Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 19772
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Sołtys w spódnicy - rozmowa z Elżbietą Romanowską

Po występie w „Tańcu z gwiazdami” nie wyobraża sobie życia bez ćwiczeń. Regularnie trenuje i planuje wziąć udział w ekstremalnym biegu z przeszkodami. Czekają ją także wyzwania na planie serialu „Barwy szczęścia”. Zagra w nim Aldonę, pierwszą miłość Borysa, która po latach ponownie zapuka do jego drzwi. To będzie wyjątkowy duet!

 Jaką osobą jest Aldona, którą zagrasz w "Barwach szczęścia"?

- Aldona musi radzić sobie w życiu sama. Jest rozwódką, wychowuje kilkuletniego syna, zajmuje się gospodarstwem, a do tego pełni funkcję sołtysa we wsi, w której mieszka. Wie, że jeśli nie weźmie spraw w swoje ręce, nikt jej nie pomoże. Sprawia wrażenie twardej, niezależnej kobiety, ale w rzeczywistości to krucha istota, która pragnie miłości i oparcia od ukochanego mężczyzny.

Czy Borys jest dobrym kandydatem na partnera życiowego?


- Nasi bohaterowie znają się sprzed lat - Aldona jest pierwszą miłością Borysa (Jakub Wieczorek - przyp. aut.). Gdy ich drogi ponownie się skrzyżują, okaże się, że uczucia nie wygasły. To spotkanie namiesza w ich życiu, ale pojawi się pytanie, czy nastąpiło w odpowiednim momencie. Czy nie jest trochę za wcześnie? Na odpowiedź będziemy musieli poczekać. Do tego czasu dużo się wydarzy, Aldona i Borys stworzą interesujący duet. Jeśli trzeba, moja bohaterka potrafi pokazać charakter. Grzelak będzie zdziwionym tym, co zobaczy i usłyszy.

Reklama

Jak oceniasz szanse na to, że stworzą udany związek?

- Aldona pojawi się, żeby ubarwić życie Borysa, który niedawno rozstał się tuż przed ołtarzem, w atmosferze wielkiego skandalu, ze swoją partnerką Grażyną (Ewa Konstancja Bułhak - przyp. aut.). Jego bliscy bali się o niego - spodziewali się, że nie da sobie z tym rady, że zacznie topić smutki w alkoholu. Tymczasem okaże się, że zawód miłosny postanowi uleczyć nową miłością. Może to będzie impuls, który spowoduje, że Borys wróci do Grażyny, a może zostanie z Aldoną? Możliwości jest sporo, zobaczymy, w którą stronę to się obróci.

Miałaś wcześniej okazję pracować z Jakubem Wieczorkiem, czyli serialowym Borysem, czy to wasze pierwsze spotkanie zawodowe?

- Pracujemy ze sobą po raz pierwszy. Obawiałam się trochę tego spotkania, bo nasi bohaterowie stworzą intymną relację. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiam się, czy między mną a aktorem, który gra mojego serialowego partnera, wytworzy się chemia. Gdy panuje dobra atmosfera, realizowanie kolejnych scen idzie sprawnie, bez niepotrzebnego stresu. Okazało się, że nadajemy z Jakubem na podobnych falach, dobrze się dogadujemy. Borys i Aldona to nieobliczalna para, nie wiadomo co z tej mieszanki wyniknie (śmiech).

Gdy umawialiśmy się na rozmowę, mówiłaś że masz dzisiaj trening. Wyleczyłaś już kontuzję, której nabawiłaś się podczas występów w "Tańcu z Gwiazdami?

- Nie trenowałam ponad miesiąc. Miałam naderwany mięsień dwugłowy uda, musiałam dać odpocząć nodze. Po występie w "Tańcu z gwiazdami" zakochałam się w ruchu - nie wyobrażam sobie teraz życia bez ćwiczeń. Dlatego bardzo się ucieszyłam, gdy mój rehabilitant Maciek w końcu pozwolił mi do nich wrócić. Na razie powoli wdrażam się do treningu, żeby nie przeciążyć kontuzjowanego mięśnia. Pewnie we wrześniu lub w październiku zapiszę się na zajęcia tańca, bo bardzo za nim tęsknię. Połączę to z przygotowaniami do nowego spektaklu Teatru Polonia, w którym będę między innymi stepowała. Bardzo się cieszę, że czeka mnie takie wyzwanie.

Kiedy premiera?

- We wrześniu zaczęliśmy próby, a premiera odbędzie się dwudziestego grudnia. Tytuł roboczy naszego spektaklu to "Lekcja stepowania". Odpowiednie buty już mam; od jakiegoś czasu gram w spektaklu "Siostrunie", gdzie mamy krótką scenkę ze stepowaniem.

Jaką formę aktywności fizycznej wybrałaś? Trenujesz na siłowni? Biegasz?

- Znalazłam super trenera personalnego, który prowadzi ze mną zajęcia ogólnorozwojowe. Mam treningi cztery razy w tygodniu, z czego trzy odbywają się na siłowni. Nie dźwigam ciężarów, robię za to brzuszki, pompki, ćwiczę z piłką. Mój trener kieruje się w życiu filozofią, która bardzo mi odpowiada. Mamy umowę, że gdy podczas treningu powiem, że nie dam rady albo nie mogę, muszę robić za karę dwadzieścia pompek (śmiech).

Dostałaś już karę?

- Raz bezwiednie, podczas wykonywania jakiegoś ćwiczenia, zdarzyło mi się powiedzieć, że nie dam rady i musiałam zrobić serię pompek. Podczas każdego treningu przekraczam kolejne granice. Wydaje mi się, że nie mogę zrobić więcej, a zawsze okazuje się, że jednak się da. Robię kroczek za kroczkiem i idę do przodu. Lubię wyznaczać sobie w życiu cele, a potem dążyć do ich realizacji. W najbliższych planach mam wzięcie udziału w Runmaggedonie.

Przybliżysz czytelnikom, czym jest Runmaggedon?

- W skrócie to ekstremalny bieg z przeszkodami. Trzeba przeskakiwać, wspinać się, a nawet czołgać w błocie czy przeprawiać przez rów z wodą i biec dalej. Rozmawiałam z ludźmi, który brali udział w Runmaggedonie. Zgodnie twierdzą, że satysfakcja na mecie jest ogromna. Nie ma znaczenia miejsce, które się zajmie, chodzi o podjęcie wyzwania i pokonanie własnych słabości. To sprawia, że człowiek się nakręca i chce więcej. We wrześniu, październiku, listopadzie czy przyszłym roku - termin nie ma znaczenia, zrobię to! Treningi sprawiają, że mam więcej energii i siły do życia. Wstaję rano i z zapałem zabieram się do działania, w mojej głowie ciągle pojawiają się nowe pomysły. Po co chudnąć z Chodakowską, skoro można z Romanowską! (śmiech).

Rozmawiał: Kuba Zajkowski

www.barwyszczescia.tvp.pl/
Dowiedz się więcej na temat: Elżbieta Romanowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy