Katarzyna Sokołowska: Hejt jest dla mnie czymś niedopuszczalnym [wywiad]

Bizneswoman, reżyserka pokazów mody, jurorka telewizyjna, mama. Katarzyna Sokołowska w lutym skończyła 50 lat, rok temu urodziła syna i od niemal 30 lat jest obecna w branży. W tym roku po raz kolejny zasiada na fotelu jurorskim telewizyjnego show "Top Model". Jak radzi sobie z połączeniem wszystkich obowiązków? Czy po gonitwie w pracy może liczyć na relaks w domu?

W jesiennej ramówce TVN widzowie mogą oglądać 12. już serię programu "Top Model". Dla pani to dziesiąta - jubileuszowa edycja. Jakie emocje temu towarzyszą?

Katarzyna Sokołowska: - Największe wyzwanie, które towarzyszy mi od początku programu, to otwartość. Otwartość na uczestnika, dostrzeżenie pewnego potencjału, a jednocześnie niefiksowanie się na swoich nawykach. Na pierwszy rzut oka niektóre cechy uczestników są niewidoczne, dlatego często widzowie mogą zadawać sobie pytanie: "Co oni w niej/nim widzą?". Rolą jurora jest znaleźć te cechy, które są unikalne.

Jak radzi sobie pani z ocenianiem innych?

Reklama

- To jest trudne. Jestem wierna zasadzie, że ocena musi być uargumentowana wiedzą i doświadczeniem. Nie można patrzeć na uczestnika pod kątem swojej prywatnej sympatii do niego. Najważniejsze jest zauważać predyspozycje i pewien progres.

Czy jurorzy zostawiają niektóre uwagi dla siebie?

- Często wykładamy również te nieprzyjemne fakty na stół. Na tym polega nasza praca. Pytanie tylko, w jaki sposób się to zrobi. Można komunikować pewne sprawy w sposób rzetelny, spokojny i profesjonalny, a można też nie dbać o formę i nadużywać przykrych słów. Zawsze pamiętam, że po drugiej stronie jest człowiek i nie mam intencji go obrazić.

Od niemal 30 lat pracuje pani w branży modowej. Reżyserowanie pokazów to praca czy hobby?

- To moja pasja i zawód jednocześnie, inaczej nie utrzymałabym się w tej branży, a jestem w niej od 28 lat. Najważniejsza jest kreatywność, twórcza rozmowa z projektantem. Tu nie da się odcinać kuponów od sławy.

Czuje się pani doceniona?

- Mam na koncie kilka nagród, jednak satysfakcji szukam gdzie indziej. Oczywiście to zawsze wzruszający moment, kiedy ktoś z branży mnie docenia, ale po zakończonym pokazie nikt nie da mi gwarancji , że zrobię kolejny. To nie etat, a mimo to od lat mam, co robić i to jest to, co mnie nakręca. Teraz, ze względu na mojego małego synka, dokonuję innej selekcji, jednak przez wiele lat, dzień i noc pracowałam przy pokazach. Nie miałam dni wolnych, z jednego miejsca jechałam do drugiego. Robiłam dziesiątki produkcji rocznie. Spoglądając wstecz, mam wrażenie, że to wręcz niemożliwe [uśmiech - przyp. red.]. To były współprace z największymi projektantami. Ciągle mam propozycję, jestem czynna zawodowo i nadal mnie to "kręci".

Praca w domu to praca na czterech etatach. Czy synek daje pani złapać głębszy oddech?

- Jest bardzo aktywny [śmiech - przyp. red.] Iwo zaczyna chodzić, więc energii nie brakuje. Jest radosnym, szczęśliwym, energetycznym dzieckiem. Cudownie, że mogę być tego codziennym świadkiem i z uśmiechem patrzę w przyszłość, zastanawiając się, kto z niego wyrośnie [uśmiech - przyp. red.].

Dostała pani drugą młodość?

- Zdecydowanie. I obowiązki, których nie robi się już w pewnym wieku. Mój dom to teraz synonim bieganiny i śmiechu. Jest pełny, głośny, zdecydowanie inny, niż był kiedyś. Macierzyństwo sprawiło, że moje życie kompletnie zmieniło swój wymiar.

Kiedy mówi pani o rodzinie, ciągle się uśmiecha.

- Macierzyństwo jest jak życie, czasami jest śmiech innym razem, leją się łzy, a ja biorę wszystkie te momenty w pakiecie. Dziecko miewa czasami zły humor, płacze, coś go boli. To część niego, która również bardzo mnie wzrusza! To młody człowiek ze swoim własnym charakterem, coraz bardziej wyrazistym.

W okresie ciąży i pierwszych miesiącach życia synka dostała pani mnóstwo krzywdzących komentarzy. Jak sobie pani z nimi radzi?

- Nie wchodzę na ten poziom konwersacji, bo też nie posługuję się takim językiem. Nie chcę tego słuchać i być tego częścią. Jestem dojrzała, więc umiem sobie z tym radzić, ale dziwi mnie, jak wielu młodych ludzi nie potrafi poradzić sobie z tematem dojrzałego macierzyństwa. Chociaż staram się nie zwracać na to uwagi, czasem mnie to dotyka. Nie mam zgody na anonimowe komentarze, na brak odwagi w bezpośredniej konfrontacji. Hejt jest dla mnie czymś niedopuszczalnym.

Co ładuje pani baterie?

- Kiedyś to były podróże. Przez lata, w przerwach w mojej intensywnej, przynajmniej dwa miesiące w roku przeznaczałam na wycieczki i na ogół nie leżałam wtedy pod palmą. Teraz to się zmieniło, chociaż nadal chcę poznawać świat i próbuję pokazać go również mojego synkowi. Czasami muszę pobyć też sama ze sobą. Nie zawsze musimy mieć wokół siebie gigantyczną grupę ludzi, a nie wszystko co robimy w życiu, musi być "wybuchem na słońcu". Przyjemności można czerpać z małych rzeczy. Na tym się teraz skupiam.

Rozmawiała Aleksandra Szymczak / AKPA Polska Press

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Sokołowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy