Tadeusz Drozda rozśmieszał miliony Polaków. Co dziś robi ulubieniec widzów?

30 lat temu Tadeusza Drozdę znał każdy Polak. Jego programy telewizyjne biły rekordy oglądalności. Udzielał się jako satyryk, prezenter i aktor. Choć przez lata był wielką gwiazdą TVP, gdy przeszedł na emeryturę został wykluczony ze wszystkich programów. Jak sobie radzi dziś?

Tadeusz Drozda: Kariera

Tadeusz Drozda urodził się 3 kwietnia 1949 roku w Brzegu. Choć ukończył Politechnikę Wrocławską i z wykształcenia jest inżynierem elektrykiem, swoją przyszłość postanowił związać ze sceną i telewizją. Debiutował w stworzonym przez siebie i Jana Kaczmarka wrocławskim kabarecie Elita. 

W latach 70. XX w. rozpoczął współpracę z Telewizją Polską. Po latach jego kariera nabrała rozpędu i stał się jednym z najbardziej rozchwytywanych konferansjerów w kraju. Był twórcą i prezenterem programu "Dyżurny Satyryk Kraju" w Polsacie, prowadził również program "Śmiechu Warte" w TVP1 oraz talk-show "Herbatka u Tadka" emitowany w TVP2 i TV Polonia.

Reklama

Wszystkie te występy przyniosły mu ogromną rozpoznawalność i sympatię widzów. Jego programy w latach 90. i na początku XXI wieku biły rekordy popularności, tworząc z niego ikonę telewizji. Dobra passa jednak przeminęła.

Tadeusz Drozda: Dlaczego odszedł na emeryturę?

Po latach świetności przyszedł schyłek kariery Tadeusza Drozdy. Satyryk i konferansjer przeszedł na zasłużoną emeryturę i pożegnał się z telewizją. Jedną z przyczyn takiego obrotu sprawy były również względy polityczne. 

Tak o tej sytuacji wspominał po latach: "W 2005 r. przyszedł PiS do telewizji i zdjął program. Nikt do mnie nie zadzwonił, tylko sekretarka zadzwoniła. Zarzut był taki, że ze wszystkimi gośćmi rozmawiałem podobnie. Przecież do mnie Kurski śpiewał po rusku Okudżawę" - mówił twórcom Podcastexu.

Jeszcze przed pandemią był zapraszany na różnego rodzaju koncerty. Jednak lockdown sprawił, że nie było dla niego pracy, musiał więc przejść na emeryturę. "Obecny czas jest dla mnie ukoronowaniem statusu emeryta. Przed pandemią nie chciałem wierzyć w to, że jestem już emerytem, bo ludzie zapraszali mnie jeszcze na koncerty. Teraz telefon umilkł, a ja powoli przyzwyczajam się do nowej roli. Pamiętam siebie w wieku 30, 40 czy nawet 50 lat. Wtedy budziłem się rano i już miałem w głowie następne siedem-osiem zajęć. Dzisiaj się budzę i myślę: jaki tutaj serial obejrzeć. Cała historia naszego kraju jest pisana pode mnie. Nie powiem, żeby mi było dobrze w trakcie pandemii, ale i tak w lesie czuję się lepiej niż gdzieś na Ursynowie"- mówił dwa lata temu w rozmowie z agencją Newseria Lifestyle.

Tadeusz Drozda: Życie na emeryturze

Na emeryturze Drozda poświęcił się swoim pasjom: pływaniu oraz grze w golfa. Lubi też zagraniczne podróże. "Mam kłopot z kolanami, więc by ćwiczyć i utrzymać kondycję, gdy nie mogę biegać - regularnie pływam. Mam to szczęście, że niedaleko od nas znajduje się fajny basen. Pływać mogę i muszę, ortopeda mi to zalecił. A to rzeczywiście coś daje! Jak się przepłynie kilometr, to człowiek jest trochę zmęczony, a trochę... wypoczęty. A od 40 lat mam inne ulubione zajęcie, które dobrze mi robi fizycznie - grę w golfa!" - przyznał w rozmowie z "Świat i Ludzie". "Nie narzekam. Już tak mam. Poza tym sam sobie zgotowałem taki los" - podkreślił z kolei w "Życiu na gorąco". 

Niedawno powrócił na scenę w dość nietypowym wydaniu. Aktor pojawił się bowiem na otwarciu szóstej edycji Octopus Film Festival. Niegdysiejszy gospodarz programu "Śmiechu warte" przeczytał na żywo dialogi do "Jokera", kultowego filmu z Joaquinem Phoenixem. Czytanie dialogów to już tradycja tej gdańskiej imprezy. Podczas ubiegłorocznej edycji Michał Milowicz zabawiał publiczność lekturą dialogów z komedii kryminalnej "Przekręt" Guya Ritchiego.


swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Tadeusz Drozda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy