HOTEL 52 | Wtorek, 30 listopada 2010 (13:50)
Młody aktor pokazuje dojrzałe swe wnętrze. Przeczytaj wywiad z Kamilem Kulą.
1 / 18
Rola Igora Szweda w "Hotelu 52" to Twój debiut. Nie miałeś obiekcji, aby wcielić się w postać, która u widza wzbudza mieszane odczucia? - Na pierwszy rzut oka Igorowi można wiele zarzucić. Dopiero gdy widz dokładnie przyjrzy się jego postępowaniu i spróbuje go zrozumieć, dojdzie do wniosku, że to człowiek w dużej mierze uwikłany przez los w różne nieprzyjemne sytuacje. I to chyba główny powód, dla którego tak bardzo lubię moją postać - nie jest oczywista. Będąc w szkole teatralnej, gdy tylko zaistnieje taka możliwość, zawsze wybierałem i nadal staram się wybierać role dwuznaczne moralnie. Dla mnie granie kogoś, kto wydaje się być zły, jest ciekawsze i trudniejsze, bo nie ma przecież skończenie dobrych lub skończenie złych ludzi. Pamiętasz siebie z pierwszego dnia zdjęciowego na planie "Hotelu 52"? Stresowałeś się wtedy? - Jasne, że pamiętam! Na początku spinało mnie dosłownie wszystko. Mimo że w szkole mamy zajęcia z kamerami, to ich obecność na planie plus mnóstwo ludzi z ekipy potęgowało moje onieśmielenie. Poza tym stresowała mnie świadomość, że w serialu będę pojawiał się obok pani Magdaleny Cieleckiej, którą bardzo cenię. Do tej pory, gdy gram z nią w jednej scenie, czuję lekkie spięcie. - Na szczęście jeszcze przed wejściem na plan miałem próbę "stolikową" z moją serialową matką oraz producentem panem Michałem Kwiecińskim, podczas której rozmawialiśmy o naszych bohaterach i panujących między nimi relacjach. To mi bardzo pomogło. Zresztą atmosfera na planie jest naprawdę przyjazna. Nikt nie traktuje mnie jako kogoś gorszego, bo posiadającego mniejsze doświadczenie.
Źródło: Agencja W. Impact