Kiedyś był gwiazdą kultowego serialu TVP. Jak teraz zarabia na życie?

Zanim w 1998 roku Janusz Onufrowicz dostał rolę policjanta Jasia w "Złotopolskich", ledwo udawało mu się wiązać koniec z końcem. Przez kilka pierwszych lat po ukończeniu studiów aktorskich po prostu biedował. Żartuje z tego, że musiał dorabiać jako barman, ale wtedy wcale nie było mu do śmiechu. W końcu odniósł sukces, ale praca w wyuczonym zawodzie przestała wystarczać mu do szczęścia. Dziś zajmuje się pisaniem mrocznych kryminałów i... tekstów piosenek.

Gdy Janusz Onufrowicz opuszczał w 1994 roku mury łódzkiej filmówki z dyplomem ukończenia studiów na wydziale aktorskim w kieszeni, miał już zagwarantowany etat w jednym z najlepszych teatrów w Warszawie. Szybko jednak okazało się, że w Studio raczej nie rozwinie skrzydeł...

Wiadomość, że Adam Hanuszkiewicz rozważa jego kandydaturę do roli Gustawa/Konrada w autorskiej wersji "Dziadów", spadła na Janusza jak grom z jasnego nieba. Do dziś nie wie, jak to się stało, że wpadł w oko wybitnemu reżyserowi. Faktem jest, że Hanuszkiewicz zaprosił go do udziału w swym spektaklu i w dodatku zaproponował angaż w Teatrze Nowym, którym kierował.

Reklama

Był barmanem w klubie Jerzego Gruzy

Główna rola u Hanuszkiewicza wcale nie otworzyła przed 25-letnim aktorem drzwi do wielkiej kariery.

"Tamte 'Dziady' okazały się nieudane, a poza tym nie dogadywałem się z panem Adamem. Po trzech sezonach podziękowałem mu i od tamtej pory byłem wolnym strzelcem" - wspominał w wywiadzie dla "Nowej Trybuny Opolskiej".

Janusz Onufrowicz cierpliwie czekał na swoją szansę, ale zamiast chodzić na castingi i starać się o role, musiał ciężko pracować, by przeżyć w Warszawie.

"Było ciężko. W teatrze zarabiałem 600 złotych, a za samo mieszkanie płaciłem 450. Dorabiałem jako barman w lokalu Jerzego Gruzy. Pamiętał mnie ze spektakli dyplomowych i zaproponował taką fuchę" - opowiadał po latach na łamach "NTO".

Szczęście uśmiechnęło się do niego dopiero w 1998 roku. Dostał wtedy rolę posterunkowego z komisariatu na Dworcu Centralnym w "Złotopolskich", która przyniosła mu rozpoznawalność. Praca w telenoweli na sześć lat stała się jego głównym źródłem dochodu.

"Sam odszedłem z serialu. To była fajna przygoda, ale męczyło mnie zaszufladkowanie. Chciałem coś zmienić w swoim życiu. Niestety...  nie posypały się nowe propozycje. Żeby nie siedzieć z założonymi rękami, zająłem się pisaniem piosenek" - wspominał na antenie Radia Opole.

Piosenki z jego tekstami śpiewają największe polskie gwiazdy

Jedną z pierwszych "klientek" Janusza-tekściarza była Ewa Bem. Napisał dla niej słynne "SMS-y". Pierwszą wersję tej piosenki co prawda wokalistka wyrzuciła do kosza, ale już druga przypadła jej do gustu.

Janusz Onufrowicz przyznaje, że sprostanie oczekiwaniom śpiewających gwiazd to nie lada wyzwanie.

"Mało kto akceptuje tekst od razu. Moim rekordem jest siedem tekstów do tej samej muzyki dla Kasi Groniec. I żadnego w końcu nie zaakceptowała. Zwykle maksymalnie za trzecim razem udaje mi się trafić w gust wykonawcy" - opowiadał w cytowanym już wywiadzie.

Piosenki z tekstem Janusza mają w swoim repertuarze największe gwiazdy polskiej sceny muzycznej: Kuba Badach, Kayah, Sławek Uniatowski, Tatiana Okupnik czy wspomniana już Ewa Bem.

Aktor ma na swoim koncie ponad 300 piosenek, kilka sztuk teatralnych z głośną, wyróżnioną prestiżowymi nagrodami "Korporacją" na czele, książkę dla dzieci "Margo. Niebezpieczna wyspa" oraz parę mrocznych kryminałów. Jego powieści "Szczątki" i "Mięso" uważane są już za klasykę gatunku. W lutym tego roku do księgarń trafił kolejny thriller jego autorstwa "Umrzesz za sześć godzin".

Pisanie kryminałów i skoki ze spadochronem

Janusz Onufrowicz nie kryje, że gdy jako licealista pisał różne teksty "do szuflady", nawet mu na myśl nie przyszło, że kiedyś właśnie pisaniem będzie zarabiał na życie.

"Marzenia o pisaniu i próby pisania były wcześniejsze niż aktorstwo. Pisałem już w liceum. Aktorstwo i pisanie to dwie rzeczy, które chciałbym robić do końca życia. Tego się trzymam" - wyznał jakiś czas temu w rozmowie z "Super Expressem".

Dziś twierdzi, że udało mu się uniezależnić od aktorstwa, więc może grać dla przyjemności. Nie czeka na nowe role tak niecierpliwie, jak jeszcze parę lat temu.

Ostatnio na małym ekranie mieliśmy okazję oglądać go w 2022 roku (jako Pawła w jednym z odcinków "Komisarza Aleksa" i Grzegorza w kilku epizodach "M jak miłość"), a na wielkim - w 2020 roku (jako policjanta w "Asymetrii").

O życiu prywatnym Janusz nie opowiada w wywiadach. Chętnie za to mówi o swojej wielkiej pasji, jaką są skoki spadochronowe.

"Zanim zacząłem skakać, chodziłem po górach i żeglowałem. Kręcą mnie otwarte przestrzenie. Skakanie ze spadochronem to mój sposób na manifestowanie wolności" - opowiadał "Nowej Trybunie Opolskiej", dodając pół żartem, pół serio, że jego spadochron jest droższy niż jego samochód.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama