Krzysztof Tyniec, by mieć za co żyć, handlował... rajstopami

Krzysztof Tyniec, czyli Robert Żak z „M jak miłość” i Krzysztof Bąk z „Klanu”, niechętnie wraca wspomnieniami do początków swej kariery. Twierdzi, że - będąc studentem wydziału aktorskiego warszawskiej PWST - marzył, by grać w teatrze główne role, a pozwalano mu jedynie nosić halabardę... Doszło do tego, że musiał handlować na bazarze, żeby zarobić na utrzymanie rodziny. - Ledwo wiązałem koniec z końcem – mówi i dodaje, że był z tego powodu bliski obłędu.

Krzysztof Tyniec od lat należy do grona najpopularniejszych i najbardziej zapracowanych polskich aktorów. Ma na swoim koncie mnóstwo ról serialowych i filmowych oraz dziesiątki wybitnych kreacji, które stworzył na scenach warszawskich teatrów: Współczesnego i Ateneum. Na początku swej zawodowej drogi odtwórca roli Roberta Żaka w "M jak miłość" borykał się z ogromnymi problemami. Zarabiał grosze, a w jego życiu bywały momenty, że nie miał co do garnka włożyć.

Terminował u mistrza Łomnickiego

Swą pierwszą w życiu rolę - uczestnika wieczorku poetyckiego w 3. odcinku kultowego serialu "Dom" - Krzysztof Tyniec zagrał tuż po obronie dyplomu w warszawskiej szkole teatralnej. Nie przypuszczał wtedy, że kolejną szansę na spojrzenie w oko kamery dostanie dopiero kilka lat później. Na szczęście od razu po ukończeniu studiów dostał angaż w stołecznym Teatrze na Woli, który założył Tadeusz Łomnicki - jeden z jego profesorów i mistrzów.

Krzysztof Tyniec bardzo ucieszył się z możliwości pracy z Łomnickim. Szybko jednak zorientował się, że ma niewielkie szanse na granie głównych ról. Przez kilka miesięcy czekał na debiut, aż w końcu postanowił szukać zawodowego spełnienia gdzie indziej.

Reklama

Żeby grać cokolwiek, Krzysztof zdecydował się pojechać aż do Słupska. Jego znajomy - reżyser Marek Grzesiński, który w lipcu 1980 roku został dyrektorem  Teatru Dramatycznego w Słupsku - zaoferował mu rolę w sztuce "Wacława dzieje".

Pobyt w Słupsku, który miał potrwać jedynie chwilę, przeciągnął się do  prawie dwóch lat. W tym czasie na świecie pojawiła się pierwsza córka aktora Paulina, a w Polsce został wprowadzony stan wojenny...

Od akwizytora koszul do handlarza pończochami

Po tym, jak po 13 grudnia 1981 roku słupski teatr - jak większość teatrów w kraju - został zamknięty, a jego dyrektor wyjechał do Warszawy, Krzysztof Tyniec i jego żona Jagoda uznali, że im też łatwiej będzie przetrwać ciężki okres w stolicy.

- Żona zaczęła szyć koszule z jedwabiu, ja jako akwizytor chodziłem z tymi koszulami po małych sklepikach, ale rzadko ktoś chciał je ode mnie kupić - wspomina aktor.

- Nie było biedy, ale ledwo wiązaliśmy koniec z końcem - dodaje.

Krzysztof handlował też na bazarze na Skrze wełnianymi pończochami i rajstopami, które jego pracująca wtedy w NRD teściowa przysyłała do Polski.

Szczęście przyniósł mu Pan Fasola

Los uśmiechnął się do Krzysztofa Tyńca dopiero w 1983 roku, gdy został... Panem Fasolą - bohaterem telewizyjnego programu dla dzieci. Zaraz potem Olga Lipińska zaprosiła go do swojego "Kabareciku". - Zostałem zauważony - mówi.

- A potem już jakoś poleciało - żartuje jeden z najbardziej dziś lubianych polskich aktorów - gwiazdor "Emki" oraz "Klanu" i odtwórca roli doktora Rudolfa Wstrząsa w kultowym serialu Polsatu "Daleko od noszy".

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Tyniec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy