Na sygnale
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 6062
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na sygnale": Został ratownikiem w osiem dni

Konrad Darocha w "Klanie" wciela się w postać Miłosza, faceta Bożenki. Teraz młody aktor rozpoczyna przygodę z kolejnym serialem - spin offem popularnego "Na dobre i na złe" - "Na sygnale". Gra tam ratownika medycznego Adama - obdarzonego poczuciem humoru profesjonalistę, który boi się tylko swojej zaborczej żony.

Czytaj także: Bożenka z "Klanu" straciła wianek!

Większość bliskich Konrada Darochy jest związana ze służbą zdrowia, ale on nie poszedł w ich ślady - wybrał aktorstwo. Dzięki roli w nowym serialu TVP 2 "Na sygnale" w pewnym sensie może nawiązać do rodzinnych tradycji.

Jak to możliwe, że nie zostałeś lekarzem?

- W czasach licealnych, gdy myślałem o przyszłości, poważnie zastanawiałem się, czy nie zdecydować się na studia medyczne. Dawało o sobie znać obciążenie rodzinne; zdecydowana większość moich bliskich jest związana ze służbą zdrowia w różnym wydaniu. Ostatecznie nie poszedłem w ich ślady i ukończyłem Akademię Teatralną w Warszawie. Prawdopodobnie przeraziła mnie świadomość, jak dużo informacji trzeba przyswoić, żeby zostać lekarzem - chyba nie byłbym w stanie się z tym zmierzyć (śmiech). Kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdyby nie ta przeszkoda, zwłaszcza że odnalazłbym się w tym zawodzie. Tak myślę. Kiedy w mojej obecności ktoś potrzebuje pomocy, zazwyczaj jestem obok jako pierwszy. W takich sytuacjach nie paraliżuje mnie strach.

Ostatecznie nie zostałeś czarną owcą w rodzinie, bo od niedawna - dzięki roli w serialu "Na sygnale" - masz w pewnym sensie do czynienia ze służbą zdrowia.

- Gdy dostałem rolę w "Na sygnale", powiedziałem zadowolony moim bliskim, że musieli studiować sześć lat, a potem przez dwa lata uczyć się zawodu podczas specjalizacji, tymczasem ja zostałem ratownikiem w ciągu ośmiu dni (śmiech). To były, oczywiście, żarty, ale faktycznie, dzięki tej roli, choć trochę mogę nawiązać do rodzinnych tradycji. Mój tata jest pediatrą, mama - magistrem farmacji, wujek lekarzem chorób wewnętrznych, jego syn studiuje na medycynie, a mój brat z żoną aktualnie odbywają specjalizację. Znam sposób bycia osób związanych ze służą zdrowia. Wiem, o czym rozmawiają, jak się zachowują w domu, gdy wracają z pracy. Teraz - jako serialowy ratownik medyczny - mam możliwość obserwować ten świat od kuchni. Poznaję wszystkie czynności i zasady działania związane z tą pracą. Gdy patrzy się na ekipę karetki z boku, można tego nie dostrzec, ale ci ludzie nie mogą przekraczać narzuconych im procedur. Muszą przestrzegać wielu zasad, które dotyczą między innymi transportowania pacjenta, wykonywania wkłuć, podłączania pod aparaturę mierząca ciśnienie czy saturację.

Serial będzie aż tak szczegółowo ukazywał pracę ratowników medycznych?

- Staramy się jak najdokładniej odwzorować przebieg akcji ratowniczych. Oczywiście jesteśmy ograniczeni czasem, bo odcinek trwa dwadzieścia minut, a reanimacja często nawet ponad godzinę. Wyciągamy esencję - to, co w pracy ratowników medycznych najważniejsze. Zmiany stanu pacjenta, newralgiczne momenty. Każdy odcinek "Na sygnale" jest skrótem tak zwanej złotej godziny, czyli kluczowych chwil dla poszkodowanego, które mają decydujący wpływ na stan jego zdrowia, a często życie. Pacjenci są w różnym stanie, czasami trudno się z nimi porozumieć, paraliżuje ich strach, są pijani, pod wpływem narkotyków, nie potrafią powiedzieć, co im jest, jakie biorą leki, czy na coś chorują. Widzowie zobaczą, jak w różnych sytuacjach radzą sobie członkowie pogotowania ratunkowego, zajrzą do karetki i poznają kulisy tej pracy.

Reklama

Komu przede wszystkim możesz polecić ten serial?

- Serial "Na sygnale" skierowany jest do szerokiego grona odbiorów. Każdy z widzów w jakiś sposób zetknął się z pogotowiem ratunkowym - niektórzy korzystali z jego pomocy osobiście, inni słyszeli o nim w kontekście kogoś bliskiego. Teraz będą mogli zobaczyć, na czym polega praca ratowników, że ich zadaniem jest ratować, a nie leczyć. Mają utrzymać poszkodowanego jak najdłużej przy życiu i zawieźć go do szpitala. To bardzo trudny zawód, który mogą uprawiać nieliczni. Wymaga predyspozycji psychicznych, trzeźwości umysłu, wydolności i siły. Ratownicy medyczni, to nie przesada, są tytanami. Oglądając "Na sygnale" będzie można przekonać się, jak różne charaktery mają ci ludzie, jak układają się między nimi relacje, jak zachowują się w sytuacjach stresowych i wtedy, gdy mogą pozwolić sobie na trochę luzu. 

Czy możesz uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć coś więcej o Adamie, którego grasz?

- Adam jest, jak już wspomniałem, ratownikiem medycznym. Pracuje w pogotowiu od niedawna, w przeciwieństwie do bardzo doświadczonego lekarza Wiktora Banacha (Wojciech Kuliński - przyp. aut.), swojego bezpośredniego przełożonego. Adam ma żonę Basię, która jest twardo stąpającą po ziemi księgową. Trzyma mojego bohatera pod pantoflem, ale on się w takim układzie odnajduje; mimo że czasami trochę narzeka, jest szczęśliwy. Jako jedyny z bohaterów serialu ma bezpieczną przystań. Po pracy wraca do domu, do małżonki, może odpocząć, odreagować i bardzo to docenia. Co jeszcze można o nim powiedzieć? Jest wyjątkowo wesołym człowiekiem, z poczuciem humoru, lubi żartować, ale gdy zaczyna się akcja, zamienia się w profesjonalistę. Jest skoncentrowany i sumiennie wykonuje polecenia przełożonego. Ta koncepcja nie jest wyssana z palca, to jeden z modeli ludzkich osobowości w służbach ratunkowych. 

Czy w związku z tym, że grasz w "Na sygnale", będziesz musiał zrezygnować z roli w "Klanie" i ograniczyć pracę w teatrze?


- Zdjęcia do serialu "Na sygnale" w żaden sposób nie ograniczają moich innych zajęć zawodowych. Cały czas gram Miłosza w "Klanie" i nie ma żadnych przesłanek, które wskazywałby, że przestanę. Nic nie zmieniło się także w kwestii teatru, wciąż spędzam w nim dużo czasu, z czego jestem bardzo zadowolony, bo zawsze powtarzam, że to mój dom. Uczyłem się w Akademii Teatralnej i zadebiutowałem jako zawodowy aktor w teatrze. Scena jest dla mnie najważniejsza. 

W jakim teatrze można cię zobaczyć?


- Jestem związany z kilkoma scenami w Warszawie. Pierwsze kroki stawiałem w Teatrze Scena Prezentacje. Grywam w Teatrze Żydowskim w spektaklu "Koszałki opałki" i Teatrze Muzycznym Roma w "Małym Księciu", gdzie wcielam się w trzy postaci - króla, pijaka i geografa. Można mnie także zobaczyć w sztuce "Fredro dla dorosłych - mężów i żon" Teatru 6. Piętro. Obecnie biorę tam również udział w próbach do "Bromby w sieci". Premiera odbędzie się w marcu. 

Nie przesadzasz, mówiąc, że teatr to twój dom...


- Mam sporo pracy w teatrze, ale staram się jak najczęściej bywać w moim prawdziwym domu, bo tam czuję się zdecydowanie najlepiej. Jeżeli człowiek zawodowo zajmuje się wywoływaniem w ludziach emocji, wcale nie musi być na co dzień wulkanem energii i duszą towarzystwa. Jestem tego dobrym przykładem. Praktycznie nie wychodzę na imprezy, nie bywam, jeśli nie pracuję, odpoczywam w domu. Taki ze mnie nudny człowiek (śmiech). 

Rozmawiał Kuba Zajkowski

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Konrad Darocha | Na sygnale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy