M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 392171
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"M jak miłość": Małgorzata Pieńkowska nie czeka na gwiazdkę z nieba!

Mijający 2016 rok Małgorzata Pieńkowska może uznać za wyjątkowo udany. Do ról w serialach “M jak miłość" i “Druga szansa" trzeba jeszcze doliczyć liczne nagrody na festiwalach teatralnych za monodram "Zofia" będący w stałym repertuarze Teatru Polonia w Warszawie oraz udział w kampanii reklamowej Positivum.

Czy granie w serialach to - według pani - wyłącznie usługa dla mało wymagającej widowni?

- Jestem ostatnią osobą, która uskarżałaby się na swój los i zawód. Przeciwnie - uważam, że aktorstwo stwarza ogromne możliwości. Oczywiście to, czy i jak je wykorzystamy, zależy w dużej mierze od nas. Dziś aktor może tworzyć na wielu polach. Grać w serialach, teatrze, filmie, reklamach, pisać, reżyserować, produkować, prowadzić rozmaite kursy, warsztaty i szkolenia... Co kto lubi, co kto woli, co komu pisane... Inna sprawa, że podejście do pracy aktorów na rzecz telewizji bardzo się zmieniło. Minęły już czasy, kiedy granie w serialach było oceniane niżej niż inne formy aktorskich działalności. Ten zawód polega również na tym, by mieć swoją publiczność. Serial właśnie na to pozwala. Ostatnio przeczytałam wywiad z wybitną artystką Dorotą Kolak, absolwentką krakowskiej PWST, która szczerze przyznała, że jej szkołą filmową były właśnie seriale. Pokornie oceniła, że udział w nich wiele jej dał jako aktorce, bo w PWST miała dosłownie jeden dzień pracy z kamerą. Proszę przyznać, że jest to argument nie do przecenienia?
        
Kilkanaście lat w jednym serialu nie wepchnęło pani do szuflady?

Reklama

- Szczerze? W ogóle nie czuję się zaszufladkowana. Co więcej, każdego dnia dziękuję za to, co mam! Bo nie dość, że mogę uprawiać zawód, który kocham i który cały czas daje mi frajdę, to jeszcze jestem w stanie się z niego utrzymać! Czego chcieć więcej? Pozwolę sobie zauważyć, że aktualnie pracuję nie tylko w dwóch superpopularnych serialach (“M jak miłość" w TVP2 i “Druga szansa" w TVN), ale także wystawiam swój monodram “Zofia" w Teatrze Polonia w Warszawie. Zresztą z tym przedstawieniem, nagradzanym na festiwalach, jestem zapraszana w różne miejsca w Polsce, co daje mi mnóstwo satysfakcji. Z wielką przyjemnością biorę też udział w spotkaniach z publicznością. Ostatnio na przykład byłam gościem na uroczystości Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Sokołowie Podlaskim. Jeśli tylko czas mi pozwala, przyjmuję tego rodzaju propozycje, bo bezpośredni kontakt z widzami i możliwość rozmowy z nimi są dla mnie bezcenne. Dostaję zastrzyk energii i sygnał, że to, co robię, ma sens.

Zobaczymy panią w trzeciej serii ,,Drugiej szansy"?

- Owszem, gram również w trzecim sezonie, a rola mojej bohaterki, czyli mamy Sary, którą gra Magda Boczarska, zostanie rozwinięta. Jestem już po lekturze sześciu scenariuszy i mogę zdradzić, że będzie naprawdę ciekawie i zaskakująco. Cieszę się, bo to wspaniała przygoda. Dorocie Kośmickiej-Gacke, która w swoim dorobku ma mnóstwo świetnych seriali, takich jak: "Kasia i Tomek", "Niania" czy rodzinka.pl", po raz kolejny udało się stworzyć hit przyciągający widownię. A ja mam okazję spotkać nowych kolegów z ekipy, co zawsze jest inspirujące i budujące. Z wielką przyjemnością po latach na planie "Drugiej szansy" spotkałam się z Igorem Michalskim, z którym wcześniej pracowaliśmy w "M jak miłość". A teraz gramy małżeństwo...

Właśnie, co aktualnie  słychać w “Emce"?

- Bardzo się cieszę, że moja Marysia Rogowska wciąż budzi gorące emocje. Scenarzyści z Aliną Puchałą na czele wciąż serwują jej niespodziewane zdarzenia od losu. Dzięki temu mam co grać (śmiech)! Od razu uprzedzę kolejne pytanie, z którym spotykam się na każdym kroku: Kogo wybierze Maria: Artura czy Roberta? Otóż, sama nie znam odpowiedzi na to pytanie! Mam tylko krótki komunikat od produkcji, że nic nie będzie proste i oczywiste. Zapraszam więc do oglądania nowych odcinków "M jak miłość".

Prasa plotkarska co jakiś czas wydaje panią za mąż. Co pani na to?

- W sumie bawi mnie to, że co roku czytam o tym, że wychodzę za mąż. Zeszłego lata jedna z kolorowych gazet usiłowała wyswatać mnie z Karolem Strasburgerem. Tego lata jeden z portali ogłosił datę i miejsce mojego ślubu. Doszło do tego, że znajomi dzwonili do mnie z gratulacjami i nieśmiałymi pretensjami, że jestem taka tajemnicza i o moim ślubie muszą dowiadywać się z mediów. A moja córka śmieje się, że za rok z gazet dowiem się, że jestem w ciąży (śmiech)! Nie mam pojęcia, skąd biorą się te wyssane z palca fantasmagorie. Koleżanki tłumaczą mi, że takie są skutki uboczne popularności (śmiech). Nie lubię mówić o swoim życiu prywatnym. Myślę nawet, że nie należy. Sama, prywatnie, inspiruję się ludźmi, spotkaniami z osobami, które niekoniecznie są publiczne, znane. Osiemdziesiąt procent moich znajomych nie uprawia aktorstwa.

Niemałą sensację wzbudził pani występ w "Tańcu z gwiazdami". Jak pani patrzy na to z perspektywy czasu?

- ...że to był superpomysł! Dzięki udziałowi w "Tzg" znalazłam w sobie chęć do ciężkiej pracy fizycznej i podjęcia generalnych zmian w życiu. Zdecydowałam się na ten program po premierze swojego monodramu ,,Zofia", na który serdecznie zapraszam do Teatru Polonia w Warszawie 7 i 8 stycznia 2017 r. o godz. 17. To jest smutny tekst. Kiedy ostatnio go grałam, to pomyślałam przez moment, czy on nie jest za smutny? Z drugiej strony na nasze życie składają się nie tylko radosne momenty. Przeżywamy także straty. O tym między innymi jest mój monodram. Uwielbiam ten spektakl. Autentycznie. Pracowałam przy nim z młodym reżyserem, Beniaminem Bukowskim, który wtedy był na 4 roku reżyserii. Niesamowity chłopak, tak ciepły i otwarty, że można przy nim fruwać - inspiruje, nie jest katem, tylko towarzyszem w podróży, jaką jest praca nad spektaklem. A to jest wielkim darem w teatrze - spotkać waśnie kogoś takiego.  Monodram napisała Ania Wakulik, która miała wtedy dopiero 21 lat. Jest tak mocny, że trudno w to uwierzyć.

- Propozycja od producentów "Tańca z gwiazdami" pojawiła się właśnie wtedy, kiedy grałam ,,Zofię". Pomyślałam -  tak, zrobię to właśnie teraz. Na przekór wszystkim (śmiech). Z jednej strony ,,Zofia" - mocna, głęboka. Z drugiej - rozrywkowy, zabawny, lekki program. A bilans po czasie? Same korzyści! Pokazałam się z zupełnie innej strony publiczności, sama siebie też poznałam na nowo (śmiech). Dostałam również propozycję udziału w dwóch reklamach, w tym jednej telewizyjnej.

Na jaką propozycję zawodową teraz pani czeka?

- Ja nie czekam na gwiazdkę z nieba (śmiech). Wolę działać! Nauczyłam się brać sprawy w swoje ręce, czego najlepszym dowodem są ostatnie lata mojego życia.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy