Układ warszawski
Ocena
serialu
6,7
Niezły
Ocen: 143
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Gwiazdy z połamanymi nogami

Gdyby niektóre polskie gwiazdy poszły w ślady Marleny Dietrich, która ubezpieczyła kiedyś swoje... nogi na zawrotną sumę miliona dolarów, byłyby dzisiaj z pewnością najbogatszymi aktorkami w kraju.

To nieprawda, że wypadki chodzą tylko po zwykłych ludziach - ulegają im również sławni, piękni i bogaci. Przekonały się o tym m.in. Grażyna Szapołowska, czyli Róża Jackowska z "Układu warszawskiego", Dorota Stalińska, czyli Euzebia Trefl z "Niani", Anna Majcher, czyli pani Zosia z "Londyńczyków", i Anna Dymna, czyli matka Pawła z "Licencji na wychowanie", uchodząca za rekordzistkę w dziedzinie złamań, urazów i kontuzji. Długotrwała zazwyczaj rekonwalescencja powypadkowa sprawia, że aktorki "wypadają z obiegu" na rok, czasem dwa lata, a ich największym marzeniem staje się... powrót do pracy.

Reklama

Grażyna Szapołowska - o krok od kalectwa

Już prawie piętnaście lat mija od wakacji, które Grażyna Szapołowska zapamięta z pewnością do końca życia. Wypoczywała wtedy w letniskowym domku znajomych nad Jeziorakiem - jednym z mazurskich jezior. Niefortunny upadek spowodował, że kolano gwiazdy zostało - jak brzmiała diagnoza - "całkowicie zgruchotane". Lekarz z karetki pogotowia, która odwiozła aktorkę do szpitala w Iławie, nie wierzył, że Grażyna będzie mogła jeszcze kiedykolwiek normalnie chodzić. Sławny warszawski ortopeda przypadkowo w tym samym czasie spędzający urlop na Mazurach, pozbawił aktorkę złudzeń, że jej kontuzja to tylko niegroźne złamanie. Szapołowską czekała długa i bolesna rekonwalescencja - najpierw w iławskim, później warszawskim szpitalu.

- W szpitalu nie było miejsca dla gwiazd, znanych nazwisk - mówiła tuż po wypadku gwiazda polskiego kina.

- Wszyscy byliśmy równi wobec choroby. Tę naszą garstkę połamańców połączyła ludzka solidarność i prawdziwa, bezinteresowna przyjaźń. Przeżywałam cudzy ból i cierpienia, uczyłam się, że trzeba walczyć do końca - wspomina.

Trwająca kilkanaście miesięcy rehabilitacja - nieustanne ćwiczenia, masaże, zabiegi - Grażyna Szapołowska znosiła z cierpliwością i nadzieją. Kiedy przestała potrzebować laski, by w ogóle się poruszać, poczuła się najszczęśliwszą osobą na świecie. Kiedy okazało się, że może swobodnie chodzić, zrozumiała, że ani kariera, ani sława i bogactwo nie są najważniejsze w życiu.

- Teraz liczą się dla mnie przede wszystkim: zdrowie i sprawność fizyczna - twierdzi aktorka.

Anna Dymna - pechowa rekordzistka

Rekordową liczbę wypadków przeżyła w swoim życiu Anna Dymna. Sama przyznaje, że każda z jej kończyn przynajmniej raz unieruchomiona była gipsowym opatrunkiem. Kiedy na przykład kręciła film na Węgrzech, kierowca wiozący ją z Krakowa nad Balaton zasnął przy kierownicy. Aktorka przez kilka miesięcy leczyła powypadkowe złamania. Z kolei w trakcie realizacji "Królowej Bony" Dymną poniosły konie - doznała wstrząsu mózgu i poważnych uszkodzeń kręgosłupa. Innym razem, gdy jechała na plan "Odsieczy wiedeńskiej", wpadła w poślizg i na długo wylądowała w szpitalu.

- Dziwię się, że jeszcze żyję - śmieje się aktorka.

- Mam kompleks pecha. Umieram ze strachu w samochodzie, windzie, tramwaju, samolocie. Kiedy wchodzę do garderoby, moi koledzy wzdychają z ulgą, że karetka, której sygnał właśnie słyszeli, nie jechała po mnie. Pan Bóg ciągle trąca mnie paluchem, tylko nie mówi, czego ode mnie chce - opowiada gwiazda.

Dorota Stalińska - cudem uniknęła śmierci

O wielkim szczęściu może też mówić Dorota Stalińska, która kiedyś cudem uniknęła śmierci w wypadku samochodowym na skrzyżowaniu w podwarszawskim Sękocinie. Na kierowany przez aktorkę pojazd najechała pędząca z zawrotną szybkością ciężarówka - kilkutonowy kamaz. Dorota do dziś nie wie, jak udało się jej wydostać ze swojego - zamienionego w jednej chwili we wrak - auta. Miejsce wypadku już wcześniej znane było jako jedno z najniebezpieczniejszych skrzyżowań w kraju. Co roku ginęło tu kilkanaście osób. Kiedy Stalińska wyleczyła wszystkie kontuzje doznane podczas kraksy, podjęła starania, aby krzyżówka w Sękocinie i podobne jej miejsca w całej Polsce przestały być "skrzyżowaniami śmierci".

- Pomyślałam wtedy, że nie spocznę, dopóki na pechowym dla mnie skrzyżowaniu nie zainstalowane zostaną światła. Byłam gotowa iść na koniec świata, byle tylko znaleźć pieniądze na ten cel - opowiada aktorka.

Zaangażowanie, determinacja i ogromna siła przebicia Doroty Stalińskiej sprawiły, że dziś kierowcy mogą już bez obaw przejeżdżać przez "czarny punkt" na trasie z Warszawy do Radomia. Modernizacja tego odcinka drogi uszczupliła budżet państwa o prawie milion nowych złotych, ale - jak twierdzi Stalińska - "życie ludzkie jest bezcenne".

Dokładnie rok po wypadku aktorka osobiście wcisnęła przycisk uruchamiający sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu w Sękocinie.

Anna Majcher - "Gdyby kózka nie skakała..."

W zupełnie innych okolicznościach połamała się przed laty Anna Majcher. Aktorka - znana kiedyś z ogromnego temperamentu i niespożytej energii - mogłaby posłużyć za żywy dowód na to, że przysłowia są mądrością narodu. Mowa tu oczywiście o porzekadle: "Gdyby kózka nie skakała..."

- Uwielbiam tańczyć i nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło, że będę kiedykolwiek... zniesiona z parkietu - mówiła w jednym z wywiadów.

- Zaufałam umiejętnościom pewnego producenta i robiłam w tańcu skłon w tył z jednoczesnym wymachem nogi, a on mnie wtedy wypuścił. Leciałam na tył głowy, na potylicę, a nie chciałam sobie uszkodzić rozumu, więc wykonałam pad siatkarski. Nie zdążyłam jednak wyprostować nóg i upadłam na kolana i ręce. Wszystko byłoby w porządku, tyle że mój partner poleciał za mną. Zwaliło się na mnie sto kilkadziesiąt kilo niejakiego Pawła R. Moje kolana legły w gruzach - opowiadała.

Anna Majcher ponad rok dochodziła do pełnej sprawności fizycznej. W tym czasie - jak sama mówi - przeszło jej koło nosa kilka ciekawych ról filmowych i telewizyjnych.

Nigdy dosyć ostrożności!

Lista wypadków, jakim ulegały i ulegają gwiazdy polskiego kina, jest bardzo długa. Nieszczęśliwe stąpnięcia, samochodowe kraksy, brawura w tańcu czy zwyczajny pech - to przyczyny urazów odniesionych przez niektóre tylko aktorki. Grażyna Szapołowska, Dorota Stalińska, Anna Majcher i Anna Dymna pytane, jaka dewiza przyświeca im dzisiaj w życiu, zgodnie odpowiadają: "Nigdy dosyć ostrożności!"

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Grażyna Szapołowska | Anna Dymna | Dorota Stalińska | Anna Majcher
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy