"Robin z Sherwood": Romantyczny wojownik

Każdy naród ma własnego legendarnego bohatera. Anglicy od wieków zakochani są w swoim – tajemniczym mężczyźnie w kapturze.

Z Robin Hoodem jest podobnie, jak z większością legendarnych bohaterów. Nie do końca wiadomo, kiedy żył i czy w ogóle chodził po tym świecie. A poza tym, czy naprawdę był tak dobry i szlachetny?

Bardzo niewiele jest historycznych źródeł, które potwierdzałyby istnienie Robin Hooda. Po raz pierwszy postać ta pojawia się w 1362 roku na kartach satyrycznego poematu Williama Langlanda "Widzenie o Piotrze oraczu". Nieco więcej informacji na jego temat znaleźć można w "Kronice Szkockiej" z lat 40. XV wieku, pióra Waltera Bowera. Tu Robin jest przedstawiony jako słynny zabójca na usługach baronów walczących przeciwko królowi Henrykowi III.

Reklama

Ta relacja pozwala łączyć banitę z Locksley z historyczną postacią Rogera Godberda. Rycerz ten miał przez kilka lat ukrywać się w lasach Sherwood, gromadząc wokół siebie liczną kompanię wyjętych spod prawa. Ale Roger nie jest jedynym kandydatem na Robin Hooda. Tym bardziej że do końca nie wiadomo, gdzie tak naprawdę stacjonował banita. Oczywiście najbardziej rozpowszechnioną wersją są lasy Sherwood, ale wcześniejsze ballady opiewające postać Robina najczęściej wymieniają Barnsdale w południowym Yorkshire.

Obrońca uciśnionych?

Gdy myślimy o Robin Hoodzie, najczęściej przychodzi nam do głowy szlachetny rycerz wyjęty spod prawa, który swe życie poświęcił ochronie biedaków. Napadał możnych tylko po to, by oddać łupy uciemiężonym wieśniakom. Jednak wśród średniowiecznych historii ze świecą szukać takich, które to przekonanie potwierdzają.

Niezależnie od tego znana dziś postać Robin Hooda została wykreowana z elementów ludowych legend i dużo późniejszego wyobrażenia, które powstało na potrzeby teatru elżbietańskiego. Ostatecznie więc otrzymaliśmy postać zupełnie nowego bohatera, wrażliwego przywódcę pokrzywdzonych, czułego kochanka i walecznego stronnika króla Ryszarda.

W magii siła

O przygodach łucznika powstało kilkadziesiąt książek, kilkanaście musicali, tysiące komiksów i ponad sto filmów i seriali. Na tle tych ostatnich bez wątpienia wyróżnia się ten nakręcony przez brytyjską telewizję HTV z Michaelem Praedem w roli głównej. Jego twórcom zależało, by był inny od wcześniejszych opowieści. Dlatego też scenarzysta Richard Carpenter postanowił, że "Robin z Sherwood" będzie wypełniony magią. Niemal od pierwszych minut serialu czujemy, że lasy w okolicach Nottingham pełne są złych i dobrych mocy, dziwnych stworzeń i opętanych przez diabła ludzi.

Główną personą magiczną jest oczywiście Hern Myśliwy, postać pochodząca z angielskiej legendy związanej z królem Ryszardem II. Ten człowiek z jelenimi rogami jest nie tylko strażnikiem leśnej harmonii, ale także mentorem banity. Mamy więc w "Robinie z Sherwood" właściwie wszystko - z jednej strony opowieść o rycerzu z Locksley, który przeciwstawia się niesprawiedliwości  i bez pamięci zakochuje w pięknej Lady Marion, jego drużynę, która nie zawsze słucha go bez zastrzeżeń, no i oczywiście ciągłe potyczki z podstępnym szeryfem Nottingham.

Z drugiej natomiast świat magii i przedchrześcijańskich  wierzeń, wyczerpującą walkę  z demonami i... własnymi słabościami oraz namiętnościami. A wszystko cudownie zilustrowane klimatyczną muzyką irlandzkiego zespołu Clannad.

hm

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy