Powiedz tak!
Ocena
serialu
9,1
Super
Ocen: 875
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Powiedz TAK!": Artysta, nie celebryta!

- Do kariery podchodzę zdrowo. Tak zostałem wychowany – mówi 24-letni aktor, który, jak zapowiada, dopiero nabiera wiatru w żagle!

Twoja przygoda z aktorstwem rozpoczęła się przypadkowo. Dziś granie to już droga życiowa czy nadal zabawa?
- Nie ma co ukrywać, że jest już to mój sposób na życie. Jedno z trzech źródeł utrzymania. Poza kwestią finansową zapewnia mi jeszcze stabilność psychiczno-życiową, bo chyba nie ma innej rzeczy, która sprawiałaby mi tyle radości. Jestem szczęściarzem, którego hobby przerodziło się w zawód. Obecnie dużo pracuję, co mnie bardzo cieszy. Wiem też, że równie sporo pracy przede mną, gdyż aktorstwo to ciągły proces doskonalenia siebie i swoich umiejętności.

Reklama

Kiedy uświadomiłeś sobie: "To jest to. Chcę grać!"?
- Wydaje mi się, że do "Bejbi blues" miałem zdrowe podejście. Traktowałem ten film jako przygodę - coś, co będzie miało początek i koniec - która zweryfikuje, czy się do tego nadaję. Kiedy jednak na premierze podeszła do mnie agentka, zresztą jedna z lepszych w kraju, i powiedziała, że chce podjąć ze mną współpracę, pojawiła się taka myśl: "Wow! Jest potencjał i może się zadziać". A w ślad za nią przyszło rozważanie, co zrobić, żeby być coraz lepszym, jak zdobyć warsztat oraz poznać teorię. Szybko zacząłem ten plan wdrażać w życie.

To czemu więc nie szkoła filmowa, a dziennikarstwo?
- Kiedy był czas podejmowania decyzji o wyborze studiów, byłem na początku swojej przygody z "Bejbi blues" i nie myślałem poważnie o aktorstwie. Dostałem się na UW. I cieszę się z tego, bo studia pozwoliły mi rozwinąć się jako człowiekowi, a w perspektywie i aktorowi. Po nauce skupiłem się na graniu. Mam jednak nadzieję, że swojej edukacji jeszcze nie zakończyłem. 

Od tamtego czasu pojawiałeś się na ekranie, ale to w 2016 rok wszedłeś z impetem.
- Rzeczywiście ten rok jest intensywny. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że przełomowy. Śmieszna sprawa. Nie jestem przesądnym i "wróżbowiernym" człowiekiem, ale tysiące lat temu Chińczycy zapisali, że 2016 będzie rokiem zodiakalnej Małpy, a ja - rocznik ’92 - jestem  Małpą. Już pod koniec ubiegłego czułem dobrą wibrację na nadchodzące 12 m-cy, że mogą dziać się dobre rzeczy. I tak się stało. Aż jestem ciekawy, co przyniosą
kolejne tygodnie.

Możemy oglądać cię w "Powiedz TAK!". Trochę czasu minęło od prac nad tym serialem...
- To prawda. Nakręciliśmy go jakieś dwa lata temu, a pilota jeszcze wcześniej, co widać choćby po mojej fryzurze (śmiech). Już wtedy nastąpił skok, zmieniła się koncepcja, ekipa. Pierwotnie nastawione było to na styl  piękni i młodzi", później postawiono na prawdę, co, uważam, wyszło na lepsze...

Grasz też w "Singielce"...
- Bardzo lubię postać Igora i uwielbiam pracę na planie "Singielki". Pierwszy raz mam taki materiał do zagrania. Chłopaka, który nie jest nacechowany tylko sympatycznymi emocjami. Gnojka, ale przy tym posiadającego swój urok.

Bartek czy Igor - do którego bliżej Nikodemowi?
- Trudno to stwierdzić. Zapewne w jednym i w drugim jest mały pierwiastek mnie, ale jednak obie postaci różnią się ode mnie. Różnią się też od siebie. I dobrze! Najbardziej uwielbiam moment budowania postaci i obierania kierunku jej prowadzenia. 

W "Powiedz TAK!" łączysz swoje dwie pasje: aktorstwo i muzykę. Wiem, że jesteś DJ-em, ale czy, jak w serialu, grasz na gitarze?
- Moje życie od początku kręci się wokół dźwięku. Staram się tak je prowadzić, by łączyć te dwie sfery - obrazu i brzmienia. I owszem, potrafię i lubię grać na gitarze. Jednak ostatnio najbardziej zdominowały mnie działania
wokół mojej firmy RCM (rc-m.pl) - management muzyczny, opieka nad artystami etc. To jest moje hobby, w którym wyczuwam pierwiastek misji. Brzmi poważnie, ale wychodzę z założenia, że to, co możemy zmieniać, to
małe rzeczy wokół nas, które później efektem domina oddziałują dalej. Chciałbym, by nasza działalność prezentowała fajną jakość polskiej sceny muzycznej. Te trzy sfery intensywnie prowadzę, przez co miewam tygodnie, kiedy niewiele śpię.

To skąd nadal masz energię?
- Dla mnie dopalaczem jest dźwięk i moment, kiedy pada słowo "akcja". Adrenalina związana z tym, że robimy, co lubimy, daje nam energię i kopa do działania.

A wracając do muzyki, jak czujesz się przed mikrofonem?
- Nie śpiewam, ale chciałbym, więc może kiedyś spróbuję. Na razie nie potrafię (śmiech). Nie można robić wszystkiego na raz, ostatnio jednak bardziej niż muzyce, poświęcam się aktorstwu. Doba jest za krótka, a gdy był jeszcze "Taniec z gwiazdami", to już totalnie nie miałem czasu na nic, starałem się pamiętać, by zjeść (śmiech).

Intensywny rok to także popularność. Jak reagujesz na określenia typu "nowe ciacho telewizji"?
- Uśmiecham się. Wolałbym jednak funkcjonować i budować swoją pozycję na podstawie nie wyglądu, a pracy i dorobku. I myślę, że każdy powinien nie tylko zadowalać się wygodami życia, ale mierzyć się z niewygodami - wyzwaniami.

Mówiąc o tych drugich... Jeszcze jakiś czas temu funkcjonowałeś przez pryzmat jednego ze swoich dawnych związków.
- Pytanie, co bardziej ludzi i media interesowało: że były chłopak, czy że kogo? (śmiech)

Wakacje - odpoczynek czy praca?
- Wakacje pod znakiem "Singielki" od czerwca do września. Ale mam nadzieję, że uda się chwilę odpocząć, wyjechać gdzieś. Dobrze jest podróżować. Podróże kształcą, po prostu. W zeszłym roku byłem w Chinach. Ta wycieczka dużo mi dała. Plecak na ramię i w drogę (śmiech). Tylko tak można odkryć prawdę, która często jest inna, niż ta nasza.

A po wakacjach?
- Coś się tam rysuje, ale poczekajmy do realizacji... Na pewno myślę o dalszej edukacji oraz rozwijaniu siebie - nauka jazdy konnej czy prawo jazdy na motocykl.

Motor? Po odcinku "Strażaków", w którym twój bohater ginie pod kołami autokaru?
- Pierwszy raz mój bohater umarł. Rzadko oglądam swoje występy, ale ten odcinek obejrzałem i przyznam, że widok siebie martwego na ekranie spowodował, że przeszedł mnie dreszcz, a wraz z nim myśl: kurde! W sumie nawet teraz brak mi słów, by opisać to uczucie. A co do motocykla... Spokojnie, nie planuję ścigacza (śmiech), jedynie jakiś fajny motocykl, na którym będę mógł się poczuć wolny!

Rozm. Marcin Godlewski

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy