Odpowiedzi laureatów

Laureat konkursu urzekł dowcipem oraz dystansem do siebie oraz rodzinnej hierachi:

"Może to ujma dla twardziela, że zamiast zasiadać za sterami, On się zapada w głąb swego fotela, by się upajać serialami...

Trudno i darmo - czas się ujawnić, skoro okazja się nadarza, By wylać wreszcie żółci wiadro na tego, co mi problem stwarza...

Tak było pięknie: akcja, mrok, kraksa, tajemna wyspa i jacyś ONI, Siły nieczyste, dźwięki soczyste, spisek i dym, co ICH po dżungli goni, No i plejada ciał hollywoodzkich, co to facetów hipnotyzują, WOW! "Zagubieni"- przed TV wzdychałem, nie przypuszczając, co mi zgotują...

Bo nagle żona LOST pokochała, od kiedy pewien tors zobaczyła, Niejaki Sawyer się z nim obnosi - biedaczka, całkiem rozum straciła!

"Jaki on słodki, jaki dowcipny" - mruczy pod noskiem, w macho wpatrzona, "Może poćwiczysz? James na bank ćwiczy" - łypie spod oka, lekko zeźlona...

Reklama

A kiedy ten się na wyspie pręży, ona zamglone spojrzenie miewa, A we mnie cicho, jak proch w purchawce, myśl o morderstwie Sawyera dojrzewa!

I choć się serial w TV już skończył, to w naszym domu seans wciąż trwa, Bo żona komplet DVD zakupiła - mieszkamy więc w trójkę: ona, Sawyer i gdzieś w kącie - ja... "

Wyróżnienia otrzymują:

- Ewa Otremba za okładkę i opis:

Świat według Kiepskich poznajmy bohatera już lepsza jest mydlana opera Ferdynand Kiepski nie chodzi do pracy z jego postawy śmieją się Polacy z zawodu degustator piwa "bezalkoholowego" nie każdy musi lubić perypetie jego przykład sadzi kapustę w mieszkaniu, czy to rozrywka w najlepszym wydaniu? Ferdynand głowa Kiepskiej rodziny niech nasze dzieci nie powtarzają jego miny.

- Katarzyna Studzińska za intertekstualne podejście do tematu:

Marto Mostowiak! Prawniczko serialowa! Ty jesteś jak choroba Jak potrafisz wkurzać, ten tylko się dowie, Kto Cię ogląda. Dziś niedojrzałość Twą w całej ozdobie Widzę i opisuje bo niesmak mam po Tobie.

Panno Marto co w Najwyższym pracujesz Sądzie I w czarnej chodzisz todze! Ty, co o "sprawiedliwym" decydujesz osądzie

(...)

Tymczasem przenoszę swoją duszę udręczoną Do tych odcinków, Twoją osobą przepełnioną Szeroko przez sezony wątków rozciągnionych.

Do tych dwulicowych uśmieszków malowanych świtem Wyściełanych zdradą, pokrapianych fałszywym mitem

(...)

"M jak miłość" czas zacząć. Marta rusza

I fałszywie się uśmiechnowszy wszystkich wkurza I włosa podkręcając, oddała dzieci Heniowi I skłoniwszy się grzecznie, Andrzejowi do łóżka się wprosi Za Andrzejem grono jej facetów w szereg się ustawia.

Dano hasło, zaczęto ich wyliczać on prowadzi.

Na planie filmowym połyskują buty

Bije blask z fleszy, świeci się klaps zepsuty Marta wchodzi powoli, niby bez puszenia Ale z twarzy wszystkie przewinienia Można Marty dokładnie wyczytać:

Oto stanęła, jakby chciała kogo zapytać

Pochyla ku Andrzejowi głowę, chce wrzasnąć do ucha:

"Czemu u nas w łóżku posucha?!", ale on nie słucha Ona zdjęła togę, strzela na niego focha wybornie Andrzej raczył spojrzeć, lecz milczy upiornie Ona krok zwalnia, bluzgami mu cedzi Andrzej zaśmiał się na koniec- rozbawiony z jej odpowiedzi Marta stąpa prędzej, podgląda swoich byłych z góry I włosy odgarnąwszy, ostrzy na Szymona pazury To kieckę podciąga, to nad kostkami wstrząsa Aż ją nad kolana podwinęła ,włosami potrząsa Idzie, wszyscy się oglądają, nie chcą iść w jej ślady Ona rada ze swej postawy Szymona chce wyciągnąć z gromady

(...)

Ustępują jej z drogi i zmieniwszy szyki

Stają w miejscu

Brzmią zewsząd krzyki:

"Ach, to może ostatni! patrzcie, patrzcie, Mości, Może ostatni odcinek co ją tu gości!"

- Magdalena Szumska za obiektywizm:

Powiem krótko - ta Aneta, to DIABLICA! nie kobieta,

Co dla forsy zrobi wszystko, byle tylko "na jej" wyszło.

Adek, Bartnik, teraz Pino - biedni głupcy przez nią giną.

Facet wolny, czy żonaty - ważne żeby był BOGATY!

Teraz na drodze stoi Agnieszka, by mogła z Pinem wygodnie mieszkać,

Więc bez skrupułów, jak to ona, wpląta znów w układ Torstenssona!

Istna modliszka, czarna wdowa, niech lepiej każdy facet się schowa...

A każda babka męża pilnuje, czy go Anetka nie upoluje.

Ech ta Walińska, zakała seriali... aż by się chciało jej przywa.. ćiiiiii ;-)

- Alicja Mieczkowska za finezyjne ujęcie postaci:

W ciągu dnia drogi buduje,

Nocą kobiety kolekcjonuje.

Jego muskularne ciało

Z Apollinem równam śmiało.

Przygłupawy wyraz twarzy,

Piękna klata równoważy.

Może mało rozgarnięty,

Zawsze chodzi uśmiechnięty.

Prosty facet, łobuz trochę,

Bardzo często "robi wiochę".

Zawsze do bólu jest szczery

Co nie wróży mu kariery.

Piwo, laski, krew wampira,

Ale to nie kawał zbira,

Raczej chłopak zagubiony,

Podświadomie szuka żony.

Gdy na ekranie się pojawia,

Widzom humor się poprawia.

O kim mowa ? o Jasonie !

Najbardziej irytującej "Czystej krwi" personie !

- Barbara Zając za szczerość:

Godzina 22:00. Razem z mężem zasiadamy przed telewizorem. Jeszcze tylko reklamy i oto na szklanym ekranie pojawiają się one: gospodynie z Wisteria Lane "Gotowe na wszystko". Patrzę i uśmiecham się widząc nieco niezrównoważoną emocjonalnie i stale brnącą w nieudane związki Susan. Wielką sympatią darzę borykającą się z problemami rodzinnymi, matkę gromadki dzieci Lynette oraz byłą modelkę Gabrielle, dla której przeprowadzka z wielkiej miasta na przedmieścia i zmiana sposobu życia była początkowo sytuacją nie do zaakceptowania. I oto nagle tracę dobry humor. Na szklanym ekranie pojawia się Bree. Tak, to ta ruda. Ten ideał od siedmiu boleści. Uosobienie wszelkich cnót i zalet. Piękna, zgrabna, zawsze stylowo i modnie ubrana. Robiąca karierę i odnosząca sukcesy. Wielka bizneswomen. I jeszcze jakby tego było mało wspaniała pani domu. Jej dom zawsze lśni czystością, przyrządzone potrawy budzą ogólny zachwyt. Och, jak ja tej baby nie cierpię! Do szewskiej pasji doprowadza mnie jej nienaganny wygląd i maniery. Ten przyklejony uśmiech i perfekcjonizm.

No niechże już ta scena się skończy. Zniknij, przepadnij ty, ty...

I gdy tak sobie myślę i marzę by scenarzyści uśmiercili Bree lub przynajmniej wysłali ją na niekończące się wakacje, nagle z ust męża słyszę długie i przeciągłe:

"Aaach, co to za kobieta!"

No nie! Uszom nie wierze! "Halooł", ja tu jestem! Ignoruje jednak te słowa i niby od niechcenia odpowiadam:

- Eeee tam, kobieta jak kobieta.

- No nie mów, przecież to jest ideał. Każdy facet chciałby mieć taką żonę.

I tu mój ślubny, który w tej chwili przypomina przysłowiowe cielę gapiące się na wrota, zaczyna rozpływać się nad zaletami Bree.

Wymienia wszystkie te cechy, za które ja tej baby nie znoszę, cechy podnoszące mi ciśnienie i przyprawiające o mdłości. Według niego, Bree to idealna matka, żona i kochanka. Chodząca kwintesencja kobiecości. Wcielenie dobroci, szlachetności i Bóg jeden wie czego tam jeszcze. Normalnie anioł w ziemskiej postaci. Taki ideał nad ideałami, wzór nad wzory.

- Spokojnie, spokojnie, przecież to tylko postać filmowa- powtarzałam sobie w myślach, ale to co nastąpiło po tej wygłoszonej z takim entuzjazmem i zachwytem tyradzie pochwalnej przepełniło czarę goryczy.

Otóż mój luby, "pan i władca" w jednej osobie raczył na chwilę oderwać wzrok od telewizora i spojrzał na mnie. Ale cóż to było za spojrzenie?! Już ja je dobrze znam. To jego spojrzenie wyrażające politowanie z pewnym wyrzutem.

Tego było już za wiele. Dłużej nie wytrzymałam i krzyknęłam:

- No powiedz to głośno! Powiedz, że jestem gruba, że swoim wyglądem i strojem nie przypominam gwiazdy filmowej przed ceremonią Oscarów!

Wygarnij mi, że w domu unosi się kurz, że nie zrobiłam kariery i stale narzekam na pracę. No śmiało, wypomnij mi jeszcze niedawną wizytę twoich rodziców i nieudany obiad w moim wykonaniu! Trzeba było sobie samemu ugotować! Czy ja zamknęłam lodówkę na klucz?! Czy zabroniłam

dotykać garów?!

Jestem coraz bardziej wściekła i zdesperowana. Już się nie kontroluję i skoro powiedziałam "A" muszę powiedzieć i "B":

-Jak ci nie pasuje, to się ze mną rozwiedź! Myślisz, że będę płakać, i rozpaczać! Ty też nie jesteś Michaelem Delfino! Podoba ci się Bree, to sobie dzisiaj z nią śpij a jutro niech ci obiad ugotuje, bo ja nie zamierzam!

Wściekła, szarpnęłam kołdrę, wyszłam z pokoju, trzasnęłam drzwiami.

Idąc korytarzem czułam, że łzy spływają mi po policzkach.

Zaciśniętymi do bólu palcami trzymałam kołdrę i myślałam o Bree, o tej rudej zdzirze, która rozbija mi małżeństwo i stawia poprzeczkę, której ja, nigdy nie będę w stanie przeskoczyć.

- Arkadiusz Kleniewski za analizę postaci:

J _ anusz Tracz, najwredniejszy bohater to on

A _ ntypatyczny, gdy go widzę przeżywam zgon

N _ ieuczciwy, zdolny do każdej zbrodni

U _ śmiech ironiczny, najdroższy typ marynarki, spodni

S _ zuja, gangster, kryminalista

Z _ brodni jego długa lista

T _ o najbardziej wyrachowany człowiek jakiego znam

R _ abuś w białych rękawiczkach, niezwykły cham

A radują go tylko władza i pieniądze

C _ iągle bezwzględnie zaspokaja swoje żądze

Z _ abójca, człowiek, który nigdy nie ma wyrzutów sumienia

T _ yp zarozumiały, nie ma dla innych ludzi zrozumienia

O _ kropny ! To najgorszy bohater jakiego można sobie wyobrazić

B _ ohater do którego nawet anioł mógłby się zrazić

O _ tak ! Bohater a raczej antybohater, bez serca

H _ a ! Nie rusza się nigdzie bez ochrony i merca

A _ ch ! "TRACZ" czytany od tyłu to "CZART"

T _ o wcielony diabeł. Tyle jest wart.

E _ kscentryczny, pozbawiony ludzkich odruchów

R _ ówno pomiata armią swoich wiernych eunuchów

K _ ocha widok cierpienia innych ludzi

T _ o łotr, który strach i odrażenie budzi

O _ tak ! To typowy polski mafioso

R _ ządzący wszystkim, o zgrozo !

E _ ch ! Wykorzystuje bez skrupułów nawet kobiety

G _ enialnie przyciąga, kupuje drogie naszyjniki, bransolety

O _ ch ! A gdy już panie nie są mu potrzebne wyrzuca je z domu

N _ icpoń ! Pierzę brudne pieniądze po kryjomu.

I handluje żywym towarem

E _ ch ! Wszystko robi z egoistycznym zamiarem.

C _ ynik najgorszy jakiego widział świat

I za to powinien oglądać życie zza krat

E _ ch ! Powinien dawno trafić do więzienia

R _ ówno zapłacić za ludzkie cierpienia

P _ rzyszedł koniec. Słów natchnionych.

I _ mię Janusza Tracza dawno "dodałem do znienawidzonych" !

E

- Jacek Fiszer za zwrócenie uwagi na palący problem dyskryminacji:

"Odkąd sięgam swą pamięcią, pancernych oglądam z chęcią, Janek, Olgierd, Gustlik, Grześ to dumna drużyny część, którą niestety dopełniał, pies co ciągle się pałętał, rujnując serialu klimat, chcąc w nim wieść niesłuszny prymat, durnie machając ogonem, psuł wszystkie chwile szalone, w które ekipa Rudego, wciągała mnie na całego! Szarika głośne szczekanie, irytuje jak czekanie, na seriali ulubionych, sezony odcinków nowych…

Rozwiązanie jednak widzę, które teraz wam opiszę! Szarik pozbędzie się wad, gdy tylko ustąpi psiak i kot w Rudym go zastąpi gdzie drzemek nam nie poskąpi, mądrość jego i mruczenie, dałaby nam ukojenie! Gdy śledzę losy rudego, brakuje mi tylko tego!"

Dominika Mańka za empatię oraz ekologiczne podeście:

Wyobraźcie sobie matkę z czwórką dzieci, które zgodnie z Rysia poleceniem myją rączki... zajęta łazienka, w kuchni zlew... a każdy rachunek za wodę powoduje u niej omdlenie... pieni się niczym mydło na rękach jej dzieci, gdy słyszy Rysia w Klanie "dzieci myjemy rączki"...

Teraz zrozumiecie jej bolączki, zatem zrozumiecie dlaczego go nielubi i jego opisuje... on jej życie rujnuje ;)

- Krzysztof Bąbol za misję społeczną:

W ostatnich czasach w serialach aż roi się od kontrowersyjnych postaci. Wiadomo przecież nie od dziś, że nic tak nie nakręca zainteresowania, jak mały skandal. A co dopiero, jeśli takich skandali jest kilka w każdym odcinku. Stąd może popularność doktora House'a. Myślę jednak, że w jednym przypadku scenarzyści posunęli się o krok za daleko.

Mam tu na myśli Dextera. Dlaczego? Spróbuję to uzasadnić. Jest to osoba będąca na pierwszy rzut oka uosobieniem wszelkich cnót: wykształcony, grzeczny, dobrze wychowany młodzieniec. Są to jednak jedynie pozory, a przyjemna zewnętrzna powłoka policyjnego laboranta kryje w sobie... no właśnie. Mówią, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie.

Dexter Morgan najwyraźniej sądzi inaczej i próbuje we własnym zakresie nadrobić niedostatki jej ziemskiego wymiaru. Jest w tym niezwykle skuteczny, nie umknie mu żaden morderca. Prawdziwy killer. Bohater. Dziwi mnie jedno, skąd w nim przekonanie, że wolno mu takie rzeczy robić.

Przecież sprawiedliwość wymierzana samodzielnie tak naprawdę wcale nią nie jest, niezależnie, czy ktoś kieruje się jakimś kodeksem, czy nie. Karanie innych ludzi to rzecz zastrzeżona dla przełożonych, a wymierzanie kary śmierci to sprawa sądu, być może nawet nie z tego świata. Dexter jest psychopatą, który rzekomo musi zabijać, ale to go nie usprawiedliwia. Być może po stłumieniu w sobie bestialskich dążeń obudziłyby się w nim jakieś uczucia. Przeraża jego brak wyrzutów sumienia.

Najgorsze jednak jest to, że jego zachowanie jest w pewien mroczny sposób fascynujące i może skłaniać innych do pójścia jego śladami, nie w filmie, a w rzeczywistości.

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy