Prosto w serce
Ocena
serialu
7,5
Dobry
Ocen: 1307
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Piękne z małego ekranu

Wampy, dziewczyny z sąsiedztwa czy romantyczne kobietki? Jakie wzorce urody królują na szklanym ekranie? Czy główny bohater książki pod tytułem "Konające zwierzę" - David Kepesh - miał rację, mówiąc o swojej kochance: "Była tak cholernie atrakcyjna, że cokolwiek mówiła, nie miało to znaczenia?".

Skąd najlepiej czerpać kanony piękna? Najszybciej z telewizji. Kultura obrazkowa podpowiada nam, a wręcz sugeruje, co jest "estetycznie wartościowe". Powoli tworzy się kunsztowna spirala: przekaz audiowizualny ma być nie tylko treściwy, ale ma zwyczajnie się podobać. Dlatego zdolne aktorki obsadzane w topowych produkcjach są bohaterkami, których uroda góruje nad osobowością.

Po zakończeniu serialu pani X czy Y, funkcjonuje już z "piętnem" swej atrakcyjnej postaci. Owszem, nie jest to złem i też nie wszystkim to przeszkadza. Przeciwnie, my wręcz jesteśmy dumni z naszych polskich urodziwych aktorek serialowych.

Reklama

Anna Mucha/"Prosto w serce"

Kto dziś pamięta czasy pulchnej wówczas aktorki? Nikt. Dlaczego? Bo po co myśleć o wczoraj, skoro mamy dziś. Wcześniej była skandalizującą (byłą) dziewczyną Wojewódzkiego, teraz jest niezależną aktorką obsadzaną we flagowych serialach największych stacji.

Anna Mucha ekranowy debiut miała u samego Andrzeja Wajdy. "Wieszcz polskiej kinematografii" dostrzegł w niej niespotykaną już, też trochę obecnie niemodną, "dziewczęcość" - powierzchowną cechę, której nie da się wystylizować, nauczyć czy wyrobić. Zwyczajnie należy ją mieć.


Mając dziewięć lat zagrała Sabinkę w poruszającym "Korczaku", a punktem zwrotnym w jej późniejszej karierze była barwna (dosłownie) rola w jednym z najgłośniejszych filmów o Holocauście - "Liście Schindlera" Stevena Spielberga.

Talent aktorki rozwijał się z roku na rok, tytuł za tytułem, sukces za sukcesem, nazwisko za nazwiskiem. Zagrała ponownie u Wajda ("Panna nikt") i u boku zmarłej niedawno Gabrieli Kownackiej - jako jej serialowa córka - w kultowych "Matkach, żonach i kochankach". U Krzysztofa Zanussiego wcieliła się już tylko w rolę sekretarki, a następnie, jako prostytutka Lily, zagrała w największej polskiej komedii "Chłopaki nie płaczą". I cisza...

Dopiero rok 2003 rzucił jej aktorskie koło ratunkowe - angaż w "M jak miłość". Jako serialowa Madzia Marszałek ponownie potwierdziła intuicję Wajdy - była "dziewczyną z sąsiedztwa" - sympatyczną, ciepłą i ładną. Nikt wtedy nie przypuszczał, że pod tym pogodnym uśmiechem dojrzewa do roli seksbomby i skandalistki.

Rola w najukochańszym serialu Polaków przyniosła aktorce stabilizację, ale też olbrzymią popularność. Mucha miała zatem czas i warunki, aby odkrywać talenty inne niż tylko aktorskie.

Była reporterką i podróżniczką zarazem - w programie "Mucha nie siada", miała swoją audycję radiową, udzielała się wokalnie i estradowo ("Jak oni śpiewają").

Pełnię zdolności objawiła na pamiętnym 31. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, podczas którego jako konferansjerka pokazała, co to znaczy mieć dystans do siebie, ostry język i bezkompromisową postawę.

Na forach zawrzało, tabloidy komentowały jej strój i zachowanie. Kiedy po raz pierwszy raz w historii festiwalu, w trakcie jego trwania, "wymieniono" jego prowadzącą (na Tamarę Arciuch) było pewne: Anna Mucha to enfant terrible polskiego show biznesu.

Wtedy też przyjęła propozycję sesji w czasopismie "Playboy" oraz rolę krytycznej jurorki w tanecznym show "You can Dance". Udowodniła tym samym, że czas "Wajdowskiej dziewczynki" przeminął, że ustąpił miejsca femme fatale.

W serialu "Teraz albo nigdy" zagrała Olgę. Świadomą swej seksualności kobietę, która różnymi (nierzadko nieczystymi) sposobami próbuje odzyskać dawną miłość Andrzeja (w tej roli Mateusz Damięcki). Piękna Olga skutecznie podrywa chłopaka, aż jego narzeczona z nim zrywa.

Podobną historię mamy w serialu "Usta Usta", gdzie Mucha gra Anitę. Ta postać, choć już nie tak atrakcyjna wizualnie jak w "Teraz albo nigdy", ma w sobie coś wielce intrygującego. Aktorka tym razem na chwilę wraca do swej "dziewczęcości": jest naiwna i skromna, ale nadal pozostaje kobietą. Dlatego kiedy między Anitą a żonatym Krzysztofem wybucha romans, ta nie przebiera w środkach, by utrzymać namiętność i "grzeszność" ich relacji.

Jednak Anna Mucha stara się wymykać wszelkim klasyfikacjom. Kładzie nacisk na rozwój i zaczyna wybierać role odbiegające od jej dotychczasowego wizerunku.

W styczniu pojawi się serial "Prosto w serce" - historia młodej dziewczyny z prowincji, która przyjeżdża do wielkiego miasta, by rozwijać się zawodowo (jest bokserką!), a znajduje miłość. Partnerem Anny Muchy w tej produkcji będzie serialowy amant Filip Bobek, który wiele razy kradł już serca telewizyjnym bohaterkom.

Czy Mucha będzie w nowym serialu twardą babką (bokserką), słodką dziewczyną z sąsiedztwa (z prowincji) czy może współczesnym kopciuszkiem? Może trzy w jednym, a może jeszcze coś innego? Jest spora szansa na słodką dziewczynę, bo aktorka nie boi się wyzwań i lubi łamać konwencje, co udowodniła przyjmując rolę w filmie "Och, Karol 2".

Anna Mucha wciela się w nim w postać zniewalającej Miry. Tak niby nic nowego, ale aktorka zagra postać zdeklarowanej lesbijki, o której po nocach śni główny bohater - Karol. To jest dopiero novum! Czy zatem dojdzie między nimi do czegoś (należy pamiętać o tym, że Karol to mężczyzna z rozbuchanym instynktem erotycznym), czy nie?

Jedno wiemy na pewno: 21 stycznia (kiedy to film wejdzie na ekrany kin) Anna Mucha, po dziesięciu latach nieobecności na srebrnym ekranie, odsłoni swoje nowe emploi.

Marta Żmuda Trzebiatowska/ "Chichot losu"

Pochodząca z malutkiej miejscowości (liczba mieszkańców nie przekracza 15 tysięcy) Człuchów na Pomorzu aktorka ma już na swoim koncie spore osiągnięcia. Pracę zaczęła na studiach, a po ukończeniu Akademii Teatralnej w Warszawie w ciągu trzech zaledwie lat wspięła się na szczyty popularności.

Zagrała w topowych polskich produkcjach: "Nie kłam, kochanie" (główna rola u boku Piotra Adamczyka), następnie w "Ciacho" (tym razem z Pawłem Małaszyńskim), obecnie oglądamy ją na ekranach dzięki "Ślubom panieńskim" a już za miesiąc w "Och, Karol 2".

Choć jest aktorką wszechstronną - pracuje także w teatrze i współpracuje z niezależnymi reżyserami w niszowych produkcjach (jak na przykład w krótkometrażowej komedii "Wszystko") czy występuje w zagranicznych filmach - kojarzymy Martę Żmudę Trzebiatowską przeważnie z seriali.

Telewizyjną przygodę zaczęła gościnnym udziałem w "Na dobre i na złe", potem wystąpiła w "Kryminalnych", aż trafiła do "Magdy M.". Zagrała tu postać Jagody, młodej i ambitnej praktykantki kancelarii prawniczej, ale też urodziwej flirciary i "knujki". Wtedy (czyli pięć lat temu) miała ciemne włosy i więcej kilogramów. Nie widać było w niej pewnej swych atutów kobiety, lecz "młódkę", która robi maślane oczy do Piotra Korzeckiego (w tej roli Paweł Małaszyński).

Obecnie bardzo się zmieniła. Jest przede wszystkim szatynką, co pozytywnie wpłynęło na jej wizerunek. Jasny kolor włosów bardzo "ociepla" bohaterki, nie inaczej jest w przypadku Żmudy. W serialu "Teraz albo nigdy" gra postać Marty Orkisz, samotnej mężatki. Marta, skończywszy farmację, pracuje w aptece, a jej mąż - bardzo zajęty swoją karierą egoista, nie chce słyszeć o dziecku, jedynym marzeniu żony.

Marta to postać niezwykle pozytywna. Przede wszystkim wielka optymistka, więc nie przeżywa bardzo swych problemów. Nawet kiedy dochodzi do separacji, nie wyobraża sobie zdradzania męża, ponieważ "ma swoje potrzeby". Postać Żmudy to honorowa, lojalna i urodziwa kobieta.

Widzowie bardzo kibicowali atrakcyjnej romantyczce, która czasem pokazała niewinnie pazur.

Trzebiatowska bardzo umiejętnie zbudowała tę postać, łączyła akcenty estetyczne z psychologią postaci. Była na tyle wiarygodna, że w nowym serialu tworzy postać podobną. "Chichot losu" dopiero wejdzie na ekrany telewizorów, jednak już budzi spore zainteresowanie, nie tylko fanów aktorki.

Serial oparto na bestsellerowej powieści Hanki Lemańskiej pod tym samym tytułem. Joanna z "Chichotu losu" ma być nieco ostrzejsza od poprzednich bohaterek Trzebiatowskiej.

Jak mówi sama zainteresowana: "To kobieta samodzielna, ceniąca niezależność. Dużo bierze od życia, zdecydowanie mniej jednak z siebie daje. Pewnego dnia ten uporządkowany świat runie, kiedy serialowa Joanna będzie musiała się zająć dziećmi znajomych. Jestem zodiakalnym Lwem i kiedy głaszcze się mnie po grzywie, jestem grzeczna i ugodowa" - żartuje z siebie aktorka. "Gorzej, gdy przebierze się miarka, bo wtedy pokazuję pazur" - dodaje.

Czy tym razem zobaczymy inne wcielenie pięknej aktorki? Czy na pewno scenarzyści znajdą sposób, aby zbudować przekonujące połączenie między subtelną urodą Marty a zapowiadanym egocentryzmem Joasi?

Przekonamy się niebawem - premiera "Chichotu..." zapowiadana jest w TVP na wiosnę.

Małgorzata Socha/"BrzydUla"

Ma 30 lat i tyle też serialowych ról na koncie. Najwięcej z grona trzech prezentowanych aktorek. Imponujący wynik, ale pokazujący też pokutujące myślenie stereotypami: większość postaci Sochy nie odbiega od siebie charakterologicznie.

Role aktorki w takich produkcjach, jak "Czego się boją faceci, czyli seks w mniejszym mieście", "Panienki" czy "Bao-Bab, czyli zielono mi" (o perypetiach żeńskiego oddziału wojskowego), może są kolorowe, ale za to mało barwne. Twórcy kolejnych projektów nie wysilali się zbytnio, by zaoferować aktorce coś więcej, poza rolami "rozhahanej" intrygantki.

Przełomowym momentem był rok 2008 i rola Violetty Kubasińskiej w hitowej "BrzydUli". Serial bazuje na kolumbijskiej telenoweli, która ma narodowościowe odpowiedniki na całym świecie. Socha co prawda zagrała w nim postać drugoplanową, ale zrobiła to na tyle brawurowo, że po zakończeniu produkcji fani chcieli osobnego serialu o Violli.

Małgorzata Socha stworzyła postać, której próżno szukać w zagranicznych wersjach "BrzydUli". Viola jest uroczo groteskowa - nie jest złą osobą, ale chciwą i egoistyczną, a przy tym na przekór głupiutką. Owszem, przeinacza wszelkie możliwe związki frazeologiczne, ale świadoma swej nieprzeciętnej urody potrafi umiejętnie wykorzystać ją do własnych celów.

Wydaje się, że Socha była idealną kandydatką do roli Voletty Kubasińskiej - mając tak spore doświadczenie w budowaniu takich właśnie postaci "blondynek", nabrała do nich dystansu, a przez to i profesjonalizmu, pokazując również umiejętności komediowe. Tym samym ostatecznie zanegowała stereotyp pięknej, acz nierozgarniętej blondynki.

To przekonanie wzmocniła rolą Zuzy w "Na Wspólnej", gdzie wzrusza i buduje napięcie jako dziewczyna chora na AIDS. Pokazuje, że uroda nie chroni człowieka przed nieszczęściami.

Przed Małgorzatą Sochą wielka szansa: w filmie "Och, Karol 2" gra narzeczoną głównego bohatera. Wierną, kochającą i naiwną. Jednak kiedy dowiaduje się, że nie ma Karola na wyłączność, szykuje plan zemsty doskonałej. Czy będą to pomysł z kosmosu, na wzór Violi z "BrzydUli"?

Mucha, Żmuda, Socha. Utalentowane aktorki, ale i atrakcyjne kobiety. Wszystkie ładne, lecz każda inna. Obecnie bardzo popularne, lecz co będzie za dekadę, kiedy ich atuty zbiją młodsze koleżanki?

W myśl zasady: prawdziwy talent sam się obroni, nie ma się o co martwić. Prawda drogie panie?

PRZECZYTAJ TAKŻE:

Czy uroda w życiu pomaga?

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy