Biuro z piekła rodem

Nie lubicie poniedziałków w pracy? Wierzcie nam, że mogłyby być sto razy gorsze, gdybyście byli postacią z serialu.

Seriale - jak to seriale - często przykuwają uwagę, ukazując ciekawe wydarzenia w znanym nam i zwyczajnym otoczeniu. Wyjątkiem są oczywiście seriale historyczne i science-fiction, ale w pozostałych produkcjach często spotykamy się z bohaterami podobnymi do ludzi, których widujemy na ulicach. Nie powinien więc dziwić fakt, że serialowe postacie także chodzą do pracy.

Te osiem lub więcej godzin codziennego życia staje się coraz ważniejsze, więc także biura i firmy urastają do miana głównych osi, wokół których toczy się akcja wieloodcinkowych produkcji. Oczywiście, nigdy nie jest tam nudno, bo obfitują w bohaterów, którzy mogliby stanowić wzór dla najbardziej znienawidzonych szefów i najtrudniejszych współpracowników.

Reklama

Wyobrażacie sobie, jakim piekłem byłaby praca z kimś, kto figuruje na poniższej liście?

Violetta Kubasińska z serialu "BrzydUla"

Serialowa Violetta Kubasińska (Małgorzata Socha) to niezbyt inteligentna sekretarka Marka Dobrzańskiego (Filip Bobek). Posiada niezwykły talent do przekręcania każdego powiedzenia i związku frazeologicznego. Fakturuje, raportuje i cała jest w tabelkach. Ma nabrzmiały grafik, ale trudno ją zbić z pantałyku. I nigdy nie patrzy jak ciele na malowane wrota.

Ta atrakcyjna egocentryczka utopiłaby was w łyżce wody (albo w filiżance kawy parzonej dla prezesa), jeżeli tylko spróbowalibyście stanąć jej na drodze do awansu.

Jednak chyba najbardziej drażniącą cechą Kubasińskiej są wspomniane, nieustannie popełniane lapsusy językowe. Wyobrażacie sobie Viollę jako pracownicę dziekanatu? Jej mowa wypełnia prawdopodobnie obraz piekła widziany z perspektywy językoznawców, np. profesorów Miodka i Bralczyka.





Posłuchajcie, co ona wygaduje:


Gregory House z serialu "Dr House"

House jest szefem zespołu diagnostycznego szpitala Princeton-Plainsboro, chociaż czasami bardziej niż słowo "szef" pasuje do niego określenia "kapo". Zawód lekarza to ciągła walka: z czasem, z chorobą, ze zmęczeniem, a praca z House'em to ciągła walka z House'em.

Nie masz dziesięciu błyskotliwych pomysłów na diagnozę w ciągu minuty? Bah! Dostajesz laską po głowie, żebyś lepiej myślał. Masz dziesięć pomysłów na minutę? Bah! Dostajesz laską po głowie, bo House uważa, że wchodzisz w jego kompetencje.

Jak już dostaniesz tak z dziesięć razy i okazuje się, że twoja diagnoza od początku była prawidłowa, to raczej nie licz na dobre słowo od szefa. W przypadku House'a szczytowym dowodem uznania jest zgryźliwy dowcip na temat tego, jak się ubierasz, i łaskawe zwolnienie cię do domu po 48-godzinnym dyżurze.

Aha, oczywiście pod warunkiem, że wykonasz jeszcze raz wszystkie testy i badania. Tak na wszelki wypadek.

"To był mój pomysł":


Sue Collini z "Californication"

Sue to szefowa Charliego Runkle'a, kumpla i agenta Hanka Moody'ego. Sue, kiedy czegoś chce, zawsze to dostaje. A Sue najczęściej chce: seksu, kontraktów, balowania po knajpach i wciągania kokainy. Mniej więcej w takiej kolejności.

Tej kalifornijskiej legendzie wśród agentów gwiazd nie sposób odmówić łobuzerskiego uroku. Niestety, jako szefowa jest wręcz przerażającym przykładem żeńskiego mobbingu. Ta krewka kobieta napastuje wszystkich mężczyzn dookoła, nie robiąc żadnych wyjątków - także swoich pracowników.

Biedny Charlie Runkle nie miał w zasadzie nic do powiedzenia w sprawie pójścia do łóżka z Sue. A wszystko wedle niepisanego prawa, które brzmi: "Oh, you can play hard to get all you like Runkle. But Sue Collini always gets the weenie" (w wolnym i cenzuralnym tłumaczeniu: Rób co chcesz, Runkle, ale Sue zawsze dostaje "to czego chce").



Sue Collini always gets the winnie:



Charles Montgomery Burns z serialu "Simpsonowie"

Jest najstarszym mieszkańcem serialowego miasteczka Spiringfield, a zarazem najbogatszym bohaterem "Simpsonów". Jest też posiadaczem elektrowni jądrowej i pracodawcą Homera.

Trzeba przyznać, że to dość staroświecki gentelman, a zarazem wyrachowany sadysta i plutokrata, który oszczędza, gdzie się da i na czym się da (głównie na BHP w trakcie pracy z uranem).

Do tego z zamiłowaniem niszczy środowisko naturalne i torpeduje ekologiczne inicjatywy Lisy Simpson. Buduje ogromne stadiony sportowe w rezerwatach ostatnich pszczół, spuszcza radioaktywne ścieki do rzeki, dzięki którym pływają w niej sympatyczne, trójokie ryby. Nie daje podwyżek, urlopów, zwolnień lekarskich.

Jedyną prawdziwą zaletą pracy u Burnsa są pączki. Tak, pączki są naprawdę dobre. Smażone w głębokim tłuszczu, z trzech gatunków zwierząt - z czego dwóch na wymarciu.



Czyżby mała zmiana wizerunkowa?

Bender z serialu "Futurama"

Bender to pracownik firmy kurierskiej Planet Express z serialu "Futurama". Słowo, które najlepiej opisuje go jako współpracownika, to "wadliwy".

Gdy myślimy o robocie, myślimy równocześnie o takich cechach, jak niezawodność, precyzja, szybkość działania, bezpieczeństwo i pomoc człowiekowi we wszystkich męczących lub niebezpiecznych zadaniach.

Bender jest absolutnym zaprzeczeniem takiej definicji robota. Jest złośliwy, cyniczny, prostacki, ciągle pijany, uzależniony od hazardu, leniwy, zdradliwy i zakłamany. Do tego jest kleptomanem.

Jego tradycyjną odpowiedzią na wezwanie do pracy jest: "Cmoknij mnie w mój błyszczący metalowy tyłek" albo głośnie beknięcie, a jedyną zaletą - system żyroskopowy, który pozwala przewozić suflet z nitrogliceryną przez pole asteroidów, bez ryzyka wybuchu. Mogliśmy to oglądać w jubileuszowym, setnym odcinku "Futuramy".

Złote momenty Bendera:

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy