"Zabójstwo Versace: American Crime Story": Jak zagrać mordercę? - wywiad z Darrenem Crissem

Jak wcielić się w mordercę? Jak pokazać jego ludzką twarz? Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Darrenem Crissem, odtwórcą roli Andrew Cunanana w serialu Ryana Murphy'ego "Zabójstwo Versace: American Crime Story".

Jakie to uczucie grać tak słynnego mordercę, jak Andrew Cunanan?

- To serial, dzięki któremu może przylgnąć do mnie etykietka dobrego albo beznadziejnego aktora - nie wiem jak zostanie oceniona moja gra, ale to tylko rola, z której wychodzę, kiedy gaśnie kamera. Znam wielu aktorów, którzy tak bardzo utożsamiają się ze swoimi bohaterami, że grane przez nich role rzutują na ich życie. Na szczęście dla mnie Andrew odcinał się emocjonalnie od wielu sfer swojego życia, dzięki czemu ja byłem w stanie zrobić to samo. Zdystansowałem się od tej roli.

Reklama

- Bez względu na to, w jakiego bohatera się wcielamy, rola aktora polega na znalezieniu jak największej liczby punktów stycznych między jego scenariuszowym alter ego i sobą samym. Faktycznie znalazłem wiele podobieństw między nami (mną i Andrew), ale różni nas wiele rzeczy, na tyle ważnych, że nie można nas do siebie porównywać. Dzięki wyraźnym różnicom mogłem się od niego zdystansować, bo uważam, że nie jesteśmy do siebie podobni.

- To, co chyba było dla mnie najtrudniejsze podczas budowania roli, z czego cały czas zdawałem sobie sprawę, to świadomość, że każda zbrodnia ma ogromny wpływ na żyjących bliskich mordercy i ofiary. Nasz serial sprawi, że  wydarzenia, z którymi musieli zmierzyć i pogodzić się 20 lat temu, rozegrają się na ich oczach jeszcze raz. Ta myśl była dla mnie dużym psychicznym obciążeniem. Chciałem się skontaktować z najbliższymi ofiary, nie po to, żeby lepiej przygotować się do roli, ale zapewnić ich, że cały czas myślę o nich i chcę im oddać sprawiedliwość.

Czy masz poczucie winy, że wcielasz się w rolę mordercy, jednocześnie czując do niego empatię?

- Mam poczucie winy, ale z zupełnie innego powodu. Bo staram się znaleźć coś dobrego w człowieku, który jest przez wszystkich uważany za potwora. Starałem się znaleźć odrobinę dobroci w kimś, kto wydawałby się zupełnie pozbawiony takich cech. Od początku miałem świadomość, że będę nawet  może bronić Andrew, ale na tym polega zadanie każdego aktora. Pracuję w branży, w której zawodowo operujemy empatią i musimy być w stanie wczuć się w emocje nawet najgorszych nikczemników. Nie mam innego wyjścia - muszę wierzyć, że Andrew nie jest aż tak zły, jak wskazywałyby na to popełnione przez niego zbrodnie.

Czyli stałeś się pokazać nam jego ludzką twarz?

- Nie mogę przyjąć z góry, że jest potworem, choć tak jest, bo robił potworne rzeczy. Ale jeśli wszystko uprościmy, to zbanalizujemy opowiadaną przez nas historię. To nie jest film o agencie 007, a ja nie gram złego bohatera. W naszym serialu nic nie jest czarno- białe. Dlaczego interesujemy się tym człowiekiem? Andrew zabijał ludzi, a to nas przeraża. Jeśli w dreszczowcu występuje przerażający zabójca, szybko przestajemy taki film oglądać, bo bohater jest jednowymiarowy. Jest ucieleśnieniem czystego zła, co nie jest ani frapujące, ciekawe ani prawdziwe.

- Każda produkcja gatunkowa - komedia, melodramat czy horror jest w stanie powiedzieć nam coś ważnego o otaczającym nas świecie, pod warunkiem, ze pojawiają się w niej wiarygodni bohaterowie. Aktorzy muszą wczuć się w stan emocjonalny granej przez siebie postaci i choć w pewnym stopniu się z nią utożsamiać. Taki właśnie efekt chciałem osiągnąć. Nie chcę przez to powiedzieć, że starałem się pokazać jego ludzką twarz albo nadać ludzki rys człowiekowi, który był w rzeczywistości potworem. Chcę tylko wiernie pokazać jego historię i zadać kilka ważnych pytań.

- Nie zależy mi na tym, żeby widzowie okazywali empatię albo kibicowali Andrew. Mam natomiast nadzieję, że zaczną sami zastanawiać się nad swoją empatią i jakby zachowali się, gdyby mój bohater był ich znajomym, ponieważ kierujące nami pobudki są proste - wszystko sprowadza się do podstawowych uczuć takich, jak strach, ból i pożądanie.  Czy Andrew zabił wiele osób? Tak. Czy było to potworne? Oczywiście, że tak. Ludźmi pokroju Andrew kieruje ból, strach i instynkt, czyli nie różnią się zasadniczo od nas samych. Każdy z nas dobrze zna te uczucia. Każdy z nas marzy o lepszym życiu albo doświadczył kiedyś wykluczenia. Dlatego właśnie ja solidaryzuję się z moim bohaterem i chcę pokazać jego bardziej ludzką twarz - na tym właśnie polega moje zadanie.

A jak wspominasz pracę nad sceną słynnego morderstwa przed drzwiami rezydencji Versace?

- Aż ciarki mnie przechodzą na samą myśl... Praca nad sceną morderstwa była poruszającym przeżyciem, bo widok tych drzwi i schodów stał się elementem kultury masowej. Z jednej strony, wejście do rezydencji jest pełne czytelnej symboliki - zewsząd otaczają nas przedmioty z logiem Versace. Są to namacalne dowody na to, że projektant kiedyś mieszkał tam otoczony luksusem i przepychem, który stał się jego znakiem firmowym. To wszystko odzwierciedla styl, jaki stworzył i wszystko, co uosabiał. Z drugiej strony, to tylko zwykły budynek i zwykłe schody. Ale po stopniach tych schodów spływała jego krew, której ślady mozolnie usunięto. Odtwarzając scenę zabójstwa, ja po prostu wszedłem schodami pod drzwi, ubrany tak samo, jak Andrew Cunanan - nie w studiu filmowym, ale na miejscu zbrodni. Tak, to była bardzo mocna scena.

Jak przygotowywałeś się do roli Cunanana, żeby lepiej zrozumieć  stan jego umysłu i pobudki, jakie nim kierowały?  

- Postanowiłem uważnie wsłuchać się to, co podpowiadała mi intuicja. Zastanawiałem się, co działoby się w mojej głowie gdybym chciał faktycznie kogoś zabić. Co takiego wyprowadzałoby mnie z równowagi? Czy czułbym jakiś wewnętrzny przymus, żeby dopuścić się tak potwornego aktu przemocy? Myślę, że w każdej scenie serialu moim bohaterem kierują nieco inne motywy działania. To historia o biedzie i bogactwie. Jest w serialu pewna scena, w której widzimy jak Andrew nie radzi sobie w życiu, ledwo wiąże koniec z końcem i zajmuje się pokątnym handlem, żeby zarobić na narkotyki.  A potem w jego życiu pojawia się pewien bajecznie bogaty, utrzymujący swoją orientację w tajemnicy mężczyzna, który ma nie tylko nad nim władzę, ale też wyższą samoocenę i status społeczny. Wszystko, co Andrew robi, to próba odmienienia jego losu na lepsze. Starałem się wczuć w stan ducha człowieka, który przez całe swoje życie czuł się poniżany przez innych i marzył o tym, żeby kiedyś móc upokarzać innych ludzi.

Jednym z głównych motywów serialu jest homofobia. Czy twoim zdaniem produkcja zyskuje na aktualności, bo jak dobrze wiesz w tym roku w Stanach Zjednoczonych zrobiliśmy krok wstecz jeśli chodzi o prawa osób LGBT?

- Tak, niestety mam wrażenie, że nasz serial może nieść przesłanie, które będzie nadal aktualne. Strach i uprzedzenia są zawsze w modzie i zawsze spotykamy się z jakimiś ich przejawami. Jeśli przeanalizujemy te zjawiska w dowolnym okresie historii, zawsze znajdziemy jakieś podobieństwa do współczesności. Jestem pewien, że widzowie dostrzegą pewne analogie, z czego się cieszę, bo mam nadzieję, że dobrze napisane dialogi skłonią ich do refleksji nad tym, co udało się nam w ciągu tego czasu osiągnąć (chodzi mi o postępy) lub wręcz przeciwnie.

Jak myślisz, jak serial zostanie przyjęty przez widzów?

- Cieszę się, że mamy już za sobą premierę pierwszego odcinka, który otwiera nowy rozdział w historii antologii "American Crime Story". Przedstawiona w  niej historia ma wszystko, co kojarzymy z serialowym światem Ryana Murphy’ego (producenta wykonawczego i reżysera) - są w niej seks, niebezpieczeństwo, świat mody i zbytku, czyli to, co widzowie lubią najbardziej. Sam wątek jest niezwykle wciągający. Przypomina grecką tragedię i jest zrealizowany z wielkim rozmachem.

- Nie jest to kameralny dramat, ale wnikliwe studium psychiki dwóch, niezwykle inteligentnych mężczyzn. Jesteśmy świadkami śmierci głównego bohatera i ciągu wydarzeń, które sprawiły, że nasza historia kończy się dramatem. Pokazujemy wszystkie zdarzenia z perspektywy rodziny Gianniego Versace, bo jego bliscy są także ofiarami Andrew. Mam nadzieję, że udało się nam stworzyć serial, który pomimo mrocznej tematyki daje nam nadzieję i będzie się dobrze oglądać. Bardzo staraliśmy się tchnąć życie i nakreślić wiarygodny portret człowieka, który odebrał życie komuś innemu.

*Serial "American Crime Story": Zabójstwo Versace" przedstawia historię zabójstwa projektanta mody. Gianni Versace został zastrzelony przez seryjnego mordercę Andrew Cunanana w Miami Beach w 1997 roku. Scenariusz oparty został o książkę “Vulgar Favors: Andrew Cunanan, Gianni Versace, and the Largest Failed Manhunt in U.S. History" napisaną przez Maureen Orth.

Nowe odcinki "Zabójstwa Versace: American Crime Story" emitowane są w czwartki o godz. 22:00 na antenie FOX.

Jesteś fanem amerykańskich seriali? Zalajkuj nasz fan page "Zjednoczone Stany Seriali", czytaj najświeższe newsy zza oceanu oglądaj trailery, galerie, komentuj i czytaj opisy odcinków już dwa tygodnie przed emisją w Polsce.

swiatseriali.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama