Glee
Ocena
serialu
8,1
Bardzo dobry
Ocen: 278
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Kapral w dresie

Swoje dziewczęta szkoli metodami z koszar, a konkurencję niszczy bez mrugnięcia okiem. Czy to jedyna twarz Sue Sylwester z serialu "Glee"?

- Serial odniósł ogromny sukces w Stanach, tydzień temu pojawił na naszych ekranach. Powiedz, jak radzisz sobie z sukcesem?

- Czuję sie z tym bardzo dobrze! Uwielbiam kiedy dzieci śpiewają i sądzę, że jest to bardzo ważny element naszego życia, chociaż w amerykańskich szkołach już nie ma lekcji muzyki. Dzieci kochają śpiewać - to również wielka zasługa "High School Musical". Dzieci, a nawet niektórzy dorośli uwielbiają nasz serial, ze względu na to, że niektóre dorosłe postacie w serialu, włącznie z moją, są naprawdę zabawne, ale i mroczne, co stanowi doskonały kontrast dla dziecięcej otwartości młodszych bohaterów. Bardzo się cieszę, że ten serial odniósł sukces.

- Odczuwasz, że ten rok był dla ciebie przełomowy? Pracujesz w zawodzie od wielu lat, ale wszyscy kojarzą cię przede wszystkim z "Glee".

- Telewizja ma ogromna władzę, bo można ja oglądać znowu i znowu. Na ekranie pojawiałam się w tym roku zdecydowanie częściej, a mój portfel jest pełniejszy. Grałam w filmie "Julie and Julia", który okazał się sukcesem, teraz gram w sztuce z Norą Efron w Nowym Jorku. W tym roku robiłam wszystkiego po trochu, a bardzo to lubię, więc mogę powiedzieć, że był to zdecydowanie bardzo wyjątkowy rok.

- W serial Glee grasz trenerkę szkolnej drużyny cheerleaderek - mogłabyś powiedzieć coś więcej o swojej postaci?

- Oczywiście! Sue Sylvester trenuje drużynę liceum im. Williama McKinleya , a cheerleaderki są najpopularniejszymi dziewczynami w szkole. Metody wychowawcze trenerki do złudzenia przypominają te, stosowane w wojsku, w obozach dla rekrutów. Wszyscy muszą być naprawdę twardzi i zdyscyplinowani. Gdy Klub Glee zdobywa popularność wśród uczniów liceum, Sue robi wszystko by zniszczyć konkurencję.

-Co najbardziej zachęciło cię do pracy nad "Glee" - fakt, że to wspaniała komedia, czy może współpraca z Ryanem Murphy...?

- Tak, pierwszą i chyba najważniejszą zaletą tej produkcji była współpraca z Ryanem, z którym spotkaliśmy się już 10 lat wcześniej na planie Asy z klasy. Jestem tez fanką Nipa Tucka - jest świetnym, zabawnym facetem - ma wspaniałe poczucie humoru.

- Wiedziałam, że ta produkcja to coś wyjątkowego, gdy dostałam scenariusz. Gdy czytałam kwestie Sue od razu rozpoznałam poczucie humoru Ryana , którym emanowała ta postać. Byłam szczęśliwa mogąc stać się częścią tego projektu.

-Jak ten projekt trafił do ciebie? I drugie pytanie - mogłabyś ogólnie opisać o czym jest serial?

- Dostałam go od Ryana, który przesłał pilot scenariusza a potem cały scenariusz do mojego agenta. Przeczytałam go, ale nawet zanim to zrobiłam, po prostu wiedziałam, że będę chciała zaangażować się w ten projekt. Ryan poprosił mnie, bym zagrała tę rolę i zgodziłam się, bo była ona przezabawna i bardzo chciałam znowu z nim pracować.

- Serial jest o licealnym klubie Glee - grupie, swego rodzaju, szkolnych nieudaczników, którzy pomimo licznych przeciwności postanawiają razem śpiewać. Klub wspiera cudowny człowiek, Will Schuster, nauczyciel, przewodniczący próbom klubu Glee. Z kolei moja postać robi wszystko, by im zaszkodzić.

- Czy można powiedzieć, że zawsze dostajesz role typu niegrzecznej dziewczyny, albo sarkastycznej kobiety, bądź odgrywasz zabawne sytuacje? Czy można powiedzieć, że zostałaś zaszufladkowana?

- Nie rozpatruje ról w takich kategoriach. Uwielbiam brać udział w zabawnych projektach i ludzie chyba też uważają je za zabawne, więc zdecydowanie gram role w których fani też mnie widzą. Dużo pracuję i robię wiele różnych rzeczy i wiem, że ludzie znają mnie przeważnie właśnie z tych sarkastycznych, uszczypliwych ról, ale ponieważ mam na tyle szczęścia, że gram w różnorodne role i biorę udział w bardzo różnych projektach, nie czuję się zaszufladkowana.

- Powiedz mi o chemii między tobą i Matthew Morrisonem?

- Pracuję głównie z Matthew, który jest z Broadwayu i gra Willa Schustera. Morrison grał w wielu sztukach na Broadwayu, gdy jeszcze śpiewał i tańczył a więc mamy różne zaplecza, ale uwielbiam z nim pracować i bardzo dobrze się dogadujemy. Jego powaga stanowi mocny kontrast dla sarkastycznych uwag Sue Sylvester, więc mamy wiele okazji do śmiechu. Praca z młodzieżą również dostarcza mi wiele radości - oni wszyscy są bardzo utalentowani, naładowani energią, rześcy, młodzi.. to cudowne!

- Uważasz, że po "High School Musical" tego typu serial telewizyjny jest dobrym pomysłem?

- Uważam, że tak. Ameryka kocha musicale, to tutaj zrodził się ten gatunek oraz różnorodne show. Kochamy naszą muzykę, a przez pewien czas musieliśmy żyć bez niej, więc kiedy na scenie pojawił się "High School Musical" i amerykański Idol nasz kraj skupił się wokół nich. Mieliśmy w sobie muzyczny głód i właśnie dlatego "Glee" odniósł sukces - muzyka, młodzież i przezwyciężenie pozycji słabeusza by śpiewać razem - to mieszanka, którą ludzie kochają.

- Jaka byłaś w szkole średniej?

- Nie byłam specjalnie popularna, ale z powodzeniem lawirowałam między poszczególnymi grupkami rówieśników. Byłam po prostu dobrą kumpelą, łatwo nawiązywałam kontakty, ale nie pozostawałam nigdzie na tyle długo, by nawiązać bliskie relacje. W liceum moje serce przez cztery lata należało do szkolnego chóru . Brałam też udział w szkolnych przedstawieniach - we wszystkich, w których znalazła się dla mnie rola.

- Wygląda na to, że kujony zaczynają zyskiwać dużą popularność. Sądzisz, że szkolnym nieudacznikom też się to uda?

- Tak! Moim zdaniem taki sam proces ma miejsce na rynku technologii - wystarczy spojrzeć na Billa Gatesa! Można powiedzieć, że był największym kujonem świata, a teraz jest człowiekiem sukcesu. Myślę, że to swego rodzaju odwet kujonów. Poza tym, sądzę, że nawet młodzież lubiana w liceum gdzieś głęboko skrywa poczucie niepewności a nasz serial, przez pokazanie tego, przemawia do każdego z nas. Właśnie dlatego te dzieciaki stają się dla nas szczególnie bliskie - chyba w pewien sposób identyfikujemy się z outsiderami..

- Mogą się czegoś od nich nauczyć?

- Dokładnie. I nie czują się osamotnieni w przeżywaniu tych emocji. Czasami wydaje nam się, że tylko my borykamy się z tego typu myślami, a serial uświadamia nam, że to nieprawda. Pokazuje, że nie jesteśmy sami, i że każdy żywi takie uczucia... no może z wyjątkiem Sue Sylvester :

- Czy w szkolnych murach naprawdę toczy się taka walka między kujonami i lubianymi dziećmi?

- Cóż, sądzę, że serial ukazuje sytuacje w szkole z pewną przesadą. Nie wiem, co prawda, jak to wygląda w Europie czy w Meksyku, ale słyszałam, że nasze szkoły są dość mocno zhierarchizowane i środowisko szkolne jest pełne skrajności. Niektórym uczniom może być naprawdę ciężko - odseparowani od pozostałych grup rówieśników przezywają trudne chwile..

- Jak się czujesz będąc na tym etapie swojej kariery zawodowej - jako kobieta i jako aktorka?

- Cóż, mam 49 lat i przeszłam już długą drogę jeśli chodzi o aktorstwo. Teraz doświadczam sukcesu i bardzo się cieszę, że natknęłam się na ten serial, i że zaproponowano mi w nim rolę. Serial jest bardzo wyjątkowy i zdaje się przejmować ludzi do głębi a to jest mój cel, jak artystki. Chcę być częścią czegoś, co sprawia, że świat staje się lepszy, i co rzeczywiście pomaga innym zrozumieć siebie, dostarczając im przy tym rozrywki. Zawsze chciałam to robić - jestem szczęściarą, że uczestniczę w tym projekcie i mogę pomagać ludziom.

- Jane, w czym będziemy mogli cię zobaczyć w przyszłości?

- Na razie kończę pracę nad trzecim sezonem "Glee", i więc nie grałam w żadnych filmach. Byłam gościem w jednym odcinku "Dwóch i pół" oraz Party Down, i to w sumie wszystko. Jakby trochę się wycofuję i zwalniam, by nacieszyć się tym serialem, bo przez ponad 20 lat zajmowałam się gorączkowym poszukiwaniem następnej pracy i miło jest w końcu usiąść wygodnie i odpocząć, podjadając antystresowe tabletki, którymi dla mnie jest "Glee". Mam nadzieje, że one się nie skończą jeszcze przez dobry kawał czasu.

- Rozmawiamy o komedii i o tobie, jako jej części. Powiedz więc, czy coś cię zasmuca?

- Co mnie zasmuca? Cóż, sądzę, że linia oddzielająca komedię od tragedii jest bardzo cienka. To co mnie najbardziej zasmuca to krzywda zwierząt, dzieci i starszych ludzi. Dlatego tak się cieszę, że kręcimy "Glee" - dzieci go kochają i to sprawia mi największą przyjemność!

- Wczoraj grupka dzieciaków wysiadających z autobusu otoczyła mnie wykrzykując: "Kochamy Glee! Kochamy Glee!". Byli tam też chłopcy, nie tylko dziewczyny, i wszyscy wprost wariowali na punkcie "Glee". To było bardzo przyjemne, bo mamy obowiązek dbać też o swoje dzieci i miło jest patrzeć, jaką frajdę sprawia im ten serial.

- Jane, wspomniałaś, że nakręciłaś jeden odcinek "Party Down". Pojawiła się pogłoska, że masz zamiar wystąpić w całym sezonie tego serialu, i że na planie "Glee" będziesz pracować równocześnie. Czy zastanawiałaś się nad tym?

- Nie, nigdy. Zawsze wiedziałam, że nie nakręcę całego sezonu "Party Down", bo praca nad "Glee" dawała mi ogromną satysfakcję i była moim priorytetem. Pracuję nad odcinkiem Party Down - to będzie ich ostatni odcinek. Oni kręcą jeszcze dziesięć, dlatego skrócimy moją rolę, mając ten fakt na uwadze. Nie mogę się doczekać - zaczynamy za parę tygodni.

Wywiad udostępniony dzięki uprzejmości stacji FOX, która emituje serial w Polsce.

Premierowe odcinki serialu "Glee" w każdy piątek, o 21:00

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Jane Lynch | Glee
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy