kroki przed swoimi przeciwnikami. W dodatku zawsze górował nad nimi fizycznie. Muskulatura Ritchsona imponowała, a kamera obejmowała go tak, by zwiększyć wrażenie jego dominacji nad pozostałymi postaciami. Gdy w finale pierwszego sezonu Reacher stawał naprzeciw pyszałkowatego KJ Klinera, trudno było obawiać się o losy bohatera. A gdy w drugim obiecywał Shane'owi Langstonowi, że zrzuci go z helikoptera, wiedzieliśmy, że los antagonisty jest przesądzony. Pomijam fakt, że towarzyszyło mu wtedy troje członków jego dawnej jednostki. Drugi sezon zdawał się miejscami przechodzeniem gry z kodami na wszystkie bronie i nieśmiertelność. 

"Reacher". Już nie ma tak łatwo

Przy trzecim sezonie twórcy podjęli słuszną decyzję, by podnieść bohaterowi poziom trudności. Po pierwsze Reacher jest przez większość czasu sam na terenie wroga, a możliwość zdemaskowania ciągle wisi mu nad głową. Nagle działania bohatera przestają być tak pewne, a on sam staje się bardziej uważny i często musi improwizować. Na szali jest jednak nie tylko życie zaginionej informatorki. Bo oto na scenę wchodzi Paulie (Olivier Richters). Ma prawie 220 centymetrów wzrostu, waży jakieś 160 kilogramów i jest diabelsko silny. Strzałem z liścia potrafi skręcić kark. A że za nic ma ludzie życie, to bije często i chętnie. Wraz z jego pojawieniem się Reacher w końcu ma przeciwnika, który może mu zagrozić w walce. Bohater nie ukrywa zresztą, że obawia się ich starcia. A gdy to nadchodzi, spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje. 

Trzeci sezon "Reacher" realizuje więc plan minimum — to dobra, prosta i miejscami krwawa rozrywka, którą ogląda się z zaangażowaniem. Ritchson ponownie sprawdza się jako olbrzym, który chciałby być łagodny, ale czasem nie ma innego wyjścia. Ma w sobie coś z ikon kina akcji lat 80. XX wieku — trochę charyzmy Arnolda Schwarzeneggera oraz wątpliwości i wrażliwości Stallone'a. A sporadyczne suchary także serwuje z gracją króla sensacyjniaków z kaset wideo.

"Reacher". Drugi plan nie dowozi

Niestety, "Reacher" to nie występ jednego aktora. Poza tytułowym bohaterem na planszy są też inne postaci. A one nie wypadają już tak dobrze. Jasne, sam Reacher składa się ze schematów, ale w jego przypadku gra to jakoś na ekranie. Co innego Quinn, który w interpretacji Briana Tee przypomina czasem złoczyńcę z kreskówki — szczególnie w scenach, gdy ten jest wściekły. Z kolei Duffy prezentuje się jako bardzo nijaka pomagierka, a w jej zaangażowanie i relację z głównym bohaterem musimy uwierzyć na słowo. Jest głównie po to, by bohater miał z kim pogadać. 

Najbardziej irytują mnie jednak pewne rozwiązania scenariuszowe. Mogę przymknąć oko na fakt, że fabuła łapie w pewnym momencie zadyszkę. Jednak gdy scenarzyści czują, że muszą mi tłumaczyć rzeczy, które właśnie widziałem, zaczyna mi nerwowo drgać powieka. Niestety, ale nagminnie stosowany jest tutaj zabieg, w którym jedna z postaci podsumowuje całą scenę pod jej koniec — żebyśmy czasem nie byli niepewni, do czego właśnie doszło. Drodzy twórcy, więcej wiary w inteligencję widza!

Nie zmienia to jednak faktu, że przez większość czasu trzeci "Reacher" jest dobrą rozrywką. A tego oczekiwaliśmy od niego przede wszystkim. Także niech się biją i strzelają. A po wszystkim pozostaje tylko zastanawiać się, gdzie Reacher zwędruje w czwartym sezonie. Co będzie robił, gdy dotrze na miejsce, jest raczej jasne.

7/10

"Reacher" (sezon 3), USA 2025, platforma streamingowa: Prime Video, premiera sezonu: 20 lutego 2025 roku.

swiatseriali.pl
Reklama
Dowiedz się więcej na temat: Reacher | Alan Ritchson
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy