Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Wielką miłość przerwała tragedia

W młodym aktorze kochały się koleżanki z teatrów oraz fanki z całej Polski. W jego życiu liczyła się tylko jedna kobieta. Ona sama uważała, że jest dla niej "za ładny". Grażyna Wolszczak i Marek Sikora stworzyli jednak zgrane małżeństwo. Ich rodzinne szczęście przerwała tragedia.

Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Uważała, że jest dla niej "za ładny"

Marek Sikora miał zaledwie 17 lat, gdy usłyszała o nim cała Polska. To wtedy zagrał Ariela w serialu młodzieżowym Stanisława Jędryki "Szaleństwo Majki Skowron" na podstawie powieści Aleksandra Minkowskiego. Chociaż nie chciał rozgłosu, to niemal z dnia na dzień stał się idolem nastolatków, a żeńska część widowni pisała do niego tony listów, co wprawiało go podobno w przerażenie.

Młody aktor swoją karierę, mimo ogromnego sukcesu serialu, postanowił związać ze sztuką. Zdecydował się występować na scenie jako... tancerz. Najpierw ukończył szkołę baletową, a dopiero potem wybrał się na aktorstwo do szkoły filmowej w Łodzi i reżyserię do warszawskiej PWST. 

Reklama

Po zdobyciu gruntownego wykształcenia, Sikora z powodzeniem współpracował z teatrami w całej Polsce w charakterze aktora, choreografa i reżysera. To właśnie w jednym z teatrów, z którymi związał karierę, poznał miłość swoje życia. W Poznaniu spotkał bowiem na swojej drodze Grażynę Wolszczak - piękną, młodą aktorkę. Początkowo zarówno Marek, jak i Grażyna nie zwracali na siebie uwagi. Aktor spotykał się wówczas z dobrą koleżanką Wolszczak. 

Ona sama uważała, że jest dla niej "za ładny": W jednym z wywiadów mówiła: "Uważałam, że on jest o wiele za ładny, a ja o wiele za brzydka. Nie nosiłam bluzek z odsłoniętymi ramionami, bo wstydziłam się kościstych rąk. Mój nos był przyczyną udręki! Ciągle był za ładny, ale te zmarszczki sprawiły, że mimo swojej wielkiej urody zaczął mi się podobać".

Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Wybaczyła by mu nawet zdradę

Zaczęło się od przyjaźni, ale dość szybko między parą wybuchło gorące uczucie. Po dwóch latach związku, w marcu 1986 roku, stanęli na ślubnym kobiercu i już wkrótce zaczęli budować wspólny dom. Trzy lata po ślubie na świat przyszedł ich syn - Filip. Dziecko tylko umocniło szczęście rodzinne. Aktorka doskonale wiedziała, że wiele pięknych kobiet zazdrości jej męża. Wyznała nawet, że wybaczyłaby mu zdradę.

"To był czas naszego szczęścia i harmonii. Lojalność i poczucie bezpieczeństwa są dla mnie ogromnie ważne. I wtedy to wszystko miałam. Mój mąż był pięknym mężczyzną. Nieraz widziałam wpatrzone we mnie zazdrosne kobiece oczy. Nigdy jednak nie miałam cienia niepokoju, że Marek mógłby mnie zdradzić. A i tak wybaczyłabym mu zdradę. Życie nas rozpieszczało. Tylko nasz synek dawał nam w kość. Do trzecich urodzin nie przespał spokojnie ani jednej nocy. Chodziliśmy z mężem jak śnięte ryby" - mówiła aktorka w rozmowie z magazynem "Życie na gorąco". 

Niestety, ich szczęście nie mogło trwać wiecznie. Seria fatalnych wydarzeń zaczęła się w momencie, gdy Sikora stracił pracę w telewizję. Aktor przez długi czas nie mógł zrozumieć, co było powodem zwolnienia. Przeżył ogromny zawód, który wykończył go nerwowo. Rodzina zaczęła borykać się z problemami finansowymi przez co musiała opuścić dom. 

Grażyna Wolszczak i Marek Sikora: Okrutny los przerwał ich szczęście

Prawdziwa tragedia miała jednak dopiero nadejść. 22 lipca 1996 roku Sikora postanowił odwiedzić rodziców, którzy mieszkali koło Buska-Zdroju. Nikt nie przypuszczał, że będzie to jego ostatnia podróż. Artysta zmarł przedwcześnie w wyniku wylewu krwi do mózgu. Nie dożył swoich 37 urodzin.

Śmierć Sikory była niewyobrażalnym ciosem dla jego najbliższych. Grażyna Wolszczak została sama z synem. Szybko zrozumiała, że dla Filipa musi znaleźć w sobie siłę i postarać się, by strata ojca była dla niego możliwie jak najmniej dotkliwa.

"Po śmierci Marka zrozumiałam, że jeśli pogrążę się w rozpaczy, to trudno będzie potem wrócić do normalności. Całą energię skierowałam na stworzenie synowi normalnego życia, by jak najmniej odczuł stratę" - mówiła w rozmowie z magazynem "Świat&Ludzie".

Kiedy w życiu Grażyny Wolszczak pojawił się Cezary Harasiomowicz, Filip cieszył się, że jego mama spotkała mężczyznę, który daje jej miłość. "Mój syn zawsze miał do mnie zaufanie i uważał, że jeśli ktoś pojawia się przy mnie, to przede wszystkim jest to ktoś sensowny. Oczywiście, bardzo uważnie przyglądał się mężczyznom, jacy przychodzili do naszego w domu. Cezarego polubił od razu..." - wspomina aktorka.

Dzisiaj Grażyna Wolszczak i Cezary Harasimowicz tworzą jeden z najtrwalszych związków w polskim show-biznesie. Mogliby stanowić wzór zgodnego małżeństwa, ale nigdy nie zdecydowali się na zalegalizowanie związku. Media często rozpisują się o domniemanym ślubie pary, a nawet określają Cezarego Harasimowicza mianem "męża" aktorki. 

"Ślubu nigdy nie wzięliśmy. (...) Najpierw on mi się oświadczył, a ja powiedziałam: 'Poczekajmy z tym ślubem, kochanie, teraz podatki rozliczam jako samotna matka z dzieckiem, to bardzo korzystne'. Po latach lecieliśmy do Stanów, miałam pomysł, by wziąć ślub w Las Vegas, ale Czarek uznał, że teraz to on nie chce. Czyżby mała zemsta? I tak już zostało. Tak naprawdę ten papier jest nam już do niczego niepotrzebny" - opowiadała Wolszczak w wywiadzie dla "Gali" w 2019 r.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Wolszczak | Marek Sikora
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy