"Niewolnica Isaura": Ulubienica Polaków
Polacy pokochali serial "Niewolnica Isaura". Co stało za fenomenem tego serialu w PRL-u?
Isaura (Lucélia Santos) jest białą niewolnicą, mieszkająca od urodzenia na plantacji rodziny Almeidów. Dziewczyna zawsze może liczyć na wsparcie pani domu, Ester, lecz jest upokarzana przez jej męża.
Kiedy Isaura poznaje Tobiasa (Roberto Pirillo), jej marzenia o odzyskaniu wolności przybierają na sile. Niestety, na drodze do ich spełnienia staje okrutny Leoncio (Rubens de Falco), syn Almeidów, który pragnie rozkochać w sobie piękną niewolnicę. Mężczyzna posuwa się nawet do zamordowania swojego rywala. Na szczęście, Isaura spotyka kolejnego sojusznika, czyli Alvara (Edwin Luisi). Z jego pomocą kobieta wreszcie staje się wolna.
Sto lat po wydaniu powieści Bernarda Guimaraesa, brazylijskie Globo postanowiło przenieść ją na mały ekran. Nie wróżono serialowi sukcesu, dlatego zatrudniono do niego młodziutką debiutantkę, 18-letnią Lucelię Santos. Aktorka na szczęście mogła liczyć na wsparcie doświadczonego Rubensa de Falco. Telenowela spotkała się z życzliwym przyjęciem brazylijskich widzów i rozpoczęła światową ekspansję.
W końcu dotarła również do Polski, chociaż Lew Rywin, kupując telenowelę podczas targów w Cannes w 1984 r., miał mieszane uczucia i bał się klapy. Media także sceptycznie odnosiły się do brazylijskiego serialu, dlatego przed premierą "Niewolnica Isaura" mogła liczyć tylko na krótkie notki w gazetach.
Pierwszy odcinek, wyemitowany 19 lutego 1985 roku o godzinie 20.15, obejrzało 43 procent widzów, natomiast już piąty osiągnął 84 procent widowni!
W porze emisji "Niewolnicy..." we wtorkowe wieczory fryzjerki szybciej zamykały swoje zakłady, a widzowie wychodzili z kina w połowie seansu, żeby nie przegapić kolejnego odcinka serialu. Ze względu na liczne prośby fanów telenoweli (m.in. 3-tysięcy członków Załogi Zakładów Przemysłu Odzieżowego "Bytom"), można ją było również oglądać o godz. 9.00 w ramach pasma "Film dla drugiej zmiany".
Fakt ten wykorzystywały przedszkolanki i nauczycielki, które razem z podopiecznymi już rano poznawały dalsze losy pięknej Isaury. Problem pojawiał się, gdy dzieci po powrocie do domu zdradzały rodzicom, co będzie się działo w wieczornym odcinku. Niezwykła popularność serialu zaskoczyła dziennikarzy, którzy zaczęli analizować jego fenomen.
Niektórzy uważali, że polscy widzowie, znużeni szarą rzeczywistością, spragnieni są bajkowości i egzotycznego kolorytu. Dostrzegali też analogię między losami niewolnicy a naszą rodzimą Stefcią Rudecką z "Trędowatej". Inni bili na alarm, uważając, że "Isauromania" świadczy o tym, iż nasze społeczeństwo głupieje, dlatego zamiast oglądać wartościowe filmy i seriale lub sięgnąć po książkę, woli kicz oraz przerysowaną grę aktorską.
"Przegląd Tygodniowy" postulował nawet, by wytoczyć proces tym, którzy zdecydowali o emisji "Niewolnicy Isaury". Po publikacji krytycznych artykułów na łamach gazet, widzowie masowo wysyłali listy do redakcji, stając w obronie swojego ukochanego serialu.
Niedługo przed emisją ostatniego odcinka "Niewolnicy...", 21 maja 1985 roku do Polski zawitali odtwórcy głównych ról, czyli Lucélia Santos i Rubens de Falco. Chociaż dokładna data ich przyjazdu była owiana tajemnicą, na warszawskim lotnisku czekali na nich fani i dziennikarze.
Ludzie byli zdziwieni, że na żywo czupryna Rubensa nie jest tak bujna, jak w telenoweli (aktor nosił tam perukę), a Lucélia jest niziutka, drobniutka i ma wyraźnego zeza.
Gwiazdy serialu odwiedziły w stolicy liceum ogólnokształcące (uczniowie mieli problem z dostaniem się na teren szkoły), Zakłady Przemysłu Odzieżowego "Cora" oraz ursynowski dom kultury. Aktorzy musieli być wyprowadzani z hotelu przejściem podziemnym, ponieważ groziło im stratowanie przez napierający tłum.
Gdy później pojechali do Krakowa, ochraniało ich aż 300 milicjantów, a Lucélia dostała na pamiątkę krakowski ludowy strój dla swojego syna Pedra, który miał wtedy dwa lata. Gwiazdy odwiedziły również Łódź, Skierniewice, Katowice i Sosnowiec. Rubens na potrzeby TVP 1 nagrał zapowiedź ostatniego odcinka.
Po zakończeniu emisji serialu na prośbę fanów po raz pierwszy wydano powieść Bernarda Guimaraesa. Książkowa "Niewolnica Isaura" rozeszła się na pniu i konieczny był dodruk. Na fali popularności telenoweli nadawano też dzieciom imiona Isaura, Tobiaszi Malwina. Zabrakło jednak w Polsce małych Leonciów.
Chociaż TVP w drugiej połowie lat 80-tych kupowała inne telenowele brazylijskie (m.in. "Pannę dziedziczkę" czy w "Kamiennym kręgu" z Lucélią Santos), żadna z nich nie powtórzyła sukcesu "Niewolnicy Isaury". Nie udało się to również nowej wersji z 2004 roku, która dwukrotnie była emitowana w Polsce na nieistniejącym już kanale Zone Romantica. Biance Rinaldi i Leopoldowi Pacheco nie stworzyli tak charyzmatycznych kreacji, jak Lucélia i Rubens. Telenoweli nie uratował nawet sam de Falco, który w tej wersji wcielił się w komendanta Almeidę, ojca Leoncia.
Była to jednak ostatnia serialowa rola - aktor zmarł 4 lata później w wieku 76 lat na zawał serca. Z kolei Lucélia, zmęczona ciągnącą się za nią łatką Isaury, od lat unika wywiadów na temat tej roli. W 2008 roku TV Silesia przygotowała własny śląski dubbing do kultowej brazylijskiej telenoweli. Była ona emitowana pod tytułem "Niewolnica Izaura", a głosów głównym bohaterom użyczyli Joanna Bartel i Krzysztof Hanke.
Znany ze "Świętej wojny" aktor był też autorem przekładu dialogów serialu na śląski dialekt.
Dubbing sprawił, że "Niewolnica..." nabrała cech komediowych.
akw