Kultowe seriale
Ocena
serialu
8,2
Bardzo dobry
Ocen: 10085
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"07 zgłoś się": Siedem anegdot i jedna z zerem w tle

07 zgłasza się już 38 lat. Ostatnio zgłasza się jakby intensywniej. Od wielu miesięcy nie ma dnia bez emisji odcinków z porucznikiem Sławomirem Borewiczem w roli głównej. Ponieważ już od dawna wszyscy wiemy, kto kogo i za co zabił w tym kryminalnym serialu, polecamy kilka anegdot, które ubarwią te seanse.


Jerzy Hoffman zwykł mawiać, że należymy do cywilizacji wódki. Szczególnie w okresie PRL-u trudno było podważyć to twierdzenie.

Dwie wódki i bezę!

"Na wódkę, w biały dzień" - że posłużymy się cytatem z serialu "07 zgłoś się" - chętnie szedł funkcjonariusz milicji, robotnik, dyrektor dużego zakładu i filmowiec. W tym kontekście dwie słynne słabostki reżysera Krzysztofa Szmagiera można uznać za wyjątkowe. Reżyser i autor większości scenariuszy do "07 zgłoś się" lubił alkohol, ale jego uczucie do trunków można nazwać platonicznym.

- Krzysztof uwielbiał kolekcjonować alkohole - opowiada Bronisław Cieślak. - W olbrzymiej szafie, na półkach od podłogi po sufit, trzymał najprzeróżniejsze, najbardziej wymyślne trunki. Uwielbiał ten moment, gdy do jego domu przychodził ktoś po raz pierwszy, a on wtedy zadawał pytanie: "Czego się pan/pani napije?". Jeszcze bardziej go podkręcało, gdy ten ktoś mówił na przykład, że chętnie napije się whisky. Wtedy Krzysztof z figlarnym błyskiem w oku pytał: "Tak, ale jakiej whisky?". Jako jego wieloletni przyjaciel znałem tę jego słabostkę i często podpuszczałem gości, którzy przychodzili ze mną do Szmagierów, żeby prosili o jakiś niesamowicie egzotyczny alkohol, którego kolekcjoner nie miał w swojej przepastnej szafie.

Reklama

O ile alkohol był przez Krzysztofa Szmagiera traktowany hobbystycznie, to już jego stosunek do ciastek, kremówek i tortów nosił cechy prawdziwego nałogu. Jeśli reżyser naraził się czymś członkom ekipy filmowej, nazywali go za plecami wrednym tortojadem. Bronisław Cieślak wspomina, że gdy Krzysztof Szmagier w towarzystwie dwóch mężczyzn zachodził do jakiegoś lokalu, to pierwsze typowe zamówienie brzmiało: "Dwie wódki i bezę!".

Borewicz, seksualny domokrążca

Krzysztof Szmagier, wytrwały i płodny dokumentalista, w fabule debiutował telewizyjnym filmem kryminalnym "Zapalniczka", a później zrealizował serial dla dzieci (chętnie oglądany przez dorosłych) "Przygody psa cywila". Nic dziwnego, że odczuwał dumę po zrealizowaniu pierwszych czterech odcinków "07 zgłoś się", które były praktycznie czterema filmami adresowanymi do dorosłej widowni. Jako kochający syn pragnął pochwalić się swoim dziełem mamie, więc zaprosił ją na pokaz. Po projekcji żądny komplementów reżyser poprosił ją o recenzję.

- Wiesz, Krzysiu, zrobiłeś ciekawy film - zaczęła od pochwał starsza pani - tylko ten twój bohater to taki seksualny domokrążca. 

O jedną literkę za daleko

Pod koniec odcinka "Major opóźnia akcję" Wołczyk (Zdzisław Tobiasz) przedstawia zaskoczonym milicjantom Borewicza, który działał pod przykrywką. W pierwotnej wersji kwestia majora brzmiała tak: "Borewicz przyszedł nas z MSZ-u. Był na placówce w Londynie". Skrót MSZ (Ministerstwo Spraw Zagranicznych) wywołał panikę wśród cenzorów i kolaudantów. "Zwariowaliście?! - protestowali. - Mamy zakomunikować w serialu, że nasze zagraniczne placówki dyplomatyczne obsadzone są agenturą"?.

Taki komunikat nie mijałby się z prawdą, ale ze zrozumiałych względów była ona niewygodna. Trefną kwestię z łatwością poprawiono na postsynchronach. I tak od prawie czterdziestu lat major Wołczyk mówi: "Borewicz przyszedł do nas z MHZ-u. Był na placówce w Londynie". Ten idiotyzm, że doświadczony oficer milicji pracował na placówce Ministerstwa Handlu Zagranicznego w Londynie, gdzie na dodatek przebywał z żoną, nikogo już specjalnie nie zastanawiał. Próbę uwiarygodnienia tej niekonsekwencji podjął Piotr K. Piotrowski w swojej książce "07 zgłasza się. Opowieść o serialu".

Dokrętka z troskliwym Borewiczem

W odcinku "Dziwny wypadek"  Borewicz z Zubkiem (Zdzisław Kozień) wpadają na trop gangu złodziei samochodów. W finałowej scenie Sławomir walczy na śmierć i życie z groźnym bandytą (zagrał go mieszkający obecnie w USA Maciej Góraj). Porucznikowi udaje się spacyfikować bandziora, któremu w czasie walki w warsztacie samochodowym łamie nogę. Kolaudanci uznali, że milicjant na ekranie jest zbyt brutalny. Uparli się, że trzeba koniecznie złagodzić wymowę sceny w warsztacie samochodowym i wymyślili, iż troskliwy Borewicz odwiedzi pokiereszowanego bandytę w szpitalu.

Decyzja zapadła i trzeba było zrobić tak zwaną dokrętkę. Dodatkową sekwencję zrealizowano po przyjeździe Bronisława Cieślaka z urlopu. Uważny widz dostrzeże, że w scenie w szpitalu, gdzie Borewicz pyta o zdrowie pokiereszowanego bandyty, aktor ma piękną opaleniznę. Wyszło zabawnie, ale też powstało miejsce na interpretacje: Borewicz tak martwił się zdrowiem bandyty, że aż przerwał urlop. No, ale "Przerwany urlop" to tytuł innego odcinka.

Strażak przyćmił złoczyńcę

Artur Barciś, namaszczony jako aktor rolami w filmach Krzysztofa Kieślowskiego, niechętnie wspominał swoją pracę w "07 zgłoś się", w którym zagrał dwie postacie - złoczyńcę w "Wagonie pocztowym" i ułomnego pomocnika przestępców ("Złocisty"), z powodu nocnego moczenia łóżka przezywanego Strażakiem. Po latach aktor zaczął dostrzegać pewną wartość w swoim udziale w serialu Krzysztofa Szmagiera. Na pytanie dziennikarzy, dlaczego najczęściej gra postacie chorowitych i ułomnych mężczyzn, zaczął odpowiadać, że to nie do końca prawda, bo w "07 zgłoś się" wciela się w postać przestępcy, który bije się z porucznikiem Borewiczem. Jednak okazało się, że widzowie nie docenili go w roli krzepkiego złoczyńcy, bardziej pamiętając o roli ułomnego Strażaka. Świadczyły o tym coroczne wpisy na stronie internetowej aktora (kiedyś telewizja emitowała "07 zgłoś się" raz do roku, dziś można oglądać serial codziennie). W dniach emisji internauci pisali: "Strażak, nadal się moczysz?".

Lekcja polskiego

W odcinku "Hieny" Laura Łącz zagrała prostytutkę Elkę Żywulską. W jednej z ostatnich scen Borewicz i Zubek budzą kobietę, która śpi w hotelowym pokoju zamroczona alkoholem. Znajdują u niej biżuterię skradzioną zamordowanemu kierownikowi ośrodka wypoczynkowego (Piotr Fronczewski). Reżyser i aktorzy długo zastanawiali się i kombinowali, jak pijana prostytutka może zareagować na widok kompromitującej ją biżuterii. Ostatecznie nakręcono scenę, w której pijana Żywulska bełkocze: "To ona podrzuciła me te gówno".

Wszyscy byli bardzo zadowoleni z efektu pracy i realizmu sceny. Ale po emisji odcinka Krzysztof Szmagier otrzymał list od oburzonej nauczycielki, w którym przeczytał: "Szanowny Panie reżyserze, to oburzające, że z ekranów telewizora w polskich domach padają tak wulgarne słowa. Do tego jeszcze ta fatalna polszczyzna! Jeśli już musiało paść z ekranu takie zdanie, to bez tych błędów językowych - nie "me", lecz "mi" lub "mnie"; nie "te gówno", lecz "to gówno".

Psi gwiazdor bez dania racji odgryza ucho aktorce

 

Państwo Szmagierowie bardzo chętnie podejmowali gości w swoim domu. W dużym mieszkaniu w Alejach Ujazdowskich fetowano zakończenie kolejnego odcinka "07 zgłoś się", organizowano huczne przyjęcia sylwestrowe i spotkania z różnych innych okazji. W jednym z takich przyjęć uczestniczyła Danuta Kowalska, serialowa przyjaciółka Borewicza "od rosołu z domowym makaronem". W czasie pamiętnego wieczoru aktorka zawierała bliższą znajomość z psem reżysera, Bejem, który zyskał sławę jako pies Cywil, a także "zagrał" w odcinku "07 zgłoś się" zatytułowanym "300 tysięcy w nowych banknotach". Danuta Kowalska przez całe przyjęcie dokarmiała psiego gwiazdora smakołykami i drapała za uszami. Wyglądało na to, że została zawarta szczera i głęboka przyjaźń. Wszystko uległo zmianie w momencie rozstania. Aktorka założyła futro i pochyliła się, by pożegnać Beja. Nie wiadomo, czy psa rozdrażnił zapach futra, czy alkoholu - w każdym razie potężny owczarek rzucił się na Danutę Kowalską i odgryzł jej kawałek ucha. Szkody, jakie wyrządził, okazały się nie tylko fizyczne, ale i materialne, bo pies wraz z kawałkiem ucha odgryzł i połknął również cenny kolczyk z brylantem.

Bronisław Cieślak odwiózł koleżankę do szpitala i błagał lekarzy, żeby zszywając ucho uwzględnili fakt, że ranna kobieta jest aktorką, więc tym bardziej ważne jest, by po wypadku nie pozostały widoczne ślady. Jak wspomina Danuta Kowalska, ją bardziej zajmowała sprawa połkniętego przez psa kolczyka z brylantem. Po zabiegu zadzwoniła do reżysera Szmagiera i pół żartem pół serio postraszyła go ewentualnym żądaniem wysokiej rekompensaty za utraconą biżuterię.

Na porannym spacerze Krzysztof Szmagier nie spuszczał oczu ze swojego pupila. Aż wreszcie nadszedł ten wymodlony moment, w którym pies postanowił pozbyć się kolczyka z brylantem ze swojego przewodu pokarmowego. Kolczyk został odzyskany i wrócił do właścicielki.

Od zera do...

W latach 70. Program I Polskiego Radia zaczął emitować pamiętną "Jedynkę". Była to atrakcyjnie, dynamicznie realizowana popołudniowa audycja, która miała na celu ukazywać, jak ciężkie i paskudne jest życie na kapitalistycznym Zachodzie. Mówiono, że bezrobocie, strajki, a w telewizji reklamy i dno. Informacje były w większości prawdziwe, ale spiętrzenie negatywnych wiadomości i ich wyraźnie propagandowy charakter sprawiały, że nikt tej audycji nie traktował serio. Program zaczynał się pełnym dramatyzmu głosem lektora na tle efektownego dżingla: "Tu Jedynka! Słuchacie Jedynki!". Dowcipny naród dorobił do tego własny tekst, który brzmiał: "Tu Jedynka! Słucha jej kretyn i kretynka!".

Lektorem Jedynki był Krzysztof Świętochowski, który w "Grobowcu rodziny von Rausch" zagrał grabarza Piotrowskiego. Ale to nie udział w serialu "07 zgłoś się" docenili jego koledzy po fachu. Udział w słynnej audycji sprawił, że w środowisku zaczęto mówić na niego Jedynka.

Pewnego razu, przy wódeczce w SPATiF-ie, w którym rodziły się legendy i anegdoty, aktor rozczulił się nad swoją niedolą: 

- Tyle pracy, różnych ról w teatrze i filmie, a co mi mówią? Jedynka! - skarżył się kolegom przy stoliku.

- Nie przejmuj się, stary - zaczął go pocieszać jeden z kompanów. - Kiedyś byłeś zerem, a teraz jesteś Jedynką!

 

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy