Singielka Ciega a Citas
Ocena
serialu
9,5
Super
Ocen: 2981
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Singielka": Co Paulinie Chruściel dała Elka?

Dla aktorki "Singielka" to było bardzo intensywne półtora roku. Co dała jej rola w tym serialu? Co robi teraz? Zapraszamy do lektury wywiadu.

Od "Singielki" już trochę czasu minęło? Z perspektywy czasu, jak oceniasz, co dała Ci rola Elki?

Na pewno sympatię widzów, z którą spotykam się do dziś i poczucie dobrze wykonanej pracy. Tego, że nie jest to byle jakie, że się podoba i ma sens. Okazało się, że stworzyłam postać, która została zapamiętana i nawet po pewnym czasie wywołuje u ludzi dobre emocje. To miłe. Dodatkowo dałam się poznać z innej - komediowej strony. Do tej pory zawsze słyszałam, że jestem aktorką dramatyczną. Od "Singielki" słyszę z kolei, że jestem komediowa. Z jednej "szufladki" w drugą. (śmiech)

Reklama

A co sądzisz o fali popularności, na której się znalazłaś?

W moim przypadku to już kolejna. Pierwsza przyszła przy okazji "Linii życia", kolejna przy "Na dobre i na złe. Ludzie podchodzą do mnie i nie chwalą mnie za to, że jestem sławna, że zagrałam tytułową "Singielkę". Doceniają to, że dobrze gram - prawdziwie, wiarygodnie, blisko nich. To powód do dumy i radości. Dlatego też jestem zdania, że nie liczy się ilość, a jakość. Mam widzów, którzy chcą mnie oglądać, są ciekawi moich nowych ról - i telewizyjnych, i teatralnych. Choć w środowisku filmowo-serialowym, co kilka lat słyszę: "O, jaka fajna aktorka! Kim ona jest?". Wieczna debiutantka. (śmiech)

To co robiłaś po "Singielce"? Gdzie byłaś, jak cię nie było?

Przez pół roku odsypiałam. (śmiech) "Singielka" to było bardzo intensywne półtora roku. Pracowałam sześć dni w tygodniu po czternaście godzin dziennie. Po zakończeniu zdjęć szybko "wskoczyłam" w próby do spektaklu "Ożenek" w Teatrze 6 Piętro w Warszawie. Tak naprawdę dopiero po premierze "Ożenku" miałam wolne. Przez ten ostatni rok regenerowałam siły, ładowałam akumulatory i wynagradzałam bliskim swoją nieobecność, szczególnie córeczce, która najbardziej odczuła mój i męża brak, jako że razem pracowaliśmy przy "Singielce". Teraz rekompensujemy jej te dwa lata, taką normalną codziennością, której mi przez ten czas brakowało, a która jest dla mnie również bardzo ważna. Ale już pojawia się głód nowych wyzwań zawodowych, zaczyna trochę brakować tej adrenaliny. (śmiech)

Zawodowo jednak coś tam się wydarzyło.

Po "Singielce" wrócił do mnie teatr. Tym razem trochę w innej formie, bo po raz pierwszy w życiu od dwóch lat jestem bez etatu. Do tej pory zawsze byłam związana umową o pracę - a to z teatrem w Poznaniu, a to w Warszawie: Współczesnym i Powszechnym. Teraz gram gościnnie i jest to bardzo fajne doświadczenie, którego początkowo trochę się obawiałam. Okazało się jednak, że w 6 piętrze bardzo mi dobrze, a występując na deskach tego teatru do tego dobrze się bawię. Frajda jest o tyle większa, że spektakl zebrał świetne recenzje, a widownia jest za każdym razem pełna. Do tego dochodzi spotkanie ze wspaniałymi Artystami, moimi aktorskimi autorytetami, którzy pomimo statusu gwiazd, mają w swojej pracy pokorę i rodzaj niezwykłej wolności. W międzyczasie były także role w serialach: gościnna w "Niani w wielkim mieście" oraz drugoplanowa rola w "Za marzenia".

Przez ten czas ucichło o Tobie w mediach. Nie brakuje Ci szumu wokół Twojej osoby?

To prawda trochę się wyciszyło, więc może pora przypomnieć o sobie. (śmiech) Tak naprawdę jestem aktorem, który wychodzi z założenia, że jeśli ma coś przyjść fajnego, to tak będzie. Nic na siłę. Nie jestem zwierzęciem ściankowym. (śmiech) Był nawet taki moment, kiedy doradzano mi bywanie na salonach, ale ja, po prostu, się do tego nie nadaję. To nie jest moja bajka. Zamiast lansować się na salonach, wolę spędzić czas
z rodziną. Chcę dostawać zaproszenia na castingi, nie na ścianki. I może takim podejściem tracę, a z drugiej strony - może wręcz przeciwnie? Cały czas wierzę, że to jest zawód dla długodystansowców.

Jest jednak coś takiego, że jak Cię nie ma w mediach, to nie istniejesz.

Niestety. Większość wychodzi z założenia, że jeśli gazety o tobie nie piszą, to znaczy, że nie żyjesz, nie pracujesz. Ludzie zapominają. To jest chore. To nie ma nic wspólnego z jakością, profesjonalizmem, z tym, że do projektów wybiera się dobrych aktorów czy generalnie artystów. Buntuję się przeciwko takiemu myśleniu. Swój zawód traktuję bardzo poważnie i go bardzo lubię, podobnie jak swoich widzów. Zamiast ścianek zdecydowanie wolę angażowanie się w akcje charytatywne i pomoc.

Wychodzisz z założenia, że znana twarz to nie tylko przywilej, ale też "obowiązek"?

Na pewno jest coś takiego. Myślę, że jeżeli mam taki zawód i mogę go w ten sposób wykorzystać, to warto to robić. Może to też wynika z mojej wewnętrznej potrzeby? Zrobić coś naprawdę dla ludzi. Poznać ich, na moment się przy nich zatrzymać.

Od polityki trzymasz się jednak z dala.

Mam swoje poglądy ale nie widzę powodu dla którego miałabym się nimi na siłę dzielić
z całym światem. Prawnik, który wypowiadałby się na temat średniówki albo politolog piszący o make upie naraziłby się na śmieszność. Szanuję postawę artystów, którzy z wewnętrznego przymusu, poczucia obywatelskiego obowiązku czy tak właśnie pojmowanego patriotyzmu stają na tej czy na innej trybunie, ale to nie jest moja droga. Kogo zresztą obchodzi co o polityce myśli Chruściel?

Czy zawodowo jesteś zadowolona z miejsca, w którym się znajdujesz?

No coś ty, aktor nigdy nie jest zadowolony! (śmiech) Trudno jest zaistnieć i utrzymać się na jakimś zawodowym poziomie. Mnie się to raczej udaje. Cokolwiek mnie zawodowo spotyka, przekuwam na swoje. Nie robię nic byle jak. Kiedyś wymieniałam się doświadczeniami z przyjaciółką, koleżanką po fachu i mówię: "Chciałabym tak teraz kręcić 12 sezon serialu, mając poczucie, że nie muszę się martwić o jutro". A ona mi na to: "A ja chciałabym zagrać rolę taką jak ty". I tak to jest. Nie mam tylko szczęścia do kina. Raz, chyba jeszcze na roku dyplomowym, zagrałam epizod w brytyjskim filmie. Od tej pory brak propozycji kinowych powoduje u mnie małą zawodową frustrację. (śmiech) Ale jak mówiłam, trzeba robić swoje, bo aktorstwo to zawód długodystansowy. I kto wie, co czeka na mnie za rogiem...

Przyjaźń w show-biznesie jest możliwa? Z tego co wiem, zdania wśród artystów są podzielone w tej kwestii.

Oczywiście, że jest możliwa. Chociaż zawsze jest łatwiej przyjaźnić z kimś, kto nie jest dla ciebie konkurencją. (śmiech) Kiedyś Ania Dereszowska, wspaniała aktorka i świetna kumpela powiedziała fajną rzecz: "Staram się nie być zazdrosna, bo to mnie tylko dusi". I naprawdę jest coś takiego. Zazdrość szkodzi nam samym, dlatego staram się czuć jedynie taką mobilizującą, zdrową zazdrość, a nie zawiść. Chociaż, ja w tej branży nie mam super bliskich przyjaciół na życie. Przyjaciół w zawodzie, w pracy - jak najbardziej.

Czy wybierając role po "Singielce", kierowałaś się tym, by byłe one różne od Elki?

To nie była mała rola. Chcąc, nie chcąc, zrosłam się z tą postacią. Musiałam się od niej "uwolnić". Pierwsza rzecz, jaką zrobiłam po ostatnim klapsie na planie "Singielki" - to ścięłam włosy. Potem zagrałam członkinię sekty, mamę dwójki dziewczynek w "Niani w wielkim mieście", w "Za marzenia" gram aktorkę-lesbijkę. Naprawdę mam szerokie emploi. (śmiech) Staram się wybierać to, co jest dla mnie nowe, co może być wyzwaniem. Samo granie dla grania już mnie nie interesuje. Chyba, że dobrze płacą. (śmiech)

Wahałaś się przed przyjęciem roli Ingi w "Za Marzenia"?

Owszem, były wątpliwości. Przez sekundę się złapałam na tym, że uznałam, że nie powinnam tego zagrać, bo ludzie mnie znielubią. A potem oprzytomniałam, powiedziałam sobie: "Paula, weź się w garść, jesteś aktorką!". Początkowo sama nie do końca wiedziałam, jak powinnam ją grać. Scenariusz był utrzymany w stylu komediowym, momentami lekko karykaturalnym. Inga miała być typową celebrytką, mającą swoją świtę i kąpiącą się w blasku fleszy. Tymczasem formatująca serial Olga Chajdas postawiła na realizm, taką lekko młodzieżową kreskę. Musiałam znaleźć środek dla tej postaci. "Zrobiłam" z Ingi lekko sfrustrowaną zdolną aktorkę, która ma swoje tajemnice. Taką inną od tych, które spotykamy na polskich salonach. I okazało się, że wyszło mi to na tyle fajnie, że postać drugoplanowa trafiła w gust widzów oraz twórców serialu, którzy postanowili poświęcić jej więcej uwagi. Scenarzystka Karolina Frankowska zaproponowała mi nawet, żebym pomogła jej zbudować dalsze losy Ingi w 2 sezonie, który, miejmy nadzieję, będzie.

Grając w "Za marzenia" miałaś poczucie, że zabierasz głos w ważnej sprawie społecznej - tolerancji?

Wiesz, głos w ważnej sprawie tolerancji to zajmuje Jurek Owsiak albo Janina Ochojska. Ja gram po prostu w serialu. Chyba, że uznamy ryzykowną tezę pani Ilony Łepkowskiej, że seriale jednak kształcą i wychowują. Jeśli tak jest, to mam nadzieje, że historia Ingi dodała niektórym odwagi, a niektórych oswoiła z tematem. Kiedyś byłam daleka od opinii, że serial może zmieniać czyjeś życie. Teraz, z niepokojem widzę, że może być jednak inaczej. (śmiech)

Na potrzeby roli nosiłaś sztuczną pupę, całowałaś kobietę. Czy myślisz, że dla roli jesteś gotowa na wiele?

No wiesz, całowanie kobiety to jednak nie jest noszenie sztucznego tyłka przez czternaście godzin dziennie. (śmiech) Wydaje mi się, że tak. Na pewno nie miałabym problemu z oszpeceniem się, czy ogoleniem głowy na łyso. Jestem siebie ciekawa, a każde nowe wyzwanie otwiera w tobie pokłady, o których istnieniu nie masz pojęcia. Jestem otwarta na wszystko, ale muszę wiedzieć, że coś jest po coś, muszę mieć przekonanie, że reżyser nie każe mi tego robić tylko po to, żeby robić szum i szukać rozgłosu. Tak było w przypadku mojej przygody z Teatrem Powszechnym, kiedy w pewnym momencie uznałam, że nasze drogi muszą się rozejść.

Jakie plany na przyszłość? Ostatnio wielu Twoich kolegów z "Singielki" znalazło serialowy dom w "Na dobre i na złe", może i Ciebie ponownie zobaczymy w Leśnej Górze?

Ja już tam przecież byłam. Nawet już tam umarłam i to w dość dramatycznym wątku, więc nie sądzę. Zawsze mogę pojawić się jako siostra bliźniaczka Ludmiły... Prosto
z Wenezueli... (śmiech). Nie, to by było już za dużo. Czekamy na decyzje stacji co do kolejnego sezonu "Za marzenia" , szykuję się do kolejnej roli w Teatrze 6 Piętro, jestem w rozmowach w jeszcze jednym z warszawskich teatrów, pokornie chodzę na castingi Zobaczymy...



Rozmawiał Marcin Godlewski  

 


swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy