Zakazane imperium Boardwalk Empire
Ocena
serialu
7,2
Dobry
Ocen: 82
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Sprzedała duszę diabłu

W "Zakazanym Imperium" Kelly MacDonald gra Margaret Schroeder - pozornie niewinną działaczkę na rzecz prohibicji, która wpada w sieci Nucky’ego Thompsona. W wywiadzie zdradza nam kulisy pracy z twórcami światowego formatu i opisuje swoje doświadczenia na planie.

Serial "Zakazane imperium" już 27 stycznia będzie miał polską premierę na DVD i Blu-ray. Edycje te to 5-dyskowe wydania, na których, obok 11 godzin pierwszego sezonu serialu, znajdzie się również prawie 90 minut dodatków specjalnych.

Kelly Macdonald urodziła się 23 lutego 1976 w Glasgow, w Szkocji. Jej rodzice rozwiedli się gdy była dzieckiem. Kelly wyprowadziła się z domu, kiedy miała 17 lat. Uczyła się w college'u, ale bardzo szybko rzuciła szkołę. Chciała się zapisać do szkoły aktorskiej, jednak bała się, że przez swoją nieśmiałość nie będzie w stanie się przystosować.

Reklama

Jej kariera rozpoczęła się od roli w filmie "Trainspotting", gdzie zagrała u boku Ewana McGregora. Potem jej kariera potoczyła się błyskawicznie. Mogliśmy ją zobaczyć m.in. w filmach: "Niania", "Gosford Park", "To nie jest kraj dla starych ludzi" i "Marzyciel".

W serialu HBO "Zakazane Imperium" Kelly gra Margaret Schroeder - pozornie niewinną działaczkę na rzecz prohibicji, która wpada w sieci Nucky’ego Thompsona (Steve Buscemi). Za tą rolę otrzymała dwukrotnie nominację do nagrody Złotego Globu. Pierwszy sezon "Zakazanego imperium" od 27 stycznia jest dostępny na DVD i Blu-ray.

W jaki sposób dowiedziałaś się o tym, że zagrasz w serialu "Zakazane Imperium"?

- Moja agentka zadzwoniła i powiedziała, że Terry Winter rusza z serialem telewizyjnym, Martin Scorsese jest producentem i Martin Scorsese reżyseruje odcinek pilotażowy i zapytała, czy nie byłabym zainteresowana.

- Oczywiście byłam, na co ona "Terry chciałby zadzwonić do Ciebie do domu i chwilę z Tobą porozmawiać i opowiedzieć Ci trochę więcej o postaci". Tak więc Terry zadzwonił, rozmawialiśmy i tyle, zaczęłam pracę. Nigdy właściwie nie wypowiedziałam słów "Marzę o roli Margaret, bardzo Ci dziękuję". To było raczej na zasadzie... oto jestem.

Czy Terry powiedział Ci dlaczego wybrał właśnie ciebie?

- Chyba myślał, że jestem Irlandką. Nie wydaj mnie proszę, bo tak naprawdę jestem ze Szkocji. Poza tym mówię wszystkim, że jestem okropną osobą, bo nie oglądałam "Rodziny Soprano".

Czy często zdarza się, że to scenarzysta dzwoni pierwszy?

- Nigdy. Przede wszystkim niespotykane jest już to, że dzwoni scenarzysta. Zwykle robi to reżyser, ale w tym wypadku jest trochę inaczej, bo to scenarzyści ponoszą największa odpowiedzialność. Terry jest liderem. Uważam, że zawsze powinno się to opierać na pisarstwie, a niestety często tak nie jest. Scenariusz jest spychany na drugie, trzecie, czwarte, piąte miejsce na rzecz innych elementów, wiec w tym wypadku wydaje mi się to genialne.

W odcinku pilotażowym Margaret jest niezwykle niewinna, nieco naiwna i ufna, ale już w drugim odcinku, bardzo szybko, sprzedaje dusze diabłu bez chwili najmniejszego wahania?

- Ona nie jest całkiem naiwna; w pewien sposób odgrywa rolę. Tak naprawdę jest całkiem twarda. Grałam już postaci podobne do Margaret - uczciwe, ale posiadające też drugą twarz, w miarę rozwoju akcji w serialu widz dowiaduje się o niej coraz więcej.

Czy musiałaś długo przygotowywać się do roli?

- Cóż, jeśli chodzi o postać Margaret, to ona została dość sugestywnie opisana, ale chciałam dowiedzieć się więcej o czasach, w których żyła, więc przeczytałam kilka książek, które ona mogła wtedy czytać. Nie wkuwałam aż tyle, co inni aktorzy. Ale być może oni musieli lepiej się przygotować do swoich ról.

Jakie to były książki?

- Przeczytałam kilka pozycji Theodore’a Dreiser, "Siostra Carrie". Był też dziennik dziewczyny, która kończy jako prostytutka na ulicy. Jedna lektura prowadziła do kolejnej. Przeczytałam tez "Brooklyn". To zupełnie inny okres, ale wydaje mi się, że bohaterka była dosyć podobna do mojej postaci. No i publikacje o Nowym Jorku i Atlantic City z tego okresu.. i o imigrantach, wszystko co mi wpadło w rękę o imigrantach. Naprawdę się w to wciągnęłam.

Twoja bohaterka doświadcza brutalnej przemocy domowej w pierwszym odcinku. Jak do tego podeszłaś?

- Właściwie bardziej widoczne są późniejsze efekty tej przemocy, niż sama przemoc. Widzisz cienie na ścianie, albo słyszysz odgłosy przemocy, lub widzisz ją oczami dziecka. Myślę, że pozostawienie tego wyobraźni widza było bardzo sprytne. Uważam, że zwykle wyobrażamy sobie rzeczy dużo gorzej, niż gdybyśmy je faktycznie zobaczyli na ekranie.

- Marty dał mi dużo swobody - nawet w kwestii detali. Jest taka scena, gdzie mój mąż, Hans jest wściekły i czuje się przemoc w powietrzu. Margaret jest tego świadoma - chce jedynie wytrwać do końca kolacji, dopóki są obecne dzieci. Kroiłam bochenek chleba i powiedziałam do Marty’ego, "Co by było, gdyby..." -  tak naprawdę chciałam zapytać Martina Scorsese, zaproponować "Co by było, gdyby zadrżała mi ręka, gdy tak trzymam nóż, jakbym myślała "Jeśli będę musiała go użyć... istnieje taka możliwość."

- Ale zanim się zorientowałam kamera już skupiała się na mojej ręce, a Martin był zachwycony. Pracując z innym reżyserem, pewnie bym to powiedziała, ekipa zareagowałaby "Tak, tak, tak" i kręcilibyśmy tę scenę zgodnie z planem. Marty natomiast widzi to, tak jak widz chciałby to zobaczyć. Zauważa to momentalnie.

Terry Winter powtarza, że woli gdy aktorzy trzymają się scenariusza, a Scorsese chce, żeby improwizowali. Czy doświadczyłaś tego?

- Nie jestem zbyt dobra w improwizacji, więc tutaj zgadzam się z Terry’m. Jeśli ktokolwiek chciał zmienić jakiś dialog, którykolwiek z aktorów, musiało to zostać zaakceptowane przez Terry’ego. I w większości przypadków odpowiedź brzmiała "Nie. Róbcie to, co jest napisane." Ale Marty dopuszczał większą swobodę. Myślę, że dla niektórych chłopaków to była niezła zabawa.

Jak pracowało się ze Stevem Buscemi?

- Wspaniale! Wspaniale! Wszystko wydaje się takie proste, gdy osoba, z którą pracujesz jest tak niebywale utalentowana i gdy wiesz, że możesz się spodziewać jego reakcji i że to wydarzy się na planie. To pełna współpraca. On jest wielkim aktorem.

A co możesz powiedzieć o samym kręceniu?

- Moje zdjęcia trwały rok, wciąż na planie i poza nim. Kręciliśmy głównie w halach Studia Steiner na Brooklynie i na pobliskim parkingu, gdzie została wybudowana Promenada Atlantic City. Spory rozmach, podczas gdy w Wielkiej Brytanii zwykle obfitość rozumie się przez zamuloną popołudniową kanapkę.

Uważasz, że moment pojawienia się w telewizji był ekscytujący?

- Tak myślę, zwłaszcza w amerykańskiej telewizji. Telewizja daje naprawdę wspaniałe możliwości reżyserom i przyciąga wiele talentów. Więc tak, jestem dumna z uczestnictwa w tym projekcie.

Wywiad publikujemy dzięki uprzejmości Galapagos Films, wydawcy pierwszego sezonu "Zakazanego imperium".

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy