"Luz Maria": Angie Cepeda nie rezygnuje z marzeń

Po 18 latach gwiazda powraca na polski ekran. Tym razem jednak na duży – w kontynuacji kinowego hitu Patryka Vegi!

Podobno niedawno gościłaś w Polsce?

- Tak było. Na początku października przyleciałam do Polski, żeby nakręcić sceny do filmu "Kobiet mafii 2", gdzie gram jedną z głównych ról. Część moich ujęć powstawało w Kolumbii, a część właśnie w Warszawie oraz okolicach.

Co przekonało cię do wzięcia udziału w polskim projekcie?

- Jako aktorka zawsze szukam wyzwań, ról, z którymi mogę się zmierzyć. I taka właśnie jest moja bohaterka Aida. To kobieta nieposkromiona, nieustraszona, która zawsze osiąga swój cel. Bez względu na wszystko, nie myśląc o konsekwencjach. A przy tym jest bardzo inteligentna. Wie, że kobiecość to jej broń i świadomie jej używa. Nigdy nie grałam takiej postaci, więc chętnie przyjęłam zaproszenie Patryka Vegi do "Kobiet mafii 2". Zwłaszcza że propozycja przyszła z Polski, gdzie nigdy nie byłam, nie pracowałam.

Reklama

Jak wspominasz swój pobyt nad Wisłą?

- W Warszawie spędziłam trzy wspaniałe tygodnie. Co prawda pojechałam tam do pracy, ale miałam też czas, żeby, na ile to możliwe, poznać ludzi, polską kulturę, lokalne smaki. Na szczęście trafiłam na wspaniałą pogodę, więc wieczorami dużo spacerowałam uliczkami Warszawy. Do tej pory wspominam te wycieczki. I mam ogromną nadzieję, że nie była to moja ostatnia wizyta w Polsce.

Czy było coś, w czym szczególnie się zakochałaś? Może polska kuchnia?

- Wasze potrawy są pyszne, niestety też tuczące. (śmiech) Ale jest takie jedno miejsce, które mnie zauroczyło. Mam na myśli park w Łazienkach. Nadawał się idealnie do regeneracji po ciężkim, wyczerpującym dniu na planie - nie tylko fizycznie, ale też emocjonalnie. Spokój tego miejsca działał na mnie kojąco. Do tego piękna i bardzo barwna przyroda. Pierwszy raz widziałam takie kolory, które teraz nawet trudno jest mi opisać słowami. To po prostu trzeba zobaczyć. Łazienki to było moje specjalne miejsce w Warszawie.

W Polsce, ale też w innych krajach w Europy, zdobyłaś popularność dzięki telenowelom - "Luz Maria" oraz "Fiorella". Jak dziś wspominasz ten etap w swojej karierze?

- Swoją przygodę z aktorstwem rozpoczęłam od pracy w serialu. To w telenowelach zagrałam swoje pierwsze główne role. Pozostały mi z tego okresu wspaniałe wspomnienia. Dziś myśląc o tych czasach, czuję wdzięczność oraz doceniam to, że miałam dużo szczęścia. Przy okazji swojego pobytu w Polsce, uświadomiłam sobie, że mimo iż nie gram w telenowelach prawie 20 lat, widzowie nadal mnie pamiętają. To miłe i wzruszające!

Na małym ekranie partnerowali Ci Christian Meier oraz Salvador del Solar. Którego z nich wspominasz cieplej?

- Obu tak samo dobrze. Tym bardziej że z obydwoma spotkałam się również przy innych projektach zawodowych. Za każdym razem pracowało nam się świetnie. Trudno jest mi więc wybrać tylko jednego z nich. I Christiana, i Salvadora kocham i uwielbiam tak samo. Oczywiście jako przyjaciół. (śmiech)

Po "Fiorelli" zrezygnowałaś z telenowel...

- Wiedziałam, że temu gatunkowi nie mam już nic więcej do zaoferowania. Nadszedł czas, żeby iść dalej, rozwijać się. I dziś nie żałuję swojej decyzji. Cieszę się z tego miejsca, w którym zawodowo jestem, ofert, jakie dostaję. Nie wyobrażam sobie, żebym znowu mogła grać w telenowelach.

One z każdym rokiem tracą na popularności. Stacje, nawet te latynoskie, wolą dziś produkować seriale. Jak myślisz, dlaczego tak się dzieje?

- Nie jestem ekspertem, ale myślę, że to sprawa czasów. Świat się zmienia, podobnie widzowie. Łzawe historie o Kopciuszkach nie przyciągają już ludzi przed telewizory tak bardzo jak kiedyś. Teraz jest zapotrzebowanie na oryginalne historie, wartką akcję, dobrą grę aktorską i przede wszystkim, jakość. Telewizja ewoluuje ale dobre jest to, że dziś każdy może znaleźć w niej coś dla siebie.

Rozmawiasz ze mną z L.A. Czy to znaczy, że spełniasz swój amerykański sen?

- Nie amerykański, po prostu sen. Jestem typem człowieka, który będzie marzył, dopóki oddycha. (śmiech) Od jakiegoś czasu prowadzę swoją karierę z USA. Czasami pojawiam się w amerykańskich produkcjach, np. wkrótce w serialu HBO "Pokój 104". Nie znaczy to jednak, że zrezygnowałam z projektów latynoamerykańskich. Mieszkam w USA, ale do pracy jadę tam, gdzie czeka na mnie jakieś wyzwanie. Na przykład do Warszawy!

Rozm.: M. Godlewski


Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy