GLOW GLOW
Ocena
serialu
7,2
Dobry
Ocen: 11
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"GLOW": Wrestlerki wracają na ring [recenzja przedpremierowa]

Tym razem grupa całkowicie różnych od siebie dziewczyn musi poradzić sobie z blaskami i cieniami niespodziewanej sławy, skomplikowanymi relacjami rodzinnymi oraz nowymi wyzwaniami.

Ruth (Betty Gilpin) zmaga się z trudnościami związanymi z rozwodem, Ruth (Alison Brie) przedstawia kolejne pomysły dotyczące programu oraz próbuje naprawić swoje relacje z najlepszą przyjaciółką, a Sam (Marc Maron) stara się pogodzić pracę na planie (co w zasadzie oznacza wyprodukowanie dwudziestu odcinków programu) z wychowaniem krnąbrnej, nastoletniej córki.

Podobnie jak wcześniej i w nowej serii widzowie zobaczą mnóstwo świetnie zrealizowanych scen, w których dziewczyny w kolorowych strojach i z napuszonymi fryzurami będą udawać, że spuszczają sobie nawzajem niezłe manto.

Reklama

Nowe odcinki są także przepełnione specyficznym, absurdalnym humorem, który co prawda nie wszystkim może przypaść do gustu, ale sprawdza się w przypadku "GLOW" doskonale.

Trzeba jednak zaznaczyć, że kiedy w pierwszej serii twórcy przymykali oko na niekiedy obraźliwy wydźwięk niektórych scen, teraz zauważają popełnione wcześniej błędy i śmieją się sami z siebie.

Jest to szczególnie widoczne w czwartym odcinku, prawie w całości poświęconym Tammé Dawson (Kia Stevens). Warto też zwrócić uwagę na kwestie Yolandy (Shakira Barrera), nowej bohaterki, która ciętymi ripostami sprowadza często na ziemię pozostałe dziewczyny.

Mimo, że fabuła serialu jest osnuta wokół wrestlingu, to nie on jednak jest tu najważniejszy. Sceny walk na ringu są w dużej części zabawne, zrealizowane z przymrużeniem oka, jednak siłą "GLOW" są jego bohaterki.

To właśnie zawodowe zmagania i prywatne problemy czy historie każdej z tych pochodzących z różnych środowisk kobiet są siłą napędową serialu.

Relacje między bohaterkami; niespodziewane przyjaźnie; krótkie, emocjonalne sceny, w których poznajemy je bliżej to momenty, kiedy "GLOW" naprawdę... błyszczy.

W drugim sezonie jednym z centralnych wątków pozostała, na szczęście, skomplikowana przyjaźń pomiędzy Ruth i Debbie.

Siódmy odcinek, jeden z najważniejszych w sezonie, to epizod, który obie aktorki - Alison Brie oraz Betty Gilpin - pokazały na co je stać. Aktorki zdecydowanie powinny wysłać Amerykańskiej Akademii Telewizyjnej w ramach nominacji do nagrody Emmy.

Jednym z największych plusów nowej odsłony jest jednak postać Sama. Już w pierwszej serii Sam należał do jednych z najciekawszych postaci, ale w drugiej... Marc Maron w tej roli jest po prostu znakomity.

Plusem jest również ciągle zmieniająca się relacja Sama i Ruth. Ich wątek w drugiej serii trochę mnie zaskoczył, ale jeżeli twórcy dalej pójdą tym tropem to może być bardzo ciekawie.

Wymieniłam plusy, więc teraz czas skupić się na paru minusach nowego sezonu. Po pierwsze, niektóre z ważnych wątków zostają bardzo szybko porzucone; żarty czasami są dość marne. Po trzecie, wydaje się, że o wielu postaciach drugoplanowych zupełnie zapomniano.

Szkoda, ponieważ bohaterki takie jak Carmen (Britney Young), Stacey (Kimmy Gatewood), czy Sheila (Gayle Rankin) są naprawdę intrygującymi postaciami, o których zdecydowanie powinniśmy wiedzieć nieco więcej.

Miejmy nadzieję, że w trzeciej serii (która na sto procent powstanie, biorąc pod uwagę finałowy odcinek) wiele z drugoplanowych bohaterek będzie miało szansę zabłyszczeć.

Drugi sezon serialu "GLOW" zadebiutuje w serwisie Netflix 29 czerwca.

Jesteś fanem amerykańskich seriali? Zalajkuj nasz fan page "Zjednoczone Stany Seriali", czytaj najświeższe newsy zza oceanu oglądaj trailery, galerie, komentuj i czytaj opisy odcinków już dwa tygodnie przed emisją w Polsce.

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy