Paradoks
Ocena
serialu
6,1
Niezły
Ocen: 110
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Lubi pracować z pasjonatami

Andrzej Zieliński, czyli podinspektor Jacek Zieliński z "Paradoksu", lubi pracować z reżyserami, którzy traktują swój zawód jak pasję i nie mają... kompleksów.



- Nigdy nie żałowałem, że zostałem aktorem, ale zdarzało się, że byłem wkurzony, gdy musiałem robić coś, na co nie miałem ochoty. To wystarczyło, by złapać doła - mówi Andrzej Zieliński.

Aktor tłumaczy, że kiedy podejmuje się pracy nad jakimś projektem, zawsze wierzy, że wyjdzie z tego coś ciekawego.

- Jeśli nie wychodzi, zastanawiam się, dlaczego. I niemal zawsze okazuje się, że przyczyną niepowodzenia był brak porozumienia między ludźmi, z którymi pracowałem - twierdzi.

Kiedyś Andrzej Zieliński nie umiał ze spokojem przyjmować nawet drobnych niepowodzeń, denerwował się, wybuchał. Dziś, po latach pracy, inaczej patrzy na swój zawód i potrafi się już opanować, gdy coś go drażni lub denerwuje.

Reklama

- Najlepiej pracuje mi się z reżyserami pozbawionymi kompleksów, czyli takimi, którzy wiedzą, czego chcą, potrafią przekonać innych do swoich racji i nie upierają się przy swoim, gdy tej racji nie mają - mówi, dodając, że najciekawsze rzeczy, w których uczestniczył jako aktor, zrobił pod kierunkiem reżyserki Agnieszki Glińskiej.

- Jest niezwykle wnikliwą osobą, ale patrzy na ludzi i relacje między nimi w dość prosty sposób - normalnie! Ma przy tym niesłychany dryg do pracy z aktorami, wyciąga z nas to, co mamy najlepszego, więc współpraca z nią jest wielką przyjemnością i radością - twierdzi.

Andrzej Zieliński przyznaje, że gdyby jakiś młody człowiek wahający się przed wyborem zawodu zapytał go, czy warto być aktorem, powiedziałby mu, że warto, ale odradzałby - jak żartuje - pakowanie się w aktorstwo.

- Za dużo w tym zawodzie niewiadomych i coraz mniej pracy, żeby z czystym sercem namawiać kogoś do bycia aktorem - mówi.

W przypadku Andrzeja Zielińskiego wybór zawodu był sprawą... przypadku.

- Moi koledzy, którzy razem ze mną dostali się do szkoły teatralnej, brali wcześniej udział w konkursach recytatorskich albo należeli do amatorskich teatrów, a ja nigdy nie miałem nic wspólnego z czymś podobnym. Ktoś po prostu mi zasugerował, że mógłbym ewentualnie zdawać do szkoły teatralnej. Miałem wtedy kompletną sieczkę w głowie, niewiele wiedziałem o sobie i o życiu, w ogóle nie wiedziałem, czego naprawdę chcę, więc poszedłem na egzaminy wstępne bez jakichkolwiek nadziei, bez oczekiwań i bez marzeń.

Przyjęli mnie i tak to się zaczęło - wspominał w wywiadzie.
 

Agencja W. Impact
Dowiedz się więcej na temat: Andrzej Zieliński | seriale | Paradoks
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy