Ranczo
Ocena
serialu
9,9
Super
Ocen: 76123
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

​"Ranczo" wraca na antenę? Nie cichną plotki!

W fanach na nowo zakwitła nadzieja, że kolejny raz zobaczą na ekranie swoich ulubionych bohaterów. Nawet jeśli aktorzy rzeczywiście wrócą na plan, to nie wiadomo czy w pełnej obsadzie. Mało kto wiedział, że jedna z serialowych par w życiu prywatnym nie darzy się sympatią.

Konflikt między aktorami skończył się w sądzie. Chodzi o Magdalenę Waligórską i Arkadiusza Nadera. W czerwcu tego 2015 roku doszło pomiędzy nimi do rękoczynów. 

Po spektaklu w Teatrze Nowym w Zabrzu, w którym grał ukochany aktorki Mateusz Lisiecki, serialowe małżeństwo wdało się w pyskówkę. Doszło do przepychanki, a partner Magdaleny Waligórskiej uderzył Arkadiusza Nadera. Aktor wezwał policję i zgłosił pobicie.

Reklama

"Od wielu lat jesteśmy skonfliktowani, nigdy jednak ten konflikt nie przybrał takich form!" - powiedział kilka dni później Arkadiusz Nader w rozmowie z jednym z tabloidów i oskarżył Magdalenę Waligórską i Mateusza Lisieckiego nie tylko o pobicie, ale również o kierowanie pod jego adresem gróźb karalnych.

Na odpowiedź Magdy Waligórskiej nie trzeba było czekać długo. Oskarżyła Nadera o znęcanie i przestępstwa na tle seksualnym. Produkcja "Rancza" aby uniknąć kolejnych konfliktowych sytuacji, ograniczyła postać graną przez Naderę niemal do minimum.  W 2016 roku

Prokuratura Rejonowa w Zabrzu właśnie umorzyła postępowanie w sprawie nękania, molestowania i kierowania gróźb karalnych. Po zakończeniu

"Rancza" drogi serialowych Koteckich się rozeszły i niemal pewnym jest, że nie pojawią się już na jednym planie. 

Obecnie aktorka rzadko pojawia się na ekranie. W 2016 roku wyszła za Mateusza Lisieckiego. Para wychowuje wspólnie dwójkę dzieci. Arkadiusz Nader w ubiegłym roku zagrał m.in. w kontrowersyjnej "Pętli" Patryka Vegi. O "Ranczu" i konflikcie z serialową żoną woli dzisiaj nie wspominać. Nawet jeśli kontynuacja serialu pojawi się na ekranach, to na pewno zabranie w niej małżeństwa Koteckich. 

Już w grudniu 2018 w Telewizji Polskiej prowadzono rozmowy na temat kontynuacji serialu, a cała ekipa z niecierpliwością czekała na ostateczną decyzję telewizyjnych władz, bowiem okazało się, że zmarły w listopadzie współtwórca jednego z największych telewizyjnych hitów ostatnich lat - Andrzej Grembowicz - pracował przed śmiercią nad scenariuszami nowych odcinków "Rancza".

Przez ponad 10 lat serial przyciągał przed telewizory rekordową liczbę widzów - finałowy odcinek obejrzało aż 6,1 miliona osób, najwyższą oglądalność miał sezon 4. (średnio 8,28 miliona).

Po śmierci Pawła Królikowskiego zapowiadany już od długich miesięcy powrót serialu stanął pod znakiem zapytania. Plotki o kontynuacji kultowego serialu pojawiały się już od długich miesięcy. W końcu na początku 2020 roku potwierdzono, że w czerwcu mają ruszyć zdjęcia do filmu "Ranczo. Zemsta wiedźm".

"Mam w szufladzie scenariusz filmu fabularnego "Ranczo. Zemsta wiedźm". To ostatnie dzieło ś.p. Andrzeja Grembowicza. Dzięki zmianom dokonanym pod kierunkiem Marcina Grembowicza, również scenarzysty, mogę ten scenariusz zrealizować mimo nieobecności ś.p. "Kusego". Na co zatem czekamy z producentem? Na "właściwą pogodę" i sprzyjające wiatry" - pisał roku na Facebooku reżyser Wojciech Adamczyk.

O kontynuacji serialu pisała również jedna z gwiazd "Rancza". '"Ranczo. Zemsta wiedźm' - tak nazywa się filmowa kontynuacja serialowego hitu TVP1. Prawdopodobnie Fani będą musieli udać się do kin, by zobaczyć co się stało z mieszkańcami ich ukochanych Wilkowyj. Pójdziecie do kina?" - pisała na swoim profilu Elżbieta Romanowska.

"Jola to pierwsza poważna rola w mojej karierze. Mam do niej ogromny sentyment. I zawsze będę mieć - dodała w jednym z wywiadów. Co ciekawe, wcześniej mówiła, że w filmie się nie pojawi, bo nie zaproszono ją na zdjęcia. Ponoć aktorkę miała zastąpić gwiazdka "M jak miłość" - Barbara Wypych.

Przez chwilę mówiono również, że do obsady może dołączyć aktor, który pierwotnie miał się wcielać w ekranowego Kusego. W postać malarza z Wilkowyj miał wcielać się znany m. in. z "M jak miłość" Robert Gonera, jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Czy to jego zobaczymy na ekranie w nowej produkcji? Sam aktor nie komentuje tych doniesień. Zaś na pytanie dlaczego odrzucił rolę w serialu, odpowiada krótko: "To były dawne czasy. Wątpię, by chciał na ten temat rozmawiać".


swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama