Polska aktorka została zaatakowana. Teraz zabrała głos w tej sprawie
W czwartkowy wieczór Agnieszka Warchulska została zaatakowana na jednym z warszawskim osiedli. Grupa nastolatków obrzuciła ją kamieniami i jajkami. W rozmowie z Plejadą aktorka wróciła do tej sytuacji.
W czwartkowy wieczór Agnieszka Warchulska poszła pobiegać w okolicach ulicy Vogla na warszawskim Wilanowie. Tam natknęła się na grupę agresywnych nastolatków, która obrzuciła ją jajkami i kamieniami. W kierunku aktorki powędrowały również wyzwiska.
Relacją z tego wydarzenia Agnieszka Warchulska podzieliła się z fanami w mediach społecznościowych.
"Nie mogę zabrać myśli, nie mogę zebrać słów. (...) Zostałam przed chwilą obrzucona z całej siły kamieniami i jajkami przez przejeżdżających na hulajnogach i rowerach nastolatków. Ja po prostu nie pojmuję, co się dzieje z tym światem, ale on nie idzie w dobrym kierunku. Nigdy nie przypuszczałam, że będę się musiała pilnować i bać przejeżdżających o jakiejś przyzwoitej godzinie w dzielnicy dzieciaków na rowerach i hulajnogach" - powiedziała Agnieszka Warchulska.
"Jeden z tych kamieni przeleciał koło mojej głowy. Usłyszałam: 'Zdechnij s...', 'J... ją'. To były prywatne hulajnogi, takie podkręcone, więc to były dzieciaki z tzw. bogatych dobrych domów. Rowery też były takie z wyższej półki. Jestem po prostu wstrząśnięta" - dodała aktorka.
"Jestem cała w jajkach, ale to nie o jajka chodzi, ale o gest takiej bezinteresownej nienawiści. Zawsze się mówiło o bezinteresownej dobroci, a to jest bezinteresowna nienawiść. To nie jest pomalowanie sprejem przystanku, to nie jest wandalizm. Te dzieci jechały z tymi kamieniami i jajkami przygotowane na to, że będą nimi rzucać w ludzi. Nie wiem, gdzie jako społeczeństwo popełniamy błąd" - podsumowała.
W rozmowie z Plejadą aktorka wróciła do nieprzyjemnej dla niej sytuacji. Powiedziała między innymi, czy zamierza podjąć kroki prawne w tej sprawie.
"Zastanawiam się, co z tym zrobić. Obawiam się, że nic z tego nie wyniknie, bo tam nie ma monitoringu. Nikogo nie rozpoznam, nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Mogę to tylko zgłosić, bo z tego, co ludzie w komentarzach opisywali, sytuacje tego typu już się zdarzały. Może jakiś patrol policji tam się przejedzie wieczorem raz czy drugi" - stwierdziła Warchulska.
Aktorka zauważyła, że część niewłaściwych zachowań dzieci może wynikać ze sposobu, w jaki obecnie są wychowywane.
"Jestem przeciwniczką kar cielesnych dla dzieci. Jestem przeciwniczką wyzywania, umniejszania, wpędzania w poczucie winy. Natomiast jestem zwolenniczką wychowywania dzieci, a mam wrażenie, że w bardzo wielu sytuacjach bezstresowe wychowanie stało się brakiem wychowania w ogóle. Mam wrażenie, że młodzi ludzie zostali puszczeni samopas i to nie jest nawet do końca ich wina. Oni potrzebują ram" - powiedziała gwiazda.
W wywiadzie dla Plejady Warchulska przyznała również, że to wydarzenie spowodowało, że nie czuje się już bezpiecznie we własnym miejscu zamieszkania.
"Do tej pory wydawało mi się, że moja dzielnica jest na tyle bezpieczna, że biegałam nad Wisłą o godz. 21:00 i ewentualnie bałam się dzików. Biegam z gwizdkiem, żeby je w ten sposób odstraszyć. Można powiedzieć, że być może żyłam do tej pory w wilanowskiej bańce. Teraz czuję się mniej komfortowo" - podsumowała.
Agnieszka Warchulska jest znana szerokiej publiczności jako Alicja Schmidt ze sztandarowej produkcji TVP2 "M jak miłość". Jej debiutem aktorskim była rola w "Cwale" Krzysztofa Zanussiego. Później pojawiła się zarówno na małym i dużym ekranie - wystąpiła m.in. w serialach "Sława i chwała", "Pierwszy milion", "Na Wspólnej", "Tak czy nie", "Przystań", "Na krawędzi", "Diagnoza". Widzowie mogli zobaczyć ją także w filmach "Szelest", "Wieża", "Mleko", "Powrót", "365 dni".
Aktorka od lat związana jest z kolegą po fachu Przemysławem Sadowskim. Para ma dwóch synów: Jana i Franciszka.