The Flash
Ocena
serialu
9,1
Super
Ocen: 46
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"The Flash": Carlos Valdes zdradza sekrety serialu

The Flash to dynamiczny serial dla fanów superbohaterów. Opowiada o pełnych emocji przygodach Barry’ego Allena, zwykłego mężczyzny obdarzonego niezwykła mocą. Barry przebiera się w kostium Flasha i korzysta z umiejętności błyskawicznego przemieszczania się, by pomagać mieszkańcom Central City i chronić ich przed groźnymi arcyłotrami, a także po to, by odkryć prawdę o swojej tajemniczej rodzinie.

Spotkaliśmy się z Carlosem Valdesem, odtwórcą roli Cisca Ramonasa, tuż przed emocjonującym finałem pierwszego sezonu. Staramy się dowiedzieć, co czeka na fanów w kolejnych odcinkach.

Który z nadchodzących odcinków "The Flash" najbardziej ci się podoba?

- Osobiście uwielbiam odcinek dwudziesty. Bardzo mi się podoba, ale nie mam prawa wyjaśnić dlaczego. Powiem tylko, że istnieje możliwość, iż odwiedzimy w nim, albo i nie odwiedzimy, rzeczywistość, która została już utracona [śmiech]. Patrzcie, zdradzam wam informacje zza kulis - taki fajny ze mnie koleś!

Reklama

Co możesz nam powiedzieć o pojawieniu się Douga Jonesa w serialu?

- Doug Jones jest niesamowity. Nie wiem, czy mogę ujawnić, na czym dokładnie polega jego moc, ale ma ona związek z oczami. Nic więcej nie zdradzę. Świetnie się z nim pracuje. Szczerze mówiąc, kiedy pierwszy raz się pojawił na planie, trochę mnie onieśmielił. Pomyślałem sobie "Wow, rozmawiam z Dougiem Jonesem!", i na chwilę mnie zatkało. Powiedziałem mu, jak bardzo cenię jego dokonania, i przez chwilę poczułem się jak fan, który przyszedł po autograf.

Jak pracuje się z aktorem, który ma taki dorobek w dziedzinie science fiction?

- Wspaniale. Jest bardzo uprzejmy i miły w obejściu, do tego niesamowicie cierpliwy. Kiedy siedzimy w tym samym pomieszczeniu, gramy wspólną scenę, czuję ogromną inspirację, ponieważ bardzo dużo wnosi do roli. To bardzo twórczy aktor.

Jak wygląda relacja twojej postaci z Rayem Palmerem [Atomem], kiedy ten pojawia się w mieście?

- Wydaje mi się, że jest to dokładnie taka relacja, jakiej można by się spodziewać po dwóch geekach. Ray [w tej roli Brandon Routh] jest całkowicie zakochany w technologii, to jego największa pasja. Cisco jest w zasadzie taki sam. Do pewnego stopnia podziwia nawet Raya i jego osiągnięcia związane z Palmer Tech.

Czyli więź między nimi zawiązuje się niemal natychmiast?

- Tak. Kiedy Ray pojawia się w Central City, od razu zaczyna między nimi iskrzyć. Błyskawicznie stają się dobrymi kumplami. Choć nie aż tak dobrymi jak Cisco i Barry Allen [w tej roli Grant Gustin]. Ci dwaj są jak papużki nierozłączki.

Która z mających miejsce w pierwszym sezonie relacji między Ciskiem a kobietami była najbardziej ekscytująca?

- O, kobiety! Cisco je uwielbia! Wydaje mi się, że fanom serialu najbardziej spodobają się wspólne sceny z Czarnym Kanarkiem [w tej roli Katie Cassidy]. Jak się nietrudno domyślić, Cisco nie może usiedzieć na miejscu, kiedy odkrywa prawdziwą tożsamość tych osób. A jeszcze większą frajdę sprawia mu to, że może z nimi pracować i snuć wspólne intrygi. I właśnie znajomość z Czarnym Kanarkiem cieszy go jak dotąd najbardziej.

Będzie ją bajerować jakimiś dobrymi tekstami?

- Podrywać? Wiadomo. Wydaje mi się, że założenie Cisco w tym przypadku jest proste - gadać wszystko, co mu ślina na język przyniesie, i zobaczyć, co zadziała. Z Lisą Snart [w tej roli Peyton List] to nie poskutkowało, ale może z Czarnym Kanarkiem pójdzie trochę lepiej...

Fani uwielbiają Cisca. Kiedy został uśmiercony na ekranie, podniósł się silny głos sprzeciwu...

- To prawda. Niektórzy mówili, że nie chcieli oglądać serialu po tym, jak zabito moją postać. Zawsze jednak odpowiadałem, że nie chcę być jedynym powodem, dla którego to robią. To rewelacyjne uczucie - wiedzieć, że widzowie tak się związali z Ciskiem - a jednocześnie bardzo się cieszę, że to wcale nie był koniec.

Śmierć Cisca była brutalna i wstrząsająca. Jak zareagowałeś, kiedy się dowiedziałeś, że ma zginąć?

- Andrew Kreisberg [producent wykonawczy] powiedział mi o tym kilka tygodni przed faktem. Moja reakcja była dość dziwna, pomyślałem sobie, że to... świetna wiadomość. Byłem strasznie podekscytowany świadomością, że będę mógł umrzeć przed kamerami. To coś, czego zawsze chciałem spróbować.

Jak przygotowywałeś się do tej sceny? Jak wyzwoliłeś emocje?

- Przeczytałem skrypt i uważnie przyjrzałem się scenie, w której mam wystąpić. Biorąc pod uwagę okoliczności, Reverse Flash [w tej roli Tom Cavanagh] stanowi ogromne zagrożenie. Od razu, gdy wchodzi do pomieszczenia i ujawnia swoją tożsamość, Cisco zdaje sobie z tego sprawę. Jest kompletnie zdruzgotany tym przeżyciem. Trudno jest wiarygodnie okazać emocje dotyczące sytuacji, w której nigdy się nie znalazłeś. Sytuacji, w której, w pewnym sensie, masz lufę przystawioną do głowy. Aby to zagrać, wyobraziłem sobie wszystko, co dla mnie cenne, wszystko co kocham. A potem, że ktoś mi to odbiera.

Jak bardzo Cisco czuł się zdruzgotany, wiedząc, że ginie z ręki swojego mentora?

- Cisco kompletnie się załamał, gdy zrozumiał, co się dzieje. Musiał się pogodzić nie tylko z tym, że został zdradzony przez kogoś, kogo traktował jak ojca, ale również z tym, że za moment zginie z jego ręki. Że jego przeznaczeniem jest umrzeć z rąk ojca! Chyba nie ma nic bardziej druzgocącego.

Ciężko ci było pracować nad tą dramatyczną sceną wraz z Tomem Cavanaghem?

- Co ciekawe - nie. Wręcz przeciwnie. Kiedy przystąpiliśmy do kręcenia i do prób, wszystko zagrało, jak trzeba. Jako aktor Tom jest, że tak to ujmę, bardzo hojny. Zawsze stara się cię wesprzeć, a przez to, że daje z siebie wszystko, co tylko możliwe, sprawia, że i ty też wyciskasz z siebie, ile się da, i że lepiej odgrywasz swoją postać. Chociaż scena jest upiorna, jeśli chodzi o relacje między naszymi postaciami, przez cały czas miałem w nim, jako moim współpracowniku, oparcie. Mogliśmy wszystko swobodnie przegadać, więc czułem się pewnie.

Myślisz, że relacja ojciec-syn między Ciskiem a Harrisonem Wellsem jest prawdziwym powodem, dla którego Cisco został z nim, gdy wszyscy inni opuścili laboratoria STAR?

- Z całą pewnością. Była między nimi bardzo silna więź i obaj pasjonowali się inżynierią i technologią, a co więcej, istotne jest również też to, że Cisco zdawał sobie sprawę, że Harrison dał mu szansę - szansę na to, by realizować marzenia i ambicje. Pomógł mu znaleźć sposób na spożytkowanie pasji. Nie sądzę, by ktoś inny mógł dać mu taką sposobność. Harrison zdołał dostrzec potencjał Cisca i go ukierunkować.

Jak będą wyglądały relacje Cisca z Harrisonem w nadchodzących odcinkach "The Flash"?

- Możecie być pewni, że w kolejnych odcinkach scenarzyści będą badać temat relacji ojciec-syn. Relacja ta zostanie poddana próbom. Postacie będą się bawić w podchody, jeśli wiesz, co mam na myśli.

Scena z Ciskiem i Hartleyem Rathawayem była naprawdę ekscytująca. Jak dużo pozwolono zrobić aktorom, a jak wiele powierzono kaskaderom?

- Większą część walki Andy Mientus [odtwórca roli Hartleya] i ja odegraliśmy sami. Oczywiście było kilka momentów, w których zastąpili nas kaskaderzy. Ci goście są naprawdę świetni. Wracając do pytania - poza kilkoma ujęciami, w których moja postać solidnie grzmociła w ziemię, przez cały czas byłem przed kamerą. Nie było łatwo, cholernie dużo ćwiczyliśmy.

Jak byś się czuł, gdybyś kiedyś też miał nosić strój superbohatera, podobny do tego, jaki ma Grant Gustin w "The Flash"?

- Byłoby rewelacyjnie! Pamiętam, że Grant nie miał lekko, szczególnie na początku, bo kostium krępował jego ruchy i zagłuszał dźwięki dochodzące z zewnątrz. Nic nie słyszał i nie mógł się ruszać. Na szczęście przy serialu pracuje świetna ekipa - szybko dostrzegli, w czym rzecz, i zastąpili niewygodny, toporny kostium czymś, w czym Grant może spokojnie paradować cały dzień. Zmodyfikowali kostium tak, że aż nie chce się go zdejmować! Tak więc fajnie byłoby taki dostać. Zresztą kto by nie chciał mieć stroju superbohatera?!

AXN
Dowiedz się więcej na temat: The Flash
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy