Na dobre i na złe
Ocena
serialu
9,6
Super
Ocen: 85922
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Iwona Petry: Po kontrowersyjnym występie zniknęła z ekranów

25 lat temu na ekrany kin wszedł film, który wywołał ogromne kontrowersje. "Szamanka" Andrzeja Żuławskiego oburzyła całą Polskę. Krytycy, widzowie oraz media nie zostawiali na filmie suchej nitki. Ofiarą ich, często dość bolesnych ataków, została również młodziutka Iwona Petry. Była to dopiero jej druga rola w karierze. Sama aktorka nie wspominała później za dobrze pracy na planie. Po premierze filmu porzuciła aktorstwo i wyjechała z kraju.

Szansa na wielką karierę

"W każdym filmie byłaby świetna. Iwona śmieje się niesamowicie, jest młoda, ma 20 lat, jej twarz może być bardzo piękna albo wręcz obrzydliwa. Całe życie chciała być aktorką. Jest osobliwością i dzikusem. Jest olśniewająca, wolna, inteligentna. Reżyserowi poddaje się całkowicie" - zachwalał aktorkę Andrzej Żuławski. To po występie w jego filmie młoda aktorka postanowiła porzucić aktorstwo. Mówiono, że przeżyła załamanie nerwowe i leczyła się psychiatrycznie. 

Na plan filmu trafiła przez przypadek. Początkowo rolę "Włoszki" miała grać Edyta Górniak. Podobno po przeczytaniu scenariusza określiła film jako "obrzydliwą pornografię" i zrezygnowała. Żuławski zaczął więc poszukiwania nowej twarzy. Szybko odrzucił kandydatury młodych studentek aktorstwa. Określił je jako sztuczne. Iwonę Petrykowską wypatrzył w jednej z warszawskich kawiarni. Zaproponował jej rolę, a ona niemal od razu się zgodziła. Wyznała później, że zawsze ciągnęło ją do aktorstwa, a propozycję zagrania tytułowej "Szamanki" uznała za szansę, by zaistnieć. Miała już za sobą pierwsze doświadczenie aktorskie. W 1993 roku zagrała niewielką rolę w "Uprowadzeniu Agaty". 

Reklama

Andrzej Żuławski zaproponował, żeby skróciła nazwisko do "Petry", co brzmiało bardziej tajemniczo i światowo. Praca z kontrowersyjnym reżyserem nie należała do najłatwiejszych. Za kulisami mówiono, że Żuławski znęcał się nad swoją młodą gwiazdą. Specjalnie doprowadzał ją do płaczu oraz ataków furii, by była bardziej autentyczna na ekranie. "Więcej było między nami nienawiści niż miłości, bo musiałem cały czas utrzymywać w Iwonie ten bunt, niezależność, niedopasowanie" - przyznał po latach sam Żuławski. 

Gwiazdy, które zrezygnowały z kariery u szczytu sławy

Załamanie psychiczne i ucieczka z kraju?

Na premierze filmu nie pojawiła się ani Iwona Petry, ani partnerujący jej na ekranie Bogusław Linda. To tylko podsyciło plotki, że początkująca aktorka przeszła załamanie psychiczne. Niektórzy twierdzili, że wyjechała z kraju i leczy się w jednym z tybetańskich klasztorów. Nikt nie zastanawiał się, co czuje zaledwie 20-letnia aktorka. "Media były wobec mnie bardzo agresywne. Rozpętała się nieuzasadniona nagonka na mnie. Ludzie widzieli we mnie tylko obiekt seksualny, kobietę opętaną seksem" - żaliła się wiele lat później w rozmowie z "Galą". Andrzeja Żuławskiego oskarżano za to o pornografię, sadystyczne operowanie przemocą, brak klasy i przekroczenie wszelkich zasad dobrego smaku. 8 lat po premierze, w 2004 roku, film został uznany najgorszą polską produkcją wszech czasów.

"Dziś wydaje mi się, że ta rola byłaby lepsza dla osoby w moim obecnym wieku, a nie dla dwudziestolatki. Ale trudno gdybać. Na pewno dziś mam większy dystans do siebie, swoich emocji i własnego ciała. Kiedy zaczynałam zdjęcia, miałam 20 lat. W tym wieku nie ma się jeszcze zbyt wielu doświadczeń życiowych. Wchodziłam więc na plan jako raczej naiwna dziewczyna, a kilka miesięcy później opuszczałam go jako doświadczona kobieta. "Szamanka" była mocnym wejściem w życie. Z beztroski, niemal wprost ze szkoły weszłam w realia mediów i ówczesnego show-biznesu. To było duże przeżycie" - przyznała w 2014 roku w rozmowie z Onetem. 

Iwona Petry postanowiła przeczekać medialną burzę. Chciała na chwilę wycofać się z aktorstwa, poczekać na rolę, która nie wzbudzałaby tak wielkich, negatywnych emocji. Jej postawę skrytykował później Żuławski. "Potworny błąd zrobiła Iwona Petry po "Szamance", kiedy zaczęła wyklinać na ten film i mówić, jaka to ją straszna krzywda spotkała, że ona w ogóle zagrała. Co jest obłąkane zupełnie. Jest nieznanym człowiekiem, idzie w końcu nie bagnetami wepchnięta, tylko z własnej woli i prawie na kolanach błagając, do kina, po czym mówi, że jej się stała w związku z tym straszna krzywda. Jeżeli to jest krzywda, to nie będziesz grała więcej, kto cię chce krzywdzić? Nikt, wara, precz" - przyznał w książce "Żuławski. Wywiad rzeka" Piotra Kletowskiego i Piotra Mareckiego.

Młodziutka aktorka spakowała walizki i wyjechała do Anglii, by wcielić w życie plan sprzed "Szamanki". W Londynie rozpoczęła kursy językowe. Po ich ukończeniu wróciła na chwilę do Polski. Później imała się różnych zajęć - chodziła po wybiegach w Mediolanie, w Nowym Jorku pracowała za barem. W tym samym czasie czekała na kolejne propozycje. Te które przychodziły jej nie zadawalały. Po "Szamance" została zaszufladkowana jako aktorka, która chętnie się rozbierze na ekranie. Petry szukała czegoś więcej. Z czasem producenci przestali się odzywać. 

Aktorki, które dla rodziny i miłości zrezygnowały z kariery

Nieudany powrót

W 1998 roku postanowiła o sobie przypomnieć. Wystąpiła wtedy na okładce "Playboya". "Miały pokazać, że istnieję, że mam się dobrze i nabrałam dystansu. Żałuję, że potem nic dużego w sensie aktorskim już się nie wydarzyło" - mówi dziś. Niestety jej aktorska kariera nadal stała w miejscu. Rok po odważnej sesji poślubiła dziennikarza Marcina Źrałka, napisała kilkanaście opowiadań (ukazały się parę lat później w tomie "Gabinet żółcieni"), rozpoczęła pracę nad powieścią, ale gdy okazało się, że nikt nie jest zainteresowany jej wydaniem, zrezygnowała z kariery pisarskiej.

Petry nie traciła nadziei na powrót do aktorstwa. W międzyczasie pracowała dla agencji aktorskiej, w której zajmowała się reklamą oraz promocją. Sama również chodziła na przesłuchania. Udało jej się zagrać epizody w serialach "Na dobre i na złe" oraz "Miasteczko. Na tym zakończyła się kariera aktorska Iwony Petry. 

W 2006 roku ukończyła historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. W 2014 roku udzieliła szczerego wywiadu Agnieszce Grozie. Wyznała w nim, że jest bezdzietną rozwódką, która chętnie podejmie się pracy w biurze. Powiedziała też, że dobrze czuje się jako anonimowa osoba. Czasami zdarza się, że ktoś ją rozpozna i zamieni z nią kilka słów. Wraz z upływem lat zmieniła swoje podejście do roli w "Szamance". Wybaczyła również Andrzejowi Żuławskiemu. 

"Wybaczenie przyszło wraz z dojrzałością. Ale nie pozbyłam się wszystkich negatywnych emocji w stosunku do Andrzeja. Współczuję mu, że tak postrzega świat. Wszystko sprowadza do seksualności. Ja widzę poza nią człowieka, duszę, szlachetność, piękno" - wyznała w wywiadzie dla "Gali".

Burzliwy związek Małgorzaty Braunek i Andrzeja Żuławskiego

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy