Dziewczyny ze Lwowa
Ocena
serialu
7,7
Dobry
Ocen: 1148
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Dziewczyny ze Lwowa": Los zetknął profesora z młodą Ukrainką

- W moim profesorze budzi się instynkt opiekuńczy i stara się pomóc młodej ukraińskiej skrzypaczce, która straciła pracę w ojczyźnie - mówi Stanisław Brejdygant, grający Profesora.

Zacznijmy od kilku rysów granej przez pana postaci....

- To profesor muzyki, stary już człowiek, niepełnosprawny fizycznie, mieszkający we własnej willi. Człowiek trochę tajemniczy, trochę mroczny i apodyktyczny. Ma syna, do którego żywi pretensje o to, że ten zamiast zostać artystą, zdecydował się na karierę w biznesie. To dość nietypowa postawa, bo częściej bywa chyba odwrotnie. Rodzice raczej przestrzegają dzieci przed wyborem niepewnej drogi artysty.

Los styka profesora z młodą Ukrainką Uljaną, skrzypaczką, która straciła pracę w filharmonii w rodzinnym Lwowie...

Reklama

- Tak, a w profesorze budzi się instynkt opiekuńczy i stara się jej pomóc. Czy im się uda, widzowie przekonają się przed telewizorem.

Jaki jest pana pogląd na falę imigracyjną Ukraińców do Polski?

- Uważam to za zjawisko dobre, choć wynika z trudnych okoliczności zagrożeń na bliskim nam wschodzie. Ja osobiście jestem autentycznym zwolennikiem imigracji, bo jednolitość narodowościową Polski uważam za jej mankament. Jesteśmy jednym z najbardziej zamkniętych społeczeństw europejskich. Dlatego, choć wiem, że mogę się niektórym narazić, to uważam, że także imigracja z Afryki i Azji, mimo związanych z nią niebezpieczeństw stwarza szansę na pewne rozrzedzenie naszej polskiej monokultury etnicznej.

- Sporo lat spędziłem za granicą, między innymi we Włoszech i w wieloetnicznej Kanadzie i uważam to za wartość. Sam mam zresztą żonę Azjatkę. A wracając do Ukraińców, warto zwrócić uwagę, że są nam oni przecież bardzo bliscy etnicznie i kulturowo, chłonni na Europę, którą przecież w końcu u nas znaleźli, więc nie będzie żadnych problemów z asymilacją.

Jest pan artystą o ogromnym, wszechstronnym, wieloletnim dorobku, nie tylko aktorem, ale także reżyserem, scenarzystą, dramaturgiem, prozaikiem. Ma pan na koncie w sumie setki ról teatralnych, filmowych telewizyjnych w teatrze i serialach. Czy jeszcze czerpie pan satysfakcję z grania?

- Gdybym nie czerpał, nie przyjmowałbym propozycji. To raczej nie może się znudzić, bo w każdym okresie życia gramy zupełnie inne role. Kiedyś grywałem chłopców, teraz grywam godnych purpuratów, jak niedawno w "Drogówce". A że mimo to granie mi nie wystarcza za wszystko, więc jak pan zauważył, zajmuję się dość bogatą paletą twórczą.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Krzysztof Lubczyński

www.dziewczynyzelwowa.tvp.pl

www.dziewczynyzelwowa.tvp.pl
Dowiedz się więcej na temat: Dziewczyny ze Lwowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy