Barwy szczęścia
Ocena
serialu
7,9
Dobry
Ocen: 19822
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Barwy szczęścia": Anna Gornostaj założyła teatr ze strachu przed... bezrobociem

Anna Gornostaj, czyli Róża Cieślak z "Barw szczęścia", w niemal każdym wywiadzie powtarza, że nie wyobraża sobie życia bez teatru. - Scena to mój świat, moja wielka miłość - mówi. Dziesięć lat temu aktorka postanowiła powołać do życia własny teatr. Żartuje, że założyła Capitol, bo miała dość... bezrobocia.

Anna Gornostaj była w młodości uważana za wielką nadzieję polskiego kina i teatru. Po ukończeniu szkoły teatralnej dostała mnóstwo propozycji angażu, spośród których wybrała ten, który był spełnieniem jej największych marzeń - dołączyła do zespołu Teatru Narodowego kierowanego wówczas przez Adama Hanuszkiewicza. Od razu dostała rolę Zosi w "Panu Tadeuszu" i od razu podbiła serca widzów.

- Miałam dużo szczęścia. Byłam blondyneczką o wielkich błękitnych oczach... Takie dziewczyny były potrzebne, by grać role dzieci i młodych naiwnych. Grałam je do trzydziestki! - wspomina.

Reklama

Przełomem w karierze Anny Gornostaj okazały się role Mitzi w kultowym filmie "C.K. Dezeterzy" oraz prostytutki Marii "Mariolki" Grzybianki w serialu "Zmiennicy". Zaledwie trzy lata po studiach dołączyła do pierwszej ligi polskich aktorek...

Tuż po odwołaniu Adama Hanuszkiewicza ze stanowiska dyrektora Teatru Narodowego, Anna Gornostaj również pożegnała się ze sceną przy placu Teatralnym. Dostała angaż w stołecznym Ateneum.

- Ateneum było moim drugim domem... Po 25. latach zostałam zwolniona ze względów oszczędnościowych. To był dla mnie cios prosto w serce - mówi odtwórczyni roli Róży w "Barwach szczęścia".

Okazało się, że dla aktorek takich jak ona po prostu nie ma ról...

- Wpadłam w taki wiek, że nie mogłam już grać amantek, a jeszcze - kobiet dojrzałych. Poza tym po urodzeniu dwójki dzieci zmienił się mój wygląd... Stałam się kobietą papuśną. Moją specjalnością stały się kobiety śmieszne, charakterystyczne - wyznała w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".

Po zwolnieniu z Teatrem Ateneum nad Anną Gornostaj zawisło widmo bezrobocia.

- Przez trzy lata rozpaczałam, zamiast wziąć sprawy w swoje ręce. W końcu jednak, dzięki koleżankom, które mnie wspierały, zrozumiałam, że muszę uruchomić się do działania - twierdzi aktorka.

Anna Gornostaj postanowiła zrobić kurs dla menadżerów kultury. Nauczyła się na nim m.in. jak zdobywać środki na produkcje teatralne.

- Zaczęłam prowadzić malutki teatr offowy w Forcie Sokolnickiego. Garnęli się do nas fantastyczni artyści... Uwierzyłam, że nie mam się czego bać. Razem z mężem otworzyliśmy swój prywatny teatr - Capitol - powiedziała w rozmowie z magazynem "Party".

Capitol Anny Gornostaj świętuje właśnie 10-lecie. Dziś jest to wielka "firma" zatrudniająca prawie 200 osób, posiadająca dwie sceny stacjonarne, jedną impresaryjną oraz klub muzyczny, przestrzeń eventową i... kuchnię.

- Zrobiło się z tego ogromne przedsięwzięcie - mówi Anna Gornostaj.

I pomyśleć, że jedna z najlepszych prywatnych scen w Warszawie mogłaby nigdy nie powstać, gdyby nie strach aktorki przed bezrobociem...

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy