Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 19788
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Brzydkie kaczątko

Jej bohaterka, Marlena, to postać dramatyczna. Przez wiele lat bił ją mąż alkoholik, ale to jej groziła kara pozbawienia wolności. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Jaka przyszłość czeka Marlenę? I jaka jest wcielająca się w jej rolę Magdalena Grąziowska?

Życie nie rozpieszcza Marleny...

- Historia tej postaci jest naprawdę dramatyczna. Byłam przerażona, gdy czytałam jej opis! Ona jest klasycznym przykładem brzydkiego kaczątka, które przerodzi się w pięknego łabędzia. Gdy przyjechała do Warszawy z Dziwiszowa, była rozbita i zagubiona, ale zacznie życie od nowa. Dzięki Kasi Górce, która zabrała ją do swojego domu.

Cały czas będzie mieszkała u Kasi?

- Na razie tak, ale zacznie się usamodzielniać. Zostanie kelnerką w knajpie "Dobre czasy" u Basi i Róży. Na dobry początek obleje Zenka koktajlem bananowym. To była scena! Co wydarzy się w życiu Marleny później, zobaczymy.

Zadomowiłaś się już na planie?

Reklama

- Na początku się stresowałam, ale zostałam miło przyjęta przez ekipę. Bez ceregieli i rozczulania, normalnie. I dzięki Bogu, bo od razu wskoczyłam na odpowiednie tory i szybko poznałam specyfikę pracy w "Barwach Szczęścia". Cieszę się, że Marlena ma tyle przeżyć, bo gram interesujące sceny, które są wyzwaniem aktorskim, a nie gadaniem o herbacie. Mogę pokombinować, poszukać w sobie, kreować. Jestem ciekawa, jaki mi to wychodzi. Mam trochę utrudnione zadanie, bo nie posiadam telewizora i niczego nie oglądam, ale postaram się dotrzeć do odcinków "Barw Szczęścia".

Pracowałaś kiedyś jako kelnerka?

- Miałam taki epizod, ale niechlubny. Pracowałam w jednym z krakowskich ogródków. W ulewę właściciel nalegał, żebym stała pod parasolem i wdziękiem zwabiała klientów. Oczywiście na nic to się zdało. Nikt nie przechodził, bo padało i było zimno. Potem dosyć poważnie zachorowałam; musiałam leżeć w łóżku przez trzy tygodnie. Tak się skończyła moja przygoda z kelnerowaniem.

Masz na koncie inne doświadczenia zawodowe?

- Miałam różne dorywcze prace. Byłam na przykład hostessą w sklepie. Rozdawałam kiełbasę (śmiech). Parałam się też konferansjerką. Gdy uczyłam się w szkole teatralnej PWST w Krakowie), poprowadziłam galę dla niepełnosprawnych Fundacji Integracja. W tym roku czytałam dzieła rosyjskich poetów w salonie poezji w Nowym Targu. Wcześniej uczestniczyłam w nim jako widz, a teraz po raz pierwszy aktywnie. Super doświadczenie. To comiesięczne spotkania, na które przyjeżdżają głównie aktorzy krakowskiego Starego Teatru. Zainteresowanie jest duże, z miesiąca na miesiąc donoszą coraz więcej krzeseł.

Pochodzisz z Raciborza, ale od ośmiu lat mieszkasz w Krakowie. Zamierzasz osiedlić się w tym mieście na stałe?

- Jestem niespokojnym duchem, ciągle coś się musi dziać. W Krakowie przeprowadzałam się już pięć razy, ostatnio dwa miesiące temu. Wiję kolejne gniazdko, ale nie wiem, czy za chwilę z niego nie wyfrunę. Może do innego miasta, zobaczymy. Nie wykluczam takiego rozwiązania.

Masz czas na malowanie?

- Niestety, nie. Dawno nie malowałam. Nie gram też na fortepianie, rzuciłam jogę i bieganie. Zajmuję się tylko aktorstwem i projektowaniem przestrzeni, żeby dobrze mi się żyło. Takie mam nudne życie (śmiech).

I uczysz się jeździć samochodem.

- Wczoraj skończyłam kurs! Teraz czeka mnie egzamin wewnętrzny w szkole, a potem państwowy. Przede mną jeszcze długa droga, ale chcę to zrobić jak najszybciej. Po Krakowie jeździć samochodem nie mam zamiaru. Wolę rower i tramwaj, co nie wróży zbyt dobrze mojej karierze kierowcy (śmiechy). Zamierzam przemieszczać się autem wyłącznie między miastami.

Rozmawiał Kuba Zajkowski

swiatseriali.pl
Dowiedz się więcej na temat: Barwy szczęścia | seriale
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy