Anna Samusionek: Kobiety o mocnych charakterach

Annę Samusionek telewizyjna widownia może aktualnie oglądać w dwóch produkcjach. W serialu "Na Wspólnej" wciela się w Ilonę Zdybicką, z kolei w "Na dobre i na złe" portretuje zaradną i pełną uroku Lucynę Sikorkę. - Żadna z tych postaci nie była raczej przewidziana na długo, a jednak jako Ilona Zdybicka działam 15 lat, a w "Na dobre i na złe" niemal 4 lata - przyznaje aktorka.

Od czterech lat widzowie podziwiają panią w roli Lucyny w serialu "Na dobre i na złe". Jakie perypetie towarzyszą obecnie pani bohaterce?

Anna Samusionek: - Lucyna wciąż jest osobą poszukującą. Nie spoczęła na laurach i nadal nie zadawala się tym, co przyniósł jej los. Wciąż intensywnie uczestniczy w życiu swojej córki, ale też poszukuje nowych form wyrażania siebie. Będzie to, myślę, dość zaskakujące i zabawne. Ponownie pojawia się mężczyzna, wokół którego przez chwilę się będzie kręcić. Choć sama do końca nie wiem, co z tego wyniknie. Najbardziej cieszy mnie fakt, że jest to postać bardzo kolorowa, dająca mi szansę na odrobinę aktorskiego szaleństwa, a widzom na wytchnienie od ciężkich medycznych tematów.

Serialowa Lucyna jest matką Hani, w którą wciela się Marta Żmuda-Trzebiatowska. Jak wam się współpracuje?

- Fantastycznie. Marta jest świetną aktorką, a przy tym prywatnie cudowną osobą. Niewątpliwie ułatwia to budowanie naszych skomplikowanych ekranowych relacji. Choć być może czasem wydawały się przerysowane, to myślę, że wielu widzów zobaczyło w nich kawałek swojego życia.

Reklama

Zawsze przypadają pani role kobiet o mocnych charakterach. W życiu codziennym również jest pani silną kobietą?

- Tak o mnie mówią, od kiedy pamiętam. Choć charakterologicznie daleko mi zarówno do Lucynki, jak i do Ilony Zdybickiej z "Na Wspólnej", to wkładam w te postaci maksimum swojej osobistej determinacji i potrzeby stawiania czoła przeciwnościom losu. Żadna z nich nie poddaje się bez walki.

Obydwie postacie są charakterystyczne, jednak bardzo różnią się od siebie. Z którą prędzej by się pani zaprzyjaźniła?

- Muszę przyznać, że wśród moich przyjaciółek nie ma "prototypu" żadnej z nich. Jedną i drugą musiałam aktorsko "oswajać", bo szczególnie na początku nie budziły sympatii ani mojej, ani widzów. Trzeba trochę czasu, by odnaleźć się w takich nietuzinkowych charakterkach. Żadna z tych postaci nie była raczej przewidziana na długo, a jednak jako Ilona Zdybicka działam 15 lat, a w "Na dobre i na złe" niemal 4 lata.

Jakie jeszcze projekty zawodowe realizuje pani w tej chwili?

- Poza serialami rozkręcam się w reżyserii i prowadzeniu koncertów muzycznych na cele charytatywne, co sprawia mi ogromną satysfakcję, choć również generuje sporo stresu, ale efekt końcowy zawsze wszystko rekompensuje. Niedługo widzowie będą mogli zobaczyć mnie również w filmie na dużym ekranie. No i co dla mnie bardzo istotne, po latach przerwy wróciłam na deski teatralne, bawiąc widzów w komedii zatytułowanej "Prezent urodzinowy" wyreżyserowanej przez Wojtka Błacha. Właśnie niedawno zagraliśmy ostatni spektakl przed wakacyjną przerwą w moim rodzinnym Olsztynie. W szpitalu w Leśnej Górze wciąż działamy, więc urlop musi jeszcze chwilkę poczekać.

Aleksandra Wojtanek

AKPA
Dowiedz się więcej na temat: Anna Samusionek | Na Wspólnej | Na dobre i na złe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy