Pensjonat nad rozlewiskiem Dom nad rozlewiskiem / Miłość nad rozlewiskiem / Życie nad rozlewiskiem/ Nad rozlewiskiem/ Cisza nad rozlewiskiem
Ocena
serialu
7
Dobry
Ocen: 939
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Najpiękniejsze rzeczy w życiu są za darmo

Przeczytaj, dlaczego Joanna Brodzik, czyli Małgosia Jantar z "Życia nad rozlewiskiem" nie wróży swoim synom wielkiej kariery filmowej!


Po rocznej przerwie Joanna Brodzik wróciła na plan kolejnej serii "Życia nad rozlewiskiem". W związku z tym całe lato spędzi na Mazurach, dokąd na dwa miesiące przeniosła się razem z synami. Żartuje, że jej chłopcy myślą, iż wszyscy ludzie pracują w telewizji i uważają to za coś absolutnie normalnego.

Ucieszyła się pani z powrotu na plan "Życia nad rozlewiskiem" po rocznej przerwie?

- Ten serial jest robiony w trybie, który na obecnym etapie mojego życia jest dla mnie wymarzony. Pozwala mi pracować przez trzy miesiące w roku, a przez resztę czasu przyjmować tylko te oferty, które mi odpowiadają i zajmować się moimi dziećmi. To, że pracujemy tylko latem, jest dla mnie super rozwiązaniem. W tym roku scenarzyści mieli plan, żeby ukraść trochę uroków mazurskiej zimy. Niestety, było za dużo śniegu, więc stanęło na tym, że zdjęcia kręciliśmy pod Warszawą. W pierwszym odcinku będzie można poczuć klimat Bożego Narodzenia. Bohaterowie powspominają wigilijną noc, podczas której wydarzyło się wiele ważnych rzeczy. Będzie to tylko jeden odcinek, ponieważ, jak się okazało, kręcenie zimą jest prawie niemożliwe. Ciężki sprzęt: autobusy, agregaty na ropę i lampy mogłyby nie wytrzymać. Mam nadzieję, że uda się nam jeszcze zrobić jakieś zdjęcia zimą. Ale wracając do pytania, to jest już czwarty sezon tego serialu. Cieszę się, że jest on robiony raz w roku. Spotykamy się tak naprawdę, jakby ten czas nie mijał. Ekipa jest praktycznie ta sama, więc - widząc się po rocznej przerwie na planie - mamy wrażenie, że rozstaliśmy się bardzo niedawno.

Reklama

Wbrew plotce sfabrykowanej przez jeden z tabloidów, wciąż będzie pani grała najważniejszą rolę w tym serialu. Czy widzowie mogą spodziewać się jakichś niesamowitych zwrotów akcji?

- To nie jest serial, w którym niesamowite zwroty akcji są najważniejsze. Zadaniem tej produkcji jest dawać ludziom wytchnienie i pozwalać im na obcowanie z przyrodą, z przestrzenią i z ludźmi, którzy te przestrzeń noszą w sobie. Nie kręcimy serialu kryminalnego i nikt nie będzie nikogo ścigał ze strzelbą, chociaż w tej serii pojawi się trochę wątków dramatycznych. Między innymi moja bohaterka przeżyje moment, w którym jej życie zawiśnie na włosku. Nic więcej powiedzieć nie mogę, ale mam nadzieję, że to zdoła rozbudzić apetyt tych, którzy jesienią będą siedzieć przed telewizorami.

Widzów najbardziej interesują wątki miłosne. Czy Małgosia wróci do swojego byłego męża Konrada? Co dalej z nimi będzie?

- Obecność Piotra Grabowskiego na planie świadczy o tym, że coś się między nimi będzie działo (piękny uśmiech). Więcej nie mogę zdradzić. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że moja bohaterka będzie miała możliwość przekonać się, kim Konrad jest naprawdę i jak ważne jest to, żeby podejmować słuszne decyzje, jeżeli chodzi o mężczyzn.

Czy widzi pani jakieś podobieństwa między sobą a Małgosią Jantar?

- Bohaterka “Życia nad rozlewiskiem" nosi moją fizyczność, więc jakieś podobieństwa są. Jestem typem aktora, który stara się obdarzać swoje postaci cechami wypływającymi ze mnie w sposób naturalny i używać, jak ja to w sposób kolokwialny mówię, różnych końcówek od swojego charakteru. Jeżeli chodzi o Małgosię, to posiada ona pewne cechy, które wyciągnęła z siebie, między innymi nadmierną apodyktyczność. Nie jest to cecha całkowicie mi obca.

Podczas zdjęć kręconych na Mazurach jest pani w stanie choć trochę wypocząć czy jest to wyłącznie bardzo ciężka praca?

- Dwanaście godzin na planie - mimo tego, co donoszą tabloidy - z obciążeniem grania głównej roli, jest dla mnie przyjemnością i wypoczynkiem. Przez ten czas mogę zajmować się pracą i samą sobą, i trochę odsapnąć od dzieci.

Powiedziała pani kiedyś, że najpiękniejsze rzeczy w życiu są za darmo. Czy byłaby pani w stanie przenieść się na łono natury, żeby żyć z dala od cywilizacji?

- Nadal uważam, że to, co najpiękniejsze w życiu, jest za darmo. Sztuką jest natomiast umiejętność korzystania z tych dobrodziejstw. Na łono natury przeniosłabym się bardzo chętnie, ale chciałabym, żeby to łono było dwadzieścia stopni cieplejsze i żeby rzadziej padał deszcz. Wtedy byłoby super. W tym roku pogoda nas nie rozpieszcza i Mazury dają nam mocno popalić. Mam nadzieję, że nie będzie tego widać w telewizji. Toniemy w błocie po kokardy.

Jak udaje się pani pogodzić pracę z opieką nad synami? Synowie nie są smutni, gdy pani idzie na plan? Nie nudzą się na deszczowych Mazurach?

- Jakoś sobie radzę. Zorganizowałam duże ilości kredek, farb i innych pomocy naukowych, żeby im się nie nudziło. Zażywają dużo świeżego powietrza. Są na tyle dużymi i rozsądnymi chłopcami, że wiedzą, że jestem na planie, co robię i co to jest kamera. Dają radę, jak wszystkie dzieci, których mamy pracują. Wiedzą, że jak tylko skończę zdjęcia, to do nich wrócę.

Jak pani dzieci reagują, gdy widzą swoich rodziców w telewizji?

- Reagują dokładnie tak samo jak dzieci chirurgów na obecność gumowych rękawiczek w domu. Dla nich to oczywiste. Większość moich przyjaciół i znajomych jest związana z mediami. Przeczuwam, że oni podejrzewają, że wszyscy ludzie pracują w telewizji i uznają to za coś absolutnie normalnego. Ciocia jest w telewizji, wujek jest w telewizji, mama jest w telewizji, itp., itd.

Czy w chłopcach odzywa się już żyłka filmowców?

- Trudno mi powiedzieć. Jak na razie, odmawiają występów w przedszkolu, więc wielkiej kariery filmowej im nie wróżę, ale wszystko jeszcze może się zmienić.

Jest pani wymagającą czy raczej wyrozumiałą mamą?

- Gdy moi synowie skończą osiemnaście lat i pozwolę im wypowiadać się publicznie, proszę ich o to zapytać. Wystawią mi recenzję, bo ja jestem zupełnie nieobiektywna. Staram się być najlepszą mamą, jaką tylko mogę być.

Jak reaguje pani na bzdury, które czasem prasa brukowa wypisuje na pani temat?

- Jak ktoś przekracza prawo, idę z tym do sądu. Już od dawna nie wiąże się to u mnie z emocjami. Jeżeli jakiś wydawca rewelacją, którą stara się sobie podwyższyć sprzedaż, przekracza prawo, wchodzę na drogę sądową i cierpliwie czekam na wyznaczenie daty rozprawy i nałożenie kary na tegoż wydawcę. Wygrane w sądzie pieniądze najczęściej przeznaczam na cele charytatywne. Uważam, że jest to najrozsądniejsze, co można zrobić z takimi bzdurami.

Czy zaplanowała pani już wakacje?

Mam nadzieję, że po zakończeniu zdjęć do "Życia nad rozlewiskiem" uda nam się wyskoczyć jeszcze z dzieciaczkami na krótkie wakacje. Wybierzemy na pewno miejsce, w którym będzie większa gwarancja pogodowa. Jeżeli jest trochę wolnego czasu, lubię go wykorzystać tak, żeby hycnąć gdzieś, gdzie można coś zobaczyć.

Jak się pani najlepiej relaksuje? Co sprawia pani przyjemność?

Proszę pamiętać, że jestem matką bliźniaków. W wolnym czasie najbardziej lubię odsypiać te wszystkie momenty, w których spać nie mogę. Jeżeli mam taką możliwość, to nie ruszam się i regeneruję.

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Życie nad rozlewiskiem | seriale | Joanna Brodzik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy