Studiowała w USA. Po dwóch semestrach kazano jej wracać do Polski

Chociaż Helena Englert dopiero rok temu została dyplomowaną aktorką, ma już na swoim koncie wiele interesujących ról i kilka spektakularnych, szeroko komentowanych występów... na czerwonych dywanach. Niewiele osób pamięta, że zanim rozpoczęła studia w stołecznej Akademii Teatralnej, uczyła się "rzemiosła" w Nowym Jorku. Niestety, pewnego dnia władze Tisch School of the Arts nakazały jej wyprowadzić się z akademika i wracać do Polski. "Dostałam list, że mam 48 godzin na opuszczenie Stanów" - wspomina 25-letnia gwiazda nowej "rodzinki.pl".

Helena Englert to bez wątpienia jedna z najpopularniejszych polskich aktorek młodego pokolenia i jedna z najbardziej ekstrawaganckich celebrytek, jakie pojawiają się na czerwonych dywanach.

Jeszcze kilka lat temu gwiazdy, które - tak jak ona - szokowały podczas oficjalnych wyjść oryginalnymi kreacjami, fantazyjnymi fryzurami i teatralnym makijażem, nazywano... skandalistkami. Dziś nikt już nie jest zbulwersowany, widząc Helenę owiniętą jedwabnym prześcieradłem leżącą przed ścianką z głową opartą na wielkiej poduszce - tak właśnie pozowała ostatnio do zdjęć na premierze swego nowego filmu.

Reklama

W USA nikt nie miał pojęcia, z jakiej rodziny pochodzi

Helena, o czym sama mówi w rozmowach z mediami, wcale nie miała zamiaru robić kariery w Polsce.

"Gdyby wtedy, gdy miałam 18 lat, ktoś mi powiedział, że będę mieszkała w Polsce, tu znajdę spełnienie zawodowe i będę szczęśliwa - roześmiałabym się" - stwierdziła w najnowszym wywiadzie.

"A teraz czuję wdzięczność..." - powiedziała na łamach "Twojego Stylu".

Nie jest tajemnicą, że Helenie bardzo zależało na tym, by odciąć się od sławnych rodziców - Beaty Ścibakówny i Jana Englerta. Postawiła sobie za punkt honoru, żeby nikt nigdy nie miał podstaw do oskarżenia jej o robienie kariery na ich plecach. To właśnie dlatego zdecydowała, że będzie się uczyć aktorstwa w Nowym Jorku, gdzie nikt nie ma zielonego pojęcia, kim jest i z jakiej rodziny pochodzi.

"Przed maturą miałam jeden cel - dostać się na wymarzoną uczelnię Tisch School of the Arts na New York University. Chciałam zmienić środowisko, poznać ludzi, nowe metody nauczania, inny styl życia" - wyznała w cytowanym już wywiadzie.

Tym, że postanowiła nie korzystać z przywilejów, jakie zapewniało jej znane nazwisko, bardzo zaimponowała ojcu.

"Nie chciała, by inni podejrzewali mnie o nepotyzm i mówili, że załatwiłem jej przyjęcie do Akademii Teatralnej" - opowiadał Jan Englert na kartach wywiadu-rzeki "Bez oklasków", nie podejrzewając, że jego córka kiedyś jednak "wyląduje" na uczelni, której przez wiele lat był rektorem.

Decyzję o studiowaniu aktorstwa w Warszawie wymusiła na Helenie... pandemia, która na początku 2020 roku dosłownie sparaliżowała cały świat.

Mogła wrócić do Nowego Jorku, zdecydowała się zostać w Warszawie

Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Heleny Englert, gdyby mogła dokończyć naukę w Tisch School of the Arts. Niestety, musiała ją przerwać.

"Kiedy po dwóch semestrach wybuchła pandemia, dostałam list z uczelni, że mam 48 godzin, by opuścić akademik i Stany" - wspominała w nowym wywiadzie.

Powrót do Warszawy niespodziewanie okazał się dla niej - jak mówi - ożywczy.

"Wśród starych znajomych odnalazłam się lepiej niż wśród nowych w Nowym Jorku. Dobrze mi tu było. Gdy po kilku miesiącach musiałam wybrać: wracam czy zostaję, zdecydowałam, że zostaję" - wyznała "Twojemu Stylowi".

"Uważam, że to była najlepsza decyzja" - podkreśliła.

Helena jest niemal pewna, że gdyby nie próbowała spełnić swego "american dream" i nie poleciała po maturze za ocean, miałaby problem...

"Żyłabym w cieniu niespełnionego marzenia. Byłabym nieszczęśliwa, że nie zdobyłam czegoś, co chciałam zdobyć" - przyznaje.    

Chce zarabiać pieniądze, robiąc to, co kocha

Dziś 25-letnia aktorka wie, że Polska jest jedynym krajem na świecie, w którym czuje się dobrze i "u siebie".

"Śnię po polsku, myślę po polsku, czuję po polsku. Nie wyobrażam sobie, by żyć i tworzyć w innym kraju. Odkryłam [podczas pobytu w Stanach - przyp. red.], że idealizujemy miejsca, których nie znamy (...). Nie wiedziałabym tego, gdybym nie wyjechała z Warszawy" - opowiadała "Twojemu Stylowi".

Helena Englert twierdzi, że w Ameryce wszystko jest na pokaz. Zapewnia, że nie spotkała tam nikogo, kto byłby dla niej inspiracją.

"Czułam, że się cofam, nie rozwijam. Nie czytałam książek, bo nikt wokół mnie nie czytał... Miałam wrażenie, że wśród tych ludzi staję się osobą, której nie lubię" - wyznała w najnowszym wywiadzie.

Helena nie wyklucza, że kiedyś - jeśli dostanie taką możliwość - spróbuje swoich sił w Hollywood. Na razie jednak skupia się na tym, co tu i teraz.

"Najważniejsze jest to, żeby się rozwijać pod każdym względem i zarabiać pieniądze. Pieniądze dają bezpieczeństwo, zdrowie, spokój ducha i wolność. A jeśli można je zarobić, zajmując się tym, co się kocha, to życie jest piękne" - powiedziała "Twojemu Stylowi".

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Helena Englert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL