Policjantki i policjanci
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 5440
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Policjantki i policjanci": Kłopoty to ich specjalność

Serialowa Monika Kownacka i Krzysztof Zapała zdradzają nam czym zajmują się na co dzień i jak trafili na mały ekran.



Pani z aktorki kabaretowej stała się poważną policjantką. To trudne wyzwanie?

Małgorzata Szapował: - W porównaniu do ról, jakie tworzę w kabarecie, ta serialowa nie sprawia mi większych trudności. Wyzwaniem jest tu raczej utrzymanie charakteru postaci przez kilkadziesiąt odcinków...

Pan dla roli w serialu przeniósł się z Krakowa do Wrocławia...

Wojciech Sukiennik: - Przez ostatnie cztery lata żyłem na walizkach. Mieszkałem w Brzesku, Krakowie, Warszawie, Wielkiej Brytanii i we Wrocławiu. Co do Wrocławia, podziwiam to miasto, choć jak na razie tylko zza szyb radiowozu. Jest piękne i pełne historii.

Reklama

Jak współpracuje się panu na planie ze swoim serialowym pięcioletnim synem?

W. S.: - Praca z Dominikiem, serialowym Tośkiem, to czysta przyjemność. Nasze sceny realizowane są sprawnie, bo zawsze jest doskonale przygotowany. Mój bohater jest ojcem samotnie wychowującym syna, jednocześnie pracuje w policji, co wiąże się ze stresem, odpowiedzialnością i ryzykiem. To ciekawie napisana postać, ale wcale nie dlatego zdecydowałem o moim udziale w "Policjantkach i policjantach". Cieszę się, że poza codzienną służbą widzowie mogą też zajrzeć za drzwi jego domu.

Każdy mały chłopak marzy o tym, by zostać w przyszłości strażakiem lub policjantem. Czy tak również było z panem?

W. S.: - W poniedziałek mogę znaleźć się w innej galaktyce, we wtorek spowiadać, w środę biegać z bronią w ręku i nie brać za to odpowiedzialności. Tak, jak w prawdziwym życiu. Cały czas próbuję pracować nad sobą i iść w nieznane rejony wyobraźni. Odkąd pamiętam, zawsze chciałem być aktorem!

Mówi się, że za mundurem panny sznurem. Czy pani zauważyła zwiększone zainteresowanie swoją osobą dzięki roli w serialu?

M. S.: - Jeśli chodzi o mundur, to myślę, że większym zainteresowaniem niż ja cieszy się sierżant sztabowa Monika Kownacka.

Potrafi Pani obchodzić się z bronią. Trenowała pani wcześniej strzelanie?

M. S.: - Teraz już tak. Na początku trochę zajęło mi obycie się z tym rekwizytem, ale po tylu dniach zdjęciowych można powiedzieć, że mam to już we krwi.

Jak reagujecie na popularność? Czy byliście na nią przygotowani?

M. S.: - Na popularność chyba nie da się przygotować, trzeba się po prostu z nią liczyć. Cieszę się, że serial zyskał stałe grono widzów i, że możemy spotkać się w kolejnym sezonie, który przyniesie nowe bardziej spektakularne interwencje policyjne. Widzowie będą również mogli śledzić wątek prywatny mojej bohaterki, u której sporo się będzie działo. Szczęście przeplata się z bezsilnością. Życie wciąż rzuca jej pod nogi kolejne kłody.

Wróćmy do postaci. Potrafi pan wskazać mocne i słabe strony swojego bohatera?

W. S.: - Dobroć to z jednej strony jego mocna strona, a z drugiej przekleństwo. Wszystko zależy od sytuacji. Czasami dobroć odbierana jest jako słabość. Krzysztof lubi pomagać ludziom i czasem dzięki temu odnosi sukces. Ludzie są mu wdzięczni, podziwiają go. Czasem jednak ponosi bolesne porażki. Służba z sierżantem sztabowym Moniką Kownacką wiele dla niego znaczy. Uczy się od niej, przygląda się jej bacznie.  Są w dobrych relacjach zawodowych i prywatnych.

Na zakończenie proszę zdradzić, czy Krzysztof ułoży sobie w tym sezonie życie prywatne? Spotka kobietę, która pokocha jego i syna, czy będzie walczyć o serce matki Tośka?

W. S.: - Zapała kocha Dorotę. Tyle mogę powiedzieć. Nie chcę odbierać przyjemności widzom. A co będzie z nimi dalej? Zapraszam przed ekrany telewizorów. Monika i Krzysztof czekają...

Rozm. Beata Banasiewicz i Paulina Masłowska

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy