Skazane Prisoners Wives
Ocena
serialu
8,7
Bardzo dobry
Ocen: 166
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Skazane": "Denerwowała mnie naiwność Marty"

Widzowie „Pierwszej miłości” znają ją z roli roztrzepanej Joasi. Teraz w „Skazanych” Paulina Gałązka ma do zagrania o wiele poważniejszą postać. Jak sobie radzi?



Najmłodsza, najmniej doświadczona, w dodatku w ciąży - to sprawia, że losy Marty z nowego serialu poruszają najmocniej pośród historii innych jego bohaterek?

- Każda z nich ma swój dramat. W przypadku Marty jest to o tyle bardziej skomplikowane, że pochodzi z rodziny zastępczej, nigdy wcześniej nie zaznała prawdziwego ciepła, miłości, a u boku Rafała (Antoni Pawlicki) ziściły się jej marzenia o prawdziwym domu, szczęściu, stabilizacji. Niestety, na krótko - tę idyllę zburzyło nagłe aresztowanie ukochanego, pod zarzutem morderstwa i odtąd świat mojej bohaterki nigdy już nie będzie taki sam jak przedtem, jak sobie wymarzyła.

Reklama

Podobno polubiła Pani tę postać?

- Nie od początku. Przyznam, że denerwowała mnie jej naiwność. Jest takie angielskie słowo - "vulnerable" - które można tłumaczyć "podatna na zranienie" i to określenie doskonale opisuje Martę. Szybko jednak musiała dojrzeć, znaleźć siłę, by stawić czoło prawdzie, odkrywanej w miarę rozwoju zdarzeń - i przyznaję, że tym mi zaimponowała. Taka Marta, odmieniona i zdeterminowana, znacznie bardziej mi się podoba, teraz rozumiem obie.

Zdaje się, że spory wpływ na tę przemianę miała Sylwia (Monika Krzywkowska)?

- Tak, Marta, najpierw nieufna, z czasem zbliży się do doświadczonej i zaradnej Sylwii, która stanie się dla niej wzorem do naśladowania, autorytetem. Podobnie zresztą jak w innym, aktorskim wymiarze, jest nim dla mnie grająca ją Monika Krzywkowska - obdarzona charyzmą artystka, zawsze przygotowana, uśmiechnięta, przecudowna koleżanka.Naprawdę lepiej trafić nie mogłam, jeśli chodzi o partnerowanie na planie. Dotyczy to też Antka Pawlickiego, który okazał się otwartym aktorem i dobrym kolegą.

Obecnie gra Pani w nowo powstającym filmie Andrzeja Wajdy?

- To prawda, rolę mam niewielką, ale to dla mnie i tak ogromne szczęście pracować pod okiem Mistrza - aż serce rośnie! Film opowiadać będzie historię Władysława Strzemińskiego, wybitnego malarza, teoretyka sztuki, twórcy łódzkiej ASP, autora najsłynniejszego podręcznika w tej dziedzinie. Po wojnie, represjonowany przez ustrój, żył w skrajnej biedzie i umarł w zapomnieniu. W postać tę wciela się Bogusław Linda, ja pojawiam się w grupie studentów, zapatrzonych w swego profesora.

Nie jest to Pani pierwsze zawodowe spotkanie z Bogusławem Lindą?

- Reżyserował mój debiut teatralny "Tramwaj zwany pożądaniem" w warszawskim teatrze Ateneum, w którego zespole jestem już od dwóch sezonów. To mój drugi dom.

A mogła Pani pójść inną drogą...

- Rzeczywiście, po maturze dostałam się na stosunki międzynarodowe na UW i szczerze mówiąc, nieźle sobie na tych studiach radziłam. Ale myśl o aktorstwie nie dawała mi spokoju, w tajemnicy więc przygotowałam się do egzaminów do łódzkiej filmówki. Czasem tylko mama narzeka: "Paulinko, mogłaś sobie wybrać normalniejszy zawód...".

Rozm. Jolanta Majewska


Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy