Heweliusz
Ocena
serialu
9.3
Super
Ocen: 131
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Szacunek i delikatność. "Ludzie są wstrząśnięci tym, co zobaczyli"

- Ludzie podchodzili do mnie i mówili, że jest to dla nich wielkie przeżycie, że są wstrząśnięci tym, co zobaczyli. A wiemy, że to nie jest łatwy serial - powiedział nam w rozmowie Kasper Bajon, autor scenariusza głośnej produkcji "Heweliusz". - Chciałbym, żeby ten serial zmusił widzów do jakiegoś namysłu, żeby to było oglądanie refleksyjnie - dodał.

Od 5 listopada na platformie Netflix w prawie 200 krajach na całym świecie dostępny jest serial "Heweliusz". Tak spektakularnych scen z efektami specjalnymi na pewno w polskiej produkcji filmowej i serialowej jeszcze nie było. Co jednak istotne, ten serial jest nie tylko świetnie zrealizowany, ale przede wszystkim znakomicie poprowadzony dramaturgicznie i przemyślany, co niewątpliwie jest zasługą autora scenariusza Kaspra Bajona i reżysera Jana Holoubka. Zachwyca oczywiście rozmach realizacyjny, ale nie tylko - zwraca uwagę gra aktorska na najwyższym poziomie, a także zdjęcia, montaż i scenografia.

Reklama

Kasper Bajon jest uznanym scenarzystą filmowym. Ma na swym koncie scenariusze do tak głośnych produkcji, jak "Wielka woda" czy trzy części "Rojsta". Był również drugim reżyserem filmów, m.in. "Kamerdyner", "Daas" i "Śluby panieńskie". W 2025 roku wyreżyserował dla Netfliksa serial "Projekt UFO".

Podczas światowej premiery dwóch pierwszych odcinków "Heweliusza", która odbyła się 18 października w Szczecinie i kolejnego dnia w Gdyni, z Kasprem Bajonem rozmawiała Anna Kempys.

Co było dla ciebie najważniejsze przy pisaniu scenariusza serialu "Heweliusz"?

- Kiedy pisałem ten scenariusz, bardzo ważna była dla mnie delikatność. Chodziło o to, żeby nie epatować tym, co się wydarzyło, ale spróbować tę historię opowiedzieć uniwersalnie, oddać szacunek osobom związanym z tymi wydarzeniami.

Na Pomorzu pamięć o katastrofie promu wciąż jest żywa, choć od tragicznej historii minęły już 32 lata. Jakie to miało dla ciebie znaczenie, że premierowe pokazy "Heweliusza" z udziałem publiczności odbyły się właśnie tam?

- Robiąc ten serial myśleliśmy o tych ludziach. On w jakimś sensie jest dla nich, dla ludzi związanych z morzem, a ja tam spotkałem się z wielką otwartością. Warto było, żeby oni poznali ją jako pierwsi. Po tych seansach ludzie podchodzili do mnie i mówili, że jest to dla nich wielkie przeżycie, że są wstrząśnięci tym, co zobaczyli. A wiemy, że to nie jest łatwy serial.

Od czego zaczynasz tworzenie scenariusza? Czy to jest konkretny bohater, jakaś scena, wokół której obudowujesz wszystko?

- Przede wszystkim szukam bohaterów i szukam konfliktu. Potem jest research, po którym może się okazać, że nie znajduję filmu czy serialu, nie znajduję tej opowieści i to się kilka razy zdarzyło. Tutaj było inaczej. Właściwie już na pierwszym spotkaniu wiedziałem, że będzie z tego scenariusz. Dość szybko znalazłem konflikt i znalazłem bohaterów, a to są elementy dla mnie najważniejsze. Pamiętałem też obraz przewróconego "Heweliusza", który przed laty zobaczyłem w telewizji. On wciąż był ze mną.

Co poczułeś, kiedy obejrzałeś pierwszy raz gotowy serial? Miałeś na pewno wcześniej w głowie jakieś wyobrażenie tego, jak to powinno wyglądać.

- Mam to szczęście, że my się z Jaśkiem [Jan Holubek, reżyser "Heweliusza" - red.] bardzo dobrze rozumiemy. Jak on coś robi, to zawsze jest takie, jak sobie wyobrażałem albo jeszcze lepsze. Nie jestem jednak osobą, która pisząc, wszystko sobie dokładnie wyobraża. Dla mnie scenariusz jest dokumentem dla ekipy, ale jest też dokumentem dramaturgicznym, a dramaturgia jest trochę poza wyobrażeniem, jest bardziej związana z odczuciami. Odczucia, które miałem przy pisaniu, towarzyszą mi zawsze przy oglądaniu. Ale że znam dramaturgię, więc właściwie nigdy nie jestem zaskoczony, bo trudno samego siebie zaskoczyć.

Zupełnie nic cię nie zadziwiło?

- Faktycznie zaskoczyła mnie i to w bardzo pozytywnym znaczeniu tego słowa - Justyna Wasilewska, która jest teraz zdecydowanie moją ulubioną postacią. A jak pisałem scenariusz, to nie była to moja ulubiona bohaterka, w ogóle takiej nie miałem. Justyna zrobiła coś takiego, co bardzo mnie wzrusza. Jest w niej coś, co ze mną bardzo rezonuje. To dla mnie zaskakujące.

Takich rzeczy szukasz też w kinie?

- To trudne pytanie. Szukam opowieści, które mnie zaskoczą. Chcę, żeby ktoś powiedział mi coś, czego nie wiem. Bardzo rzadko takie rzeczy oglądam w kinie, a to mnie interesuje. Mogę oglądać rzeczy, z którymi się głęboko nie zgadzam, które mnie estetycznie denerwują, nudzą, nawet irytują. Ale jeżeli to jest propozycja bardzo autorska, która mówi mi coś nowego albo pokazuje mi coś w zupełnie inny sposób, to tego właśnie w kinie najbardziej szukam.

I co cię ostatnio w kinie zaskoczyło?

- Ostatnio oglądałem film "Nasze królestwo" o korsykańskiej mafii, który bardzo mi się podobał, bo to jest zupełnie inaczej opowiedziana historia o świecie mafijnym. Paul Thomas Anderson mnie zawsze zaskakuje, bo w jakimś sensie jest moim mistrzem. I dwa polskie filmy mnie zaskoczyły. Jeden to "Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej" Emi Buchwald. Czytałem scenariusz "Duchów..." i zaskoczyło mnie potem to, jak teoretycznie kompletnie nie mój film staje się moim filmem. To mnie jakoś dotknęło, bardzo mi się ten film podoba. A drugi to "Franz Kafka" Agnieszki Holland. Kafka jest jednym z najważniejszych dla mnie pisarzy i wydaje mi się, że ten film jest niezwykle ciekawie opowiedziany.

Wracając na koniec do "Heweliusza" - powiedz, czym dla ciebie jest morze? Kiedyś wspominałeś, że czasami żeglujesz - taki żywioł cię przeraża czy może pociąga?

- Mnie to i pociąga, i przeraża. Rzeczywiście w morzu i na morzu bardzo dobrze się czuję. Przy uprawianiu sportów związanych z morzem, czy żeglowaniu, czy byciu nawet na promie, mam takie poczucie, jakbym wrócił do swojego źródła. Nie czuję tego na przykład w górach, one mnie dużo bardziej przerażają. Natomiast mam wielki szacunek do morza, jest mi bardzo bliskie. Czuję, że daje mi energię i przez to zwraca mi moją miłość do niego.

Jak byś chciał, żeby widzowie odebrali "Heweliusza"?

- Chciałbym, żeby ten serial zmusił widzów do jakiegoś namysłu, żeby to było oglądanie refleksyjnie.

"Heweliusz": serial o katastrofie polskiego promu

Zatonięcie promu "Jan Heweliusz" w nocy z trzynastego na czternastego stycznia 1993 roku było największą katastrofą żeglugi cywilnej w Polsce. Prom płynął ze Świnoujścia do portu w Ystad w Szwecji. Z sześćdziesięciu czterech osób na pokładzie (35 pasażerów i 29 członków załogi) uratowało się jedynie dziewięciu członków załogi. Pozostałe pięćdziesiąt pięć pochłonęło morze. Bałtyk w chwili katastrofy miał dwa stopnie Celsjusza. Na morzu szalał sztorm o sile przekraczającej 12 stopni w skali Beauforta, wiatr dochodził do 160 km na godzinę, a fale sięgały nawet około 5 metrów wysokości.

Prace nad serialem "Heweliusz" rozpoczęły się w 2021 roku. W produkcji występują: Magdalena Różczka, Michał Żurawski, Konrad Eleryk, Michalina Łabacz, Borys Szyc, Tomasz Schuchardt, Justyna Wasilewska, Andrzej Konopka, Jacek Koman, Magdalena Zawadzka, Jan Englert, Jacek Beler, Dariusz Chojnacki, Anna Dereszowska, Sylwia Gola, Mia Goti, Mateusz Górski, Marcin Januszkiewicz, Dominika Kluźniak, Bartłomiej Kotschedoff, Mirosław Kropielnicki, Joachim Lamża, Łukasz Lewandowski, Piotr Łukaszczyk, Katharina Nesytowa, Magda Osińska, Michał Pawlik, Piotr Rogucki, Mirosław Zbrojewicz.

Serial jest dostępny na platformie Netflix od 5 listopada w prawie 200 krajach na całym świecie.

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Heweliusz (2025)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL