Żmijowisko
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 187
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Cezary Pazura w bardzo szczerym wywiadzie


Peja, czyli Ryszard Waldemar Andrzejewski, za bardzo tematu teatru nie drążył, ale Pazura zdążył odpowiedzieć na pytanie, dlaczego trudno go nim spotkać.

Po pierwsze nie otrzymuje propozycji, które by go satysfakcjonowały, a za takie uważa role tragikomiczne lub klasyczne, a po drugie jest związany z prywatnym, warszawskim Teatrem 6. piętro i nie może się wycofać z harmonogramu.

Po tym, jak podpisał kontrakt z tą placówką, regularnie otrzymuje kalendarz, w którym zaznaczone są dni, kiedy musi zagrać i nie może wycofać się z występu, nawet gdyby otrzymał propozycję z Hollywood lub Moskwy (bo - jak zauważył - w obu przypadkach byłby to propozycje intratne).

Reklama

Pazura opowiedział też, jak starał się w czasach komuny dostać do łódzkiej Filmówki, czyli Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera. Za pierwszym razem zabrakło mu punktów za pochodzenie robotnicze, bo jego ojciec był nauczycielem. Peja przerwał mu jednak ten wywód i zapytał o imprezy w akademikach, bo słyszał o tym legendy, a sam nic o takim życiu nie wie, bo nie skończył nawet szkoły średniej.

Pazura zgrabnie uniknął odpowiedzi na to pytanie, opowiedział za to, jak studenci bawili się poza akademikami. A robili to z fantazją. Umawiali się na przykład, że o poranku jedna z koleżanek w tramwaju wypełnionym ludźmi wyjmie z torebki telefon (stacjonarny, bo komórkowych jeszcze wtedy nie było) i zamówi szampana. A na następnym przystanku wejdzie kelner i zapyta: "Kto z państwa zamawiał szampana?".

Peja nie ominął też kwestii znanych ról Pazury. Raper nie ukrywał, że najbardziej zapamiętał go ze świetnych kreacji w latach 90. Jedną z nich była rola Adasia Miauczyńskiego w filmie "Nic śmiesznego" w reżyserii Marka Koterskiego. Pazura wyznał, że w tym filmie ciekawsze od dialogów były didaskalia, które zapisywał aktorom reżyser. Do dziś pamięta przypis do sceny, w której Miauczyński pochyla się na budką telefoniczną.

"I rozjarza się na moment w uśmiechu, w tym, co wiesz" - zapisał reżyser. "Marek, niech on mówi to, co ty napisałeś, bo to jest literatura" - doradził wtedy Koterskiemu Pazura.

Rozmowa zakończyła poważnie, bo Peja zapytał o przyszłość zawodową aktora w dobie pandemii.

"Podczas koronawirusa każdy zastanawia się, co zrobi, gdy nie wróci do zawodu. Żona mnie o to zapytała, a ja jej odpowiedziałem, że jest dużo zawodów na a. A kelner, a majordomus... Kto wie. Zawsze patrzę do przodu, nie zastanawiam się nad tym, co było. W szkole aktorskiej wisiał kiedyś taki napis: 'Premiera nie jest finałem, ale etapem w pracy'. Czyli trzeba zapomnieć, o tym co było i myśleć, co dalej" - stwierdził aktor.

PAP life
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy