Przystań
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 277
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Talent odziedziczyła po rodzicach

Córka aktorskiej pary Marii Winiarskiej i Wiktora Zborowskiego koniecznie chciała iść w ślady rodziców, choć ... odradzali jej aktorstwo. W serialu "Przystań" gra swoją pierwszą dużą rolę.

Artystka wciela się w młodą adeptkę sztuki ratownictwa wodnego. Przyznaje, że na chwilę obecną nie dałaby rady uratować tonącego.

"Cały czas się jeszcze tego uczę. Niezwykle trudno jest płynąć używając tylko jednej ręki, a drugą holować tonącego. Ponadto, kiedy człowiek się topi, zachowuje się irracjonalnie, na przykład podtapia osobę, która chce mu pomóc" - zdradza aktorka.

I dodaje: "Jednym ze sposobów ratowniczych w takiej sytuacji jest zanurkowanie i pociągnięcie go pod wodę, tak żeby go podtopić. Wtedy przestaje stawiać opór".

Reklama

Na planie Zborowska poznała dokładnie szczegóły pracy ratownika. Także to, że czasem musi pracować w niezwykle trudnych warunkach, przez co ona musi się do nich dostosować.

"Czasem jest bardzo zimno, ale taki zawód sobie wybrałam i nie ma zmiłuj!" - twierdzi.

Gwiazda"Przystani" wie, że w takiej sytuacji bardzo ciężko jest zadbać o odpowiednią charakteryzację aktorów.

"Charakteryzatorki muszą zapewnić nam makijaż w pełni wodoodporny, ponadto moczenie i mycie włosów kilka razy dziennie nie jest najzdrowsze. Mam nadzieję, że coś mi jeszcze zostanie na głowie po zakończeniu produkcji" - żartuje.

Jej bohaterka - Beata, to spokojna, cicha dziewczyna. Artystka wyznaje, że ta postać jest jej całkowitym przeciwieństwem.

"Jest zaręczona i przez to unika wszelkiego towarzystwa, nie ma mowy o wyjściu do tawerny. Ja taka nie jestem. Jestem bardzo rozrywkową osobą, lubię przebywać z ludźmi" - opowiada.

Aktorka jest córką aktorskiej pary Marii Winiarskiej i Wiktora Zborowskiego i przyznaje, że po rady przychodzi do obojga rodziców.

"Mama bardzo chciałaby doradzać mi we wszystkim. Kiedy na przykład miałam egzamin z piosenki, chodziła za mną i błagała, żebym jej zaśpiewała, to ona mi powie czy dobrze. Tłumaczę jej, że mam już jednego profesora od śpiewu i wystarczy. Bo gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść!" - kończy gwiazda "Przystani".

Tele Tydzień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy