M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 392193
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Ta wariatka Kisielowa

Małgorzata Rożniatowska jest jedną z najbardziej charakterystycznych polskich aktorek. Znakomicie sprawdza się w rolach komediowych, choć próbowała także tych dramatycznych. Sympatię milionów widzów zawdzięcza postaci szalonej Zosi z serialu "M jak miłość".

Co słychać w Grabinie?

- W najbliższych odcinkach "M jak miłość" bardzo dużo się wydarzy. Diametralnie zmieni się życie mojej bohaterki. Jej zaloty odrzucił komendant policji Staszek (Sławomir Holland), postanowi więc poszukać miłości w internecie. Tam pozna Roberta (Krzysztof Tyniec), z którym połączy ją piękny romans. Ta znajomość zapowiada się fantastycznie - mężczyzna jest świetny, uśmiechnięty, rewelacyjnie tańczy. Do tego stopnia będzie dbał o Kisielową, że zacznie namawiać ją na sprzedaż domu. Jak w takiej sytuacji zachowuje się zakochana kobieta w pewnym przedziale wiekowym, mogą się Państwo domyślić.

Reklama

Mam przez to rozumieć, że Robert będzie próbował wykorzystać Kisielową?

- On jest rewelacyjny, ale ma pewną wadę charakteru. Był już Casanova, był polski Kalibabka, teraz będzie Robert z "M jak miłość". Tacy mężczyźni istnieją, a miłość nie wybiera - może przydarzyć się w każdym wieku. Więcej nie powiem, żeby widzowie czekali z niecierpliwością na kolejne odcinki serialu.

Czy ten wątek, jak przystało na Kisielową, będzie opowiadany z przymrużeniem oka?

- Krzysiek Tyniec jest fantastycznym chłopakiem, nie zastanawiał się długo i od razu wykorzystał swój wielki talent komediowy. Od pierwszych scen poprowadził nasz wątek pogodnie i dowcipnie. Będzie bardzo zabawnie, to pewne. Po śmierci Witolda Pyrkosza na planie nie jest zbyt wesoło. Pożegnaliśmy naszego kochanego przyjaciela... Na pewno dla widzów to także wielka strata. Dodatkowo w serialu niedługo dojdzie do dramatycznych zdarzeń. Wątek z "tą wariatką Kisielową" da trochę odetchnąć fanom "M jak miłość".

Jak będzie wyglądało pożegnanie seniora rodu Mostowiaków?

- Mogę zdradzić, że nie będzie kolejnego pogrzebu. Scenarzyści wymyślili to inaczej i - moim zdaniem - trafili w punkt. Pożegnanie z Lucjanem wypadnie fantastycznie, na pewno ściśnie wszystkich za serca. Trudno kręcić nam te sceny, a najgorzej jest w kuchni, gdzie Witek miał swoje krzesło. Do tej pory nikt na nim nie usiadł i pewnie tak już zostanie. To słynne miejsce jest zarezerwowane tylko dla niego.

Czy po śmierci Lucjana Pani bohaterka zacieśni więzi z jego żoną Barbarą?

- Basia (Teresa Lipowska) okaże się najwspanialszą przyjaciółką na świecie. Będzie z powątpiewaniem kibicować romansowi Kisielowej, ale w sytuacji krytycznej stanie na wysokości zadania.

Dobrze gra się taką zwariowaną i uroczą postać jak Kisielowa?

- Oczywiście, bardzo ją lubię! Nie jest grzeczna, układna i nudna jak nie wiem co. Z przyjemnością jeżdżę na plan "M jak miłość". Cieszę się, że gram taką kobietę i że widzowie darzą mnie sympatią. Często spotykam ich w różnych okolicznościach. Pytają, czy kręcimy nowe odcinki, interesują ich dalsze losy naszych bohaterów. Nawet gdy wiem, co się wydarzy, wykręcam się od odpowiedzi. Mówię, że będzie bardzo ciekawie i zachęcam do oglądania serialu.

Woli Pani wcielać się w postacie komediowe czy dramatyczne?

- Od zawsze uważano mnie za aktorkę charakterystyczną. Przez wiele lat po ukończeniu szkoły grałam w zasadzie wyłącznie role komediowe. W pewnym momencie zatęskniłam jednak za zmianą. Parę razy zmierzyłam się z postaciami dramatycznymi i było mi miło, bo do tego są potrzebne zupełnie inne środki i system pracy. Teraz jestem w takim wieku, że otrzymuję zróżnicowane propozycje - gram zarówno role bardzo poważne, jak i komediowe.

Jest Pani rozchwytywana. Mimo starań, nie byłem w stanie doliczyć się spektakli, w których Pani obecnie gra!

- Tych ról nie jest aż tak dużo. Występuję w Teatrze Dramatycznym w przedstawieniu "Wizyta starszej pani" i w Teatrze na Woli (scena Dramatycznego) w "Historii Jakuba", gdzie gram sześć różnych postaci. Podczas przedstawienia przebieram się aż siedemnaście razy - to superzabawa! Pracuję również u Krysi Jandy w Teatrze Polonia, gdzie można mnie zobaczyć w sztuce "Happy now?". Pod koniec lipca ostatnie dwa razy było wystawiane przedstawienie "Młody Stalin", które po latach schodzi z afisza. Za dużo się w nim nie nagrałam, bo zrobiłam zastępstwo, ale dobrze wspominam moją bohaterkę.

Kogo Pani zagrała?

- Matkę Stalina. Nie była to zbyt duża rola, ale może się pan domyślić, po kim Dżugaszwili odziedziczył charakterek. Ponadto jestem po premierze spektaklu "Dziecię Starego Miasta" Teatru WARSawa. Na pierwszą próbę poszłam z wielką ciekawością, ponieważ okazało się, że mam grać... Matkę Boską. Dużo kosztowało mnie zbudowanie tej roli, długo nie mogłam się w niej odnaleźć, ale w końcu wszystko ze sobą połączyłam i granie jej sprawia mi dużo radości. Spektakl powstał na podstawie tekstu Józefa Ignacego Kraszewskiego, którego uczyliśmy się troszeczkę jak chińskiego. Traktuje o niechlubnej tradycji wychowywania całych pokoleń młodych Polaków, by w chwale ginęli za ojczyznę. Mamy bardzo dobre recenzje, przedstawienie cieszy się dużą popularnością.

Akcja spektaklu rozgrywa się w Pani rodzinnym mieście Warszawie. Czy to dla Pani dodatkowy smaczek?

- Z pewnością, bo jestem zakochana w moim mieście. Mieszkam w Warszawie całe życie z dwuletnią przerwą na Płock. Za moich czasów wyjazd do teatru prowincjonalnego po ukończeniu szkoły teatralnej był obowiązkiem dla naiwnych, którzy uwierzyli profesorom, że to najlepsza droga dla każdego aktora. Było sympatycznie, wzięłam ślub w pięknej Katedrze Płockiej, natomiast Warszawa to Warszawa.

Nie przeszkadza Pani zawrotne tempo, w jakim żyje się w stolicy?

- Mieszkam w Warszawie od zawsze. To moje naturalne środowisko, w którym świetnie się czuję. Krew zalewa mnie tylko, gdy stoję w korkach, dlatego od pewnego czasu staram się przemieszczać wyłącznie środkami komunikacji miejskiej. Na próby w Teatrze Dramatycznym jeżdżę metrem - jest komfortowo i spokojnie.


Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy