Złotopolscy
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 901
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Złotopolscy": Leszek Teleszyński czuje się niepotrzebny! Wszyscy o nim zapomnieli


"Miałem parę przerw w swej karierze, ale widocznie nie zawsze było zapotrzebowanie na aktora takiego jak ja. Nie walczę o role, nie walczę o siebie... " - mówi Leszek Teleszyński, pytany, dlaczego od pewnego czasu tak rzadko pojawia się na małym i wielkim ekranie.

"Reżyserzy najczęściej angażują tych, których po prostu znają, a ja nie jestem aktorem wciąż o sobie przypominającym i cały czas będącym pod ręką" - twierdzi odtwórca roli pilota Krzysztofa Wernera w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie".

Od czasu zakończenia zdjęć do "Złotopolskich" Leszek Teleszyński zagrał zaledwie kilka epizodów serialowych i jedną malutką rólkę filmową. On sam żartuje, że kiedyś został zaszufladkowany jako "amant", a przecież już dawno... stracił warunki, by wcielać się w bawidamków, dla których kobiety tracą głowy.  

Reklama

Dla filmu Leszka Teleszyńskiego odkrył Andrzej Żuławski. Niedawno minęło 50 lat od chwili, gdy młodziutki wówczas aktor zadebiutował w filmie kontrowersyjnego reżysera.

"Andrzej Żuławski rzeczywiście "odkrył" mnie w Teatrze Ludowym w Nowej Hucie, dokąd przyjechał, gdy szukał aktora odpowiadającego jego wyobrażeniom do roli w filmie "Trzecia część nocy". Pofatygował się do Nowej Huty, zobaczył mnie na scenie, zaprosił na zdjęcia próbne i w końcu - po czteroetapowych eliminacjach - zaangażował.

Film był jednak przez ówczesne władze bardzo szybko zdjęty z ekranów. Inny film Żuławskiego - "Diabeł", w którym również grałem, przez lata nie był w ogóle wyświetlany" - wspomina Leszek Teleszyński i dodaje, że tak naprawdę drzwi do kariery otworzył przed nim inny reżyser - Jerzy Hoffman.

"To jego filmy - "Potop", w którym zagrałem Bogusława Radziwiłła i przede wszystkim "Trędowata", w którym wcieliłem się w ordynata Waldemara Michorowskiego - miały ogromną widownię i dały mi największą popularność" - twierdzi.

Leszek Teleszyński był przed laty jednym z najbardziej lubianych przez widzów polskich aktorów. Nawet gdy grał łajdaków, cieszył się sympatią, a kobiety kochały się w nim na zabój...

"Lubię wcielać się w czarne charaktery. Staram się nigdy nie grać... grubą czarną kreską, bo wydaje mi się to po prostu nieciekawe. Zawsze szukam szarości, czegoś pośredniego, staram się każdej postaci nadać cechy ludzkie" - mówił w wywiadzie.

Wielka szkoda, że twórcy seriali i filmów nie mają pomysłu, jak wykorzystać tak znakomitego i charyzmatycznego aktora, jakim jest Leszek Teleszyński. Choć niedawno świętował 73. urodziny, wciąż ma mnóstwo uroku, energii i chęci do pracy. Niestety, od dawna już nie wierzy w to, że wciąż ma przed sobą rolę swego życia.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy