Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10123
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Aktor "Czterech pancernych" zapił się na śmierć

Józef Nalberczak, czyli niezapomniany Fiedia z serialu „Czterej pancerni i pies”, przez lata zmagał się z mnóstwem poważnych chorób. Podobno kiedy już wiedział, że umiera, wypił za jednym posiedzeniem litr wódki i... to go zabiło.

Józef Nalberczak należał w latach 60. i 70. ubiegłego wieku do grona najpopularniejszych polskich aktorów. Choć nie grał głównych ról, każde jego pojawienie się na wielkim lub małym ekranie było popisem aktorstwa najwyższej próby.

Jego monolog z filmu Stanisława Barei "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz" - kiedy na Dworcu Centralnym jako typowy chłoporobotnik opowiada koledze o swoich dojazdach do pracy - oraz powiedzonko "Idę na taras i wracam zaraz" z "Bruneta wieczorową porą" przeszły do historii polskiego kina, a Józefowi Nalberczakowi zapewniły nieśmiertelność.

Reklama

Aktor, którego fani PRL-owskich seriali z pewnością kojarzą jako Fiedię z "Czterech pancernych psa", murarza Pakułę z "Domu", Tymowskiego z "07 zgłoś się" oraz świetnych epizodów w "Czterdziestolatku", "Stawce większej niż życie" i "Daleko od szosy", latami zmagał się z problemami zdrowotnymi. Choroby, które wyniszczały jego organizm, próbował leczyć... alkoholem. W pewnym momencie to właśnie choroba alkoholowa spowodowała, że jego kariera załamała się. Nie był w stanie pracować i bardzo z tego powodu cierpiał.

Praca była dla Józefa Nalberczaka najważniejszą sprawą w życiu. Zmarły niedawno Witold Sadowy wspominał go w książce "Teatr. Za kulisami i na scenie" jako aktora przyjmującego wszystkie propozycje, człowieka dwojącego i trojącego się przed kamerą i na scenie, by nawet z najmniejszej rólki uczynić wielką rolę i przy tym... zarobić.

- Był pierwszym aktorem z naszego teatru, który miał własny samochód. Był gotów chodzić w podartych portkach, byle tylko kupić upragnione auto. Walczył, by grać cokolwiek we wszystkim, by na to auto zarobić. Niemal nie wychodził z teatru - napisał o nim Sadowy.

Od czasu debiutu w filmie "Skarb" w 1948 Józef Nalberczak przez 40 lat praktycznie nie schodził z planów filmów i seriali. Zagrał w grubo ponad stu produkcjach!

Był aktorem spełnionym, ale życie prywatne nie układało mu się tak, jak sobie to wymarzył, będąc młodym chłopakiem. Syn Józefa Nalberczaka z pierwszego małżeństwa wspominał na łamach "Rewii", że aktor był przeuroczym facetem, ale strasznym kobieciarzem.

- Miał dwie żony, parę legalnych konkubin, a przygodnych miłostek nie dałoby się chyba zliczyć. Kochać umiał mocno, lecz niestety krótko - wyznał Jacek Nalberczak, opowiadając o tacie.

Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku Józef Nalberczak rozstał się w atmosferze skandalu z konkubiną - niejaką Hanią, której po prostu się znudził, więc zostawiła go dla innego. Potwornie z tego powodu cierpiał. Zaczął coraz ostrzej pić. Do tego doszły problemy ze zdrowiem.

- Miałem zator płuc. Było już nawet ze mną bardzo źle. Ręce mi siniały... Ale całe życie walczyłem i tę chorobę też zwalczę - powiedział w swym ostatnim wywiadzie, którego udzielił autorowi książki "Gwiazdy obnażone" Bogdanowi Kuncewiczowi.

Wkrótce potem doznał udaru, po którym utykał, miał problemy z mówieniem, jąkał się. Nie był w stanie pracować.

Janusz Zaorski, który dobrze znał Józefa Nalberczaka, jest przekonany, że aktor targnął się na swoje życie!

- Był w okropnej formie, jeśli chodzi o psychikę. Umarł... To się stało tak, że jego partnerka wyjechała do innego miasta, a gdy wróciła - Ziutek był w mieszkaniu martwy. Sekcja wykazała, że wypił około litra wódki. A był przecież po poważnym udarze. Moim zdaniem popełnił samobójstwo - stwierdził reżyser na łamach książki "Jak u Barei czyli kto to powiedział" i dodał, że Józef Nalberczak chciał po prostu odejść z przytupem...

- W taki sposób, by jeszcze ten ostatni raz po prostu napić się wódeczki i w ten sposób pożegnać się ze światem i z życiem - powiedział Janusz Zaorski.

Syn aktora zaprzecza tej teorii i utrzymuje, że jego ojciec zmarł, bo przegrał walkę z... rakiem.

Józef Nalberczak odszedł 18 grudnia 1992 roku.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy