Na sygnale
Ocena
serialu
8
Bardzo dobry
Ocen: 6057
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Na sygnale": Typ psychopatyczny

Marcin Grzymowicz uczy śpiewu, jest wokalistą jazzowym, specjalistą public relations oraz aktorem. Stanisław, którego gra w „Na sygnale”, to jeden z najczarniejszy charakterów w polskich serialach.

W nowym sezonie nie zmieni się na lepsze - będzie szantażował podwładnych, uprzykrzał życie swojej żonie Annie i zostanie oskarżony o celowe krzywdzenie pacjentów!

Jesteś bardzo miłym człowiekiem, czyli zupełnym przeciwieństwem Stanisława, którego grasz w "Na sygnale".

- Mam wrażenie, że Stanisław jest odbierany jako bardzo zły człowiek, ponieważ widzowie postrzegają go w określonym kontekście. Na tle tego, co się dzieje w danym odcinku, w serialu i pozostałych bohaterów. Ja zajmuję się jego racjami i patrzę na niego z innej perspektywy. Tym człowiekiem coś powoduje, jego zachowania z czegoś wynikają.  Moim zdaniem walczy o swoje.

W nowym sezonie "Na sygnale" pojawią się wstrząsające oskarżenia pod jego adresem. Może jednak Stanisław jest po prostu złym człowiekiem?

- Potocki zostanie oskarżony, że celowo wyrządza krzywdę pacjentom. Na razie to nie jest czytelne, dotąd nagraliśmy sceny z dwoma sytuacjami wzbudzającymi wątpliwości. Według mnie nie jest zdolny do takich zachowań, ale coś może być na rzeczy. Gdy dostałem rolę w serialu, wręczono mi opis charakteru Stanisława. Pojawiło się tam sformułowanie "typ psychopatyczny"...
 
Czy Annie uda się uwolnić od Stanisława. Dostanie rozwód, o który walczy?

- Ostatecznie spotkają się w sądzie. Nagraliśmy już bardzo ciekawą z perspektywy aktorskiej scenę, w której nasi bohaterowie biorą udział w rozprawie. Martyna (Monika Mazur - przyp. aut.) stanie oko w oko z Potockim i Anią (Lea Oleksiak - przyp. aut.). Jakie złoży zeznania, okaże się niebawem. Wcześniej Potocki będzie próbował szantażować różne osoby pracujące na SORze, gdzie jest szefem, żeby zeznawały na jego korzyść.

Czy rola w "Na sygnale" przysporzyła ci popularności?

- Nie, na co dzień nic takiego nie odczuwam, za to zauważam pewne zainteresowanie wirtualne. Odwiedziłem kiedyś w internecie forum fanów serialu, gdzie znajduje się dyskusja dotycząca postaci Potockiego i mnie, prywatnie. Zrobiło mi się bardzo miło, ale jednocześnie poczułem się skrępowany. Nie jestem przyzwyczajony do takiego zainteresowania moją osobą. Zaskakują mnie komentarze fanów serialu na oficjalnym profil "Na sygnale" na Facebooku. Jest ich bardzo dużo i w zdecydowanej większości są pozytywne. Widzowie się angażują, zastanawiają nad przyszłością naszych bohaterów i wątków. Jest mi bardzo miło; lubię, gdy ludzie reagują na to, co robię. 

A kiedy będą mogli zareagować na twoje nowe utwory? Masz jakieś wokalne plany?

- Przez jakiś czas występowałem z zespołem Sense Quartet, ale z różnych powodów zakończyliśmy współpracę. Niedawno nagrałem nowy materiał z bardzo jazzowym zespołem. Klimat swingowy, klasyki amerykańskie. W tej chwili trwa montaż.
 
Zamierzacie wydać płytę?
 
- Nie mamy producenta, ani środków na sfinansowanie takiego przedsięwzięcia. Na razie kilka razy wspólnie zagraliśmy, nie stworzyliśmy jeszcze zespołu. Zobaczymy, co się z tego wykluje. Pewnie umieścimy nasze utwory w internecie, może będziemy występowali na różnych imprezach, w ośrodkach kultury, które organizują tego rodzaju koncerty. Mówię o tym z entuzjazmem, bo nagrywam z rasowymi jazzmanami. To są młodzi, nabuzowani  energią ludzie, którzy niedawno ukończyli Akademię Muzyczną. Mają niesamowity warsztat i talent.

Wciąż uczysz śpiewu?
 
- Tak, w tej chwili to moje główne zajęcie. Uczę zdrowej, rozluźnionej emisji głosu, pomagam rehabilitować aparat głosu. Na przykład jeśli ktoś ma ciągle chrypę i podczas mówienia lub śpiewania czuje napięcie w okolicach krtani, wiem jak temu zaradzić. Przychodzą do mnie również ludzie, którzy bardzo chcą śpiewać, a po prostu - potocznie mówiąc - fałszują. W dużym stopniu potrafię im pomóc. Lubię śpiewanie miękkie, otwarte, rozluźnione.
 
Jesteś aktorem, śpiewasz i uczysz śpiewu, ale to nie wszystko. Masz znacznie więcej zajęć!
 
- Z mojego doświadczenia wynika, że tak trzeba, gdy jest się aktorem. To niestabilny zawód, a ja czuję się bezradny patrząc w sufit w oczekiwaniu na pracę. Przez lata zbliżałem się i oddalałem od aktorstwa. Pracowałem gościnnie w różnych teatrach, byłem na etacie w Teatrze Nowym u Adama Hanuszkiewicza, ale jednocześnie cały czas szukałem innych rozwiązań. Studiowałem polonistykę w Gdańsku i na Uniwersytecie Jagiellońskim, ukończyłem kierunek Public Relations na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Byłem dyrektorem artystycznym firmy eventowej. Wciąż prowadzę i moderuję różne konferencje. Oprócz tego jestem lektorem, nagrywam reklamy głosowe.
 
Prowadzisz bardzo interesujące życie zawodowe.

- Opowiadanie o nim brzmi dobrze, ale to skomplikowana, trudna układanka. Zawody, które wykonuję, opierają się na pasji, a muszę myśleć o życiu, przyszłości, rodzinie, dziecku.
 
Ile lat ma twój syn?

- Ma siedem lat, w tym roku idzie do drugiej klasy szkoły podstawowej. Mogę się pochwalić, że od drugiego roku życia ma do czynienia z końmi, a w te wakacje nauczył się galopować. Mam przyjaciół, którzy hodują te wspaniałe zwierzęta nad Zalewem Wiślanym, za Elblągiem; jeździmy do nich wypoczywać. Z roku na rok mój syn umie coraz więcej, jak tak dalej pójdzie, niedługo będzie jeździł konno lepiej niż ja. Jest bardzo usportowiony, fascynuje go piłka nożna.
 
A ma talent artystyczny?

- Jakieś możliwości na pewno ma, ale muszę zadbać o jego rozwój. Wygrał kilka castingów głosowych, nagrywaliśmy razem w studiu. Raz, z racji bycia jego ojcem, dostałem rolę. Można powiedzieć, że załatwił mi pracę (śmiech).

Rozmawiał Kuba Zajkowski

Reklama
www.nasygnale.tvp.pl/
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy