M jak miłość
Ocena
serialu
9,4
Super
Ocen: 392119
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Ilona Łepkowska: Mam z tyłu głowy, że telefon przestanie dzwonić...

Królowa seriali Ilona Łepkowska nie kryje, że ma podzielną uwagę i tworzy dość szybko. Jej życiowy partner wcale nie żartuje, gdy mówi, że jego druga połowa pisze książkę, oglądając telewizję i jeszcze wyłapuje niekonsekwencje w scenariuszu lub przewiduje, co będzie dalej.

Kolejna seria "Stulecia Winnych", nowa powieść "Idealna rodzina", felietony do "Tele Tygodnia", współpraca scenariuszowa przy filmie "Zenek" to jej bieżące projekty. Do tego jeszcze właśnie kończy pracę nad scenariuszem czwartej części "Kogla Mogla".

Anna Wiejowska, Interia: Jakie seriale ogląda pani dla przyjemności?

Ilona Łepkowska: - Przede wszystkim te, które nie mają za wiele odcinków (śmiech). Najlepiej kilka w sezonie lub kilka w ogóle.

A gdyby miała pani wymienić pięć najlepszych produkcji polskich i pięć zagranicznych minionych 20 lat, to jakie by to były?

Reklama

- Nie będę oryginalna, gdy powiem, że podobał mi się "Czarnobyl", "Rodzina Soprano", "Breaking Bad", pierwsza dwa-trzy sezony "House of Cards" czy "Opowieści podręcznej". Co do polskich: "M jak miłość" na pewno jest zjawiskiem szerszym niż tylko produkcja telewizyjna, podobnie jak zresztą "Ranczo". Do najlepszych polskich seriali ostatnich lat zaliczam "Kasię i Tomka", "Watahę" czy pierwszy sezon "Belfra",

Kilka lat temu zapowiadała pani przejście na emeryturę, tymczasem mam wrażenie, że robi pani coraz więcej. Nie potrafi pani odmawiać ani siedzieć z założonymi rękami?

- Jestem nieasertywna, a poza tym nie chce mi się siedzieć samej bezczynnie w domu.

Kolejna seria "Stulecia Winnych", nowa powieść "Idealna rodzina", felietony do "Tele Tygodnia", współpraca scenariuszowa przy filmie "Zenek" to pani bieżące projekty. A jakie następne pomysły chodzą pani po głowie? Będzie "Kogel Mogel 4" albo "Och Karol 3"?

- Mogę zdradzić, że kończę pracę nad scenariuszem czwartej części "Kogla Mogla". Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, planujemy zdjęcia w lecie, a do kin film trafi za rok.

Aktorki, którym daje pani pracę, często powtarzają, że nie da się pogodzić kariery z udanym życiem rodzinnym, bo zawsze któraś z tych sfer cierpi. Pani jakoś nie ma problemu, by robić zawodowo wiele rzeczy naraz, a jednocześnie prowadzić dom, gotować, zajmować się ogrodem, dbać o psa, brać czynny udział we wszystkich wydarzeniach kulturalnych, jeździć na urlopy i być obecną w mediach społecznościowych. Jakim cudem to się pani udaje?

- Mam dorosłą córkę, która nie potrzebuje mojej opieki. Ba, teraz to ja mogę liczyć na jej wsparcie w wielu sprawach. Poza tym mój partner też bardzo dużo pracuje zawodowo, więc nie ma obrazy, że on jest w domu, a mnie nie ma, bo najczęściej bywa odwrotnie. Szczęśliwie jestem osobą bardzo dobrze zorganizowaną, w końcu skończyłam wydział Organizacji i Zarządzania na UW. Dzięki temu organizuję i zarządzam własnym życiem dość sprawnie.

Uwielbiam gotować i robię to z dużą przyjemnością. Nie mam problemów z pracami domowymi, choć oddaję się im mniej intensywnie niż przed laty. Sześć godzin sprzątania to ponad moje siły, bo mam już swoje lata i pewne przygody ortopedyczne za sobą. Ale nic tak źle na mnie nie działa jak bezruch, bo wtedy do głowy przychodzą głupie myśli.

Mam podzielną uwagę i piszę dość szybko. Sławek (Czesław Bielecki - partner życiowy Ilony Łepkowskiej - przyp. red.) się śmieje, że ja piszę książkę, oglądając telewizję i jeszcze wyłapuję niekonsekwencje w scenariuszu lub przewiduję, co będzie dalej. Ale szczerze mówiąc, ja teraz zdecydowanie mniej piszę. Nie muszę spędzać 15 godzin przy laptopie. Raczej kieruję pracami literackimi lub coś poprawiam.

Oczywiście mam poczucie niedoczasu, wieczny bałagan w domu i nieład w szafach. Dopadają mnie wyrzuty sumienia, że zapomniałam o jakiejś przyjaciółce lub przyjacielu. Że nie obejrzałam filmów, które powinnam zobaczyć jako człowiek z branży, by stale uczyć się od najlepszych.

Czasem się zastanawiam, czy nie biorę na siebie za dużo. Gdybym koncentrowała się na jednym projekcie, może byłabym Pawłem Pawlikowskim a tak jestem Iloną Łepkowską od historii lekkich, przyjemnych i łatwych w odbiorze. Nie mówię tego z goryczą, ale jako osoba świadoma swoich atutów i braków. Wychodzę z założenia, że nie należy spoczywać na laurach i uważać, że wszystko robi się świetnie.

Z wiekiem nauczyłam się - może jeszcze nie perfekcyjnie - oddzielać rzeczy ważne od mniej istotnych. Potrafię już coś odłożyć, czegoś nie zrobić, po prostu odpuścić. Wciąż robię dużo, ale to nie znaczy, że w moim życiu wszystko jest idealnie dopracowane.

"Nie muszę być najbogatsza na cmentarzu" - te słowa utknęły mi w pamięci z wywiadu z panią. Co panią nakręca do pracy, skoro nie pieniądze? Miłość, sukces, władza?

- Może to zabrzmi dziwnie: nakręca mnie poczucie odpowiedzialności. Gdy prosi mnie ktoś taki jak Tadeusz Lampka, z którym zrobiłam tyle fajnych rzeczy, bym włączyła się do czegoś nowego, nie jestem w stanie odmówić. Skoro tyle razem przeżyliśmy, powinnam odpowiedzieć na jego wezwanie.

Ponadto jakoś tak się mi układa, że cały czas dostaję interesujące mnie propozycje, więc dlaczego mam odmawiać? Przyjmuję! Czasem kosztem snu, odpoczynku. Po prostu taki charakter pracy. W tej branży nigdy nie wiadomo, kiedy telefon przestanie dzwonić. Mam to zawsze z tyłu głowy...

 

swiatseriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy