Kod Pana Samochodzika

Serial "Samochodzik i templariusze" Huberta Drapelli jest adaptacją powieści Zbigniewa Nienackiego "Pan Samochodzik i templariusze", drugiej z cyklu opowieści o przygodach pracownika muzeum pana Tomasza, posiadacza wehikułu-amfibii. Powieść ukazała się w 1966 roku, po wcześniejszym sukcesie "Wyspy Złoczyńców" (1964 r.).

Superbohater po polsku

Polski superbohater od swoich narodzin budził zainteresowanie filmowców. Już w 1964 roku Stanisław Jędryka dokonał filmowej adaptacji "Wyspy Złoczyńców", w której Pana Samochodzika zagrał Jan Machulski, a w jego partnerkę, emanującą dziewczęcym wdziękiem, wcieliła się Joanna Jędryka.

Reklama

Po filmie Jędryki powstały jeszcze: serial "Samochodzik i templariusze" (1971 r.), film "Pan Samochodzik i niesamowity dwór" (1986 r.) w reżyserii Janusza Kidawy, w którym pana Tomasza gra Piotr Krukowski, "Pan Samochodzik i praskie tajemnice" (1988 r.) Kazimierza Tarnasa, z Markiem Wysockim w roli tytułowej oraz "Latające machiny kontra Pan Samochodzik (1990 r.) Janusza Kidawy, ponownie z Piotrem Krukowskim w roli głównej.

Z wymienionych adaptacji widzowie najlepiej przyjęli serial "Samochodzik i templariusze" Huberta Drapelli, który zyskał również najwyższe noty u "egzegetów" twórczości Zbigniewa Nienackiego.

"Samochodzik i templariusze" to serial przygodowo-sensacyjny, z podgatunku nazywanego dziś kinem familijnym, w którym nie brakuje elementów humoru. O ile w książce Nienackiego rywalizacja o skarb templariuszy potraktowana została bardzo serio, a niektórzy z przeciwników Pana Samochodzika nie przebierają w środkach, w serialu zostało to znacznie złagodzone.

Szlakiem templariuszy

W 2004 roku ukazała się powieść Dana Browna "Kod Leonarda da Vinci", która wywołała na świecie więcej emocji niż na to zasługiwała. Jej bohaterowie również podążają śladami templariuszy i ich tajemnic. Pozytywnym efektem popularności powieści i jej filmowej adaptacji był wzrost zainteresowania historią Zakonu Ubogich Rycerzy Świątyni i związanymi z nią miejscami. Podobne emocje, w skali lokalnej, wywołuje serial według książki Nienackiego. Turyści wciąż zainteresowani są miejscami, w których Pan Samochodzik szukał skarbu.

Część akcji rozgrywa się w ruinach zamku w Radzyniu Chełmińskim i nad tamtejszym jeziorem, którego dziś już nie ma, ponieważ wyschło na skutek złej melioracji. Kościół w Okoninie pod Grudziądzem stał się serialowym Kortumowem. Natomiast zamek w Malborku, który również znalazł się na trasie bohaterów "Samochodzika", nigdy nie wymagał reklamy. Dziś jest to przedsiębiorstwo, w którym turyści muszą cały czas trzymać się za portfel, a amatorskie widowiska, jakie oglądamy w serialu w wykonaniu "studentów" (fragment z "Krzyżaków" z udziałem bardzo młodego Krzysztofa Stroińskiego), zostały zastąpione profesjonalnymi spektaklami z fajerwerkami i efektami dźwiękowymi.

Niestety, wnętrza, które najmocniej działały na wyobraźnię widzów, czyli pełne zakamarków i tajemniczych znaków lochy (i kościotrup) pod kościołem w Kortumowie, były dziełem scenografa i pracowników modelarni z Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi.

Kloss szuka skarbu

Obsadzenie Stanisława Mikulskiego w roli pana Tomasza było strzałem w dziesiątkę. Miał do tej postaci wszystkie konieczne predyspozycje, a to, co tak przeszkadzało innym reżyserom w angażowaniu tego aktora, czyli sławetny "syndrom Klossa", w tym przypadku stało się dodatkowym argumentem na tak. Wciąż jeszcze nie minęła pierwsza fala popularności "Stawki większej niż życie". Stanisław Mikulski był idolem starszej i młodej widowni.

Nikt bardziej nie nadawał się do roli superbohatera, chociaż polscy filmowcy mieli jakiś dziwny problem z aktorami, którzy odnieśli sukces i stali się popularni. Odwrotnie niż za granicą, gdzie powodzenie serialu "Święty" stało się impulsem do pięknej kariery Rogera Moore'a, natomiast "Doktor Kildare", który wyniósł na szczyty popularności Richarda Chamberlaina, dał mu możliwość zagrania jeszcze wielu ról. Takich przypadków historia telewizji i kina zna dziesiątki.

Na szczęście reżyserowi Hubertowi Drapelli "syndrom Klosa" nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie - nie tylko w odpowiedni sposób wykorzystał popularność Stanisława Mikulskiego, ale jeszcze potrafił ją w dowcipny sposób ograć.

W trzecim odcinku serialu Pan Samochodzik zwiedza z chłopcami zamek w Malborku. Oprowadza ich umęczona nawałem pracy i upałem przewodniczka (Alina Janowska), która - widząc Stanisława Mikulskiego - zaczyna coś kojarzyć i sama sobie zadaje pytanie "skąd ja go znam?", a z off-u słychać fragment muzyki ze "Stawki większej niż życie".

Podobną filmową aluzję wprowadził reżyser w pierwszym odcinku. Odnosi się ona do gwiazdy pamiętnego "Skarbu" i "Zakazanych piosenek", Danuty Szaflarskiej, która w serialu gra żonę niejakiego Lucjusza (Lech Ordon). Na kempingu u stóp zamku w Radzyniu odbywa się jedna z wielu dyskusji na temat skarbu templariuszy. Kapitan Petersen (Tadeusz Gwiazdowski) mówi:

- Skarb? Widziałem.

Na co żywo reaguje żona Lucjusza:

- Gdzie?

- Wczoraj. W telewizji. Bardzo dobry film - odpowiada kapitan Petersen.

Trzeba tu zaznaczyć, że kapitan mógł oglądać poprzedniego dnia film w telewizji, bo Petersenowie mają ze sobą telewizor tranzystorowy, co z nieskrywaną zazdrością zauważa Długi Ozór już na początku pierwszego odcinka serialu.

Wracając do Stanisława Mikulskiego, rola Pana Samochodzika była jego kolejnym udanym wcieleniem. Po latach sam aktor wyznaje:

- Muszę z satysfakcją powiedzieć, że zagrałem w dwóch serialach, które oparły się działaniu czasu, bo wciąż budzą zainteresowanie. Pierwszy, wiadomo jaki. "Samochodzika" wspominam bardzo dobrze. Żałuję, że ten serial miał tylko pięć odcinków. Były inne filmy z tym samym bohaterem, ale, niestety, już beze mnie.

Piękna panna Petersen

Janusz Gajos śpiewał kiedyś w kabarecie "Dudek" piosenkę zatytułowaną "Ballada Skandynawska", w której opowiada o spotkaniu z "wyjątkowo dumną Dunką". Ewa Szykulska jako panna Karen Petersen jest jakby z tej ballady.

Zjawiskowo piękna Petersenówna, w skąpym białym kostiumie bikini, próbowała omotać Pana Samochodzika. Jako Karen Petersen robiła piorunujące wrażenie na bohaterach serialu, ale w prawdziwej rzeczywistości każde pojawienie się aktorki w atrakcyjnych turystycznie miejscowościach w środku lata również wywoływało duże poruszenie wśród mężczyzn.

Piotrowski zamiast Kozłowskiego

Serialowi Petersenowie mają polskie korzenie, w przeciwieństwie do Duńczyków z powieściowego pierwowzoru. Ta zmiana jest racjonalna i ma swoje konsekwencje. Dzięki temu kapitan Petersen i jego córka mogą mówić w serialu po polsku, w charakterystyczny sposób kalecząc nasz język i popełniając różne lapsusy, co stanowi dodatkowy element komediowy (jak zabawne "no to kotlet" w wersji kapitana Petersena, zamiast: "no to klops").

W powieści przewodnikiem Petersenów jest niejaki Malinowski, posługujący się fałszywym nazwiskiem Kozłowski, współpracujący z równie jak on zdeprawowanym wspólnikiem. Zamiast Kozłowskiego i jego wspólnika w serialu mamy Michała Piotrowskiego (Michał Szewczyk), krewnego Petersenów.

Michał jest życiowym nieudacznikiem, który w wuju Petersenie upatruje swoją szansę na wzbogacenie się, a nawet na wyjazd z kraju. Trzeba tu podkreślić, że w czasach, gdy powstawał serial, marzenia o wyjeździe na Zachód mógł mieć tylko osobnik o wyjątkowo podłym charakterze i całkowicie pozbawiony kręgosłupa (ideowego).

Tak to było przedstawiane w oficjalnym publicznym obiegu, bo w rzeczywistości wielu Polaków pragnęło wyjechać chociażby na tzw. saksy.

Aż do dramatycznych wydarzeń w ostatnim odcinku, Michał jest w zasadzie nieszkodliwym idiotą, z którym trzej mali bohaterowie - Sokole Oko (Roman Mosior), Doktorek (Stefan Niemierowski) i Długi Ozór (Tomasz Samosionek) - rozgrywają mecz na dziecinne, acz złośliwe kawały: chłopcy tak układają linkę holowniczą, że ta po naciągnięciu podcina Michała, który ląduje w błocie; Michał podrzuca chłopcom do namiotu mrówki w pudełku z cukrem, itp.

Szczególnie spektakularne są "wypadki" Michała, który co pewien czas tapla się w błocie albo w zamulonym, pełnym wodorostów jeziorze. Trzej harcerze prowadzą statystykę tego "meczu". Na końcu wynik brzmi 5:4 dla chłopców.

W ostatnim odcinku serialu Michał staje się zdesperowanym przestępcą, który więzi Karen w podziemiach kościoła, chcąc wymusić od jej ojca okup. Posuwa się nawet do próby zabójstwa. Gdy pan Tomasz znajduje się w piwnicznej studni, Michał zabiera drabinę i tym samym nie daje Panu Samochodzikowi żadnych szans na przeżycie.

Jeszcze jedną istotną zmianą w stosunku do powieściowego pierwowzoru jest wprowadzenie postaci Iwony (Grażyna Marzec), która okazuje się być szantażystką używającą pseudonimu Bahomet. Iwona w serialu zastąpiła postać dziennikarki Anki. W książce Bahometem jest zupełnie inna osoba.

Dziś Grażynę Marzec, która prywatnie jest żoną aktora Olgierda Łukaszewicza, możemy oglądać w serialu "Plebania", gdzie gra Michalinę.

Z trzech małoletnich aktorów najciekawsze osiągnięcia w filmie miał Roman Mosior. Wcześniej grał już w znakomitym filmie Janusza Nasfetara "Abel, twój brat", w "Dzięciole" Jerzego Gruzy i w "Wakacjach z duchami". Czekały go jeszcze role m.in. w doskonałych "Motylach" i "Ten okrutny, nikczemny chłopak".

Jako dziecięcy aktor niewątpliwie posiadał duży potencjał. Jednak jako dorosły już człowiek nie kontynuował aktorskiej kariery. Wyemigrował do Niemiec, gdzie prowadzi własny biznes. Tomasz Samosionek ukończył Wydział Operatorski w Łodzi i jest wykładowcą w słynnej Filmówce. Stefan Niemierowski poza rolą w "Samochodziku i templariuszach" zagrał w Polsce kilka epizodów, ukończył Wydział Aktorski w Łodzi, a obecnie jest reżyserem teatralnym w Belgii.

Ferrari kontra chevrolet

Pan Tomasz, pracownik muzeum z żyłką detektywistyczną, dostaje w spadku po wujku Stefanie Gromille pokraczny wehikuł. Po dokładniejszym badaniu okazuje się, że to potwornie brzydkie auto ma niesamowite możliwości. Wuj Gromiłło wyposażył pojazd w silnik ferrari 410, który pozwala mu osiągać prędkość 250 km/h. Mało tego, auto jest przystosowane do pływania po wodzie z prędkością nawet 50 km/h.

Pojazd staje się nieocenionym atutem pana Tomasza w rozgrywkach z różnymi rywalami i przeciwnikami, których spotka na swojej pełnej przygód drodze. Jego tajna broń jest tym bardziej skuteczna, że pokraczny pojazd wywołuje śmiech i lekceważenie ze strony spotykanych przez pana Tomasza osób.

Triumfalne chwile, w których bohater ujawnia możliwości swojego auta, należą do najbardziej emocjonujących momentów opowieści o Panu Samochodziku. Jest w tym jakaś oczyszczająca kompensacja, gdy sprawcy drwin dostają po nosie i zostają wystrychnięci na dudków.

Nietypowy samochód sprawia, że badacze twórczości Nienackiego wskazują na inspiracje pisarza przygodami Bonda. Oczywiście, Zbigniew Nienacki mógł już coś słyszeć o przygodach agenta 007, tworząc "Wyspę złoczyńców", w której po raz pierwszy pojawia się jego superbohater. Książka ukazała się w 1964 roku, a w 1962 odbyła się premiera "Dr. No", pierwszego filmu z bondowskiej serii.

Na pewno Nienacki nie czytał żadnej powieści Iana Fleminga o przygodach Bonda, bo nie znał angielskiego. W latach 60. nie mógł też widzieć żadnego z filmów ze słynnym agentem.

Ponieważ jednak pojawienie się Bonda na ekranach było w krajach zachodnich spektakularnym wydarzeniem popkultury, mogła je odnotować "z pozycji ideologicznych" ówczesna prasa. Poza tym w latach 60. Zbigniew Nienacki był jeszcze etatowym dziennikarzem w Łodzi.

A dziennikarze w PRL-u mieli nieco większy dostęp do informacji niż reszta społeczeństwa. Redakcje otrzymywały Biuletyny Specjalne PAP, zwane beesami, w których ukazywały się teksty zagranicznych korespondentów oraz tłumaczenia z zachodniej prasy. Zawartość beesów nie była przeznaczona do publikacji.

W kilku swoich książkach Zbigniew Nienacki napomyka o agencie 007, zazwyczaj w jakimś negatywnym kontekście. Ale jeśli nawet agent z ówczesnego wrogiego obozu w jakiś sposób zainspirował pisarza z Mazur, nie umniejsza to w żaden sposób jego osobistych zasług w stworzeniu polskiego superbohatera.

Zbigniew Nienacki należał do Ochotniczej Rezerwy Milicji Obywatelskiej (ORMO) i jako przedstawiciel tej społecznej paramilitarnej organizacji ścigał wszelkie przejawy łamania prawa i porządku. Ponieważ mieszkał na Mazurach, jego celem byli ludzie zaśmiecający lasy lub niewłaściwie zachowujący się nad wodą. W tym kontekście ciekawostką może się wydać wręcz pobłażliwy stosunek do wykroczenia drogowego, jakim jest przekraczanie prędkości. W tej kwestii jest też bardzo tolerancyjny w stosunku do swojego bohatera, który często wdaje się w pościgi lub ucieka wrogom z niedozwoloną prędkością.

W każdej z opowieści o Panu Samochodziku bohater wykazuje wyższość swojego pokracznego wehikułu nad wozem przeciwnika, który przeważnie jest zachodniej marki. W "Samochodziku i templariuszach" pan Tomasz nie daje szans chevroletowi kapitana Petersena.

Niebezpieczny finał

Ostatniego dnia zdjęciowego doszło do dramatycznej sytuacji.

- Samochód ze mną i trzema chłopcami zaczął tonąć w jeziorze - opowiada Stanisław Mikulski.

- To był stary grat... Co prawda silnik miał znakomity, ale karoseria była z 1941 roku.

Mogło dojść do tragedii, bo chłopcy nie umieli pływać, a na planie zdjęciowym zabrakło zabezpieczenia w postaci motorówki WOPR. Na szczęście Stanisław Mikulski, jak na superbohatera przystało, rzucił się na ratunek swoim nastoletnim partnerom z serialu.

Chłopcom w utrzymaniu się na powierzchni pomogły też ich plecaki, które były wypełnione gazetami. Amfibia poszła na dno, ale następnego dnia została wydobyta z jeziora i wróciła do właściciela. W latach 80. od wdowy po kolekcjonerze wóz odkupili bracia Stanisław i Maciej Kęszyccy. Dziś auto można podziwiać w prywatnym muzeum techniki wojskowej w Chrcynnie pod Nasielskiem.

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy