"Dotyk anioła": Ku pokrzepieniu serc

W połowie lat 90. poprzedniego stulecia, niebo, a właściwie stacja CBS, zesłała na nasze ekrany trójkę niebiańskich istot. A one ruszyły przez USA, by pomagać wątpiącym i zagubionym.

Początkowo serial planowany był tylko na jeden sezon. Jednak po wyemitowaniu 11 odcinków wytwórnia została zasypana listami. A w każdym z nich były błagania i prośby aby kontynuować opowieść o aniołach, które przemierzają Stany Zjednoczone i przystają wszędzie tam, gdzie ich ktoś potrzebuje. Szefostwu CBS nie pozostało więc nic innego, jak zlecić nakręcenie kolejnego sezonu "Dotyku anioła". A potem następnego i następnego... Ostatecznie powstało ich (w latach 1994-2003), aż dziewięć, czyli 211 odcinków.

Trafiony pomysł

Fabuła serialu jest raczej prosta. Młoda i piękna anielica Monica (Roma Downey), która niedawno została przydzielona przez Boga do sekcji "poszukiwanie i ratownictwo", zstępuje na ziemię. Od tego momentu zaczyna pracować pod nadzorem Tess (Della Reese), anioła o bardzo dużym doświadczeniu. Początkowo sporadycznie, ale od trzeciego sezonu dość regularnie towarzyszył im Andrew, czyli Anioł Śmierci (John Carroll Dye).

Reklama

To on pomagał przerażonym ludziom spokojnie przejść na "drugą stronę". Prawie każdy odcinek serialu zaczynał się od prezentacji osoby lub grupy ludzi, która staje przed ważnymi życiowymi wyborami. By dokładnie przyjrzeć się danemu przypadkowi, Monica przybierała ludzką postać i na różne sposoby zbliżała się do bohatera epizodu. Gdy już zarówno widzowie, jak i boscy posłańcy (choć oni przecież od początku musieli wiedzieć, dlaczego trafiają do konkretnej osoby, a może Szef nie mówił im wszystkiego...) orientowali się, na czym polega problem, następowała kulminacja.

Monicę nagle otaczał niebiański blask, a łagodna muzyka świetnie współgrała z wypowiadanym przez nią boskim przesłaniem. Oczywiście zdarzały się beznadziejni ludzi, którymi piękna anielica musiała potrząsnąć,  ale zwykle jej świetlista postać robiła wystarczające wrażenie - ludzie niemal natychmiast zmieniali nie tylko swoje postępowanie, ale i całe życie.

Odcinek zwykle kończył się ujęciem uśmiechniętej Moniki z radością obserwującej bohatera, który dzięki jej interwencji wiedzie już całkiem szczęśliwe życie. I tu wkraczała Tess, by poinformować swoją podwładną, że muszą ruszać w dalszą drogę.

Zagrane z pasją

W rolę młodej anielicy wcieliła się irlandzka aktorka Roma Downey. Zanim na początku lat 90. przybyła do USA,  święciła triumfy na deskach angielskich teatrów w sztukach Szekspira i Czechowa. Po przyjeździe do Nowego Jorku trafiła na Broadway, gdzie całkiem nieźle sobie radziła. A potem zaczęła się jej wielka przygoda z serialem "Dotyk anioła".

Producenci bardzo szybko doszli do wniosku, że właśnie ta subtelna Irlandka o delikatnej urodzie jest wprost stworzona do roli Moniki (w 1997 roku aktorka znalazła się na liście 50 najpiękniejszych osób magazynu "People"). Jej kreacja spodobała się też krytykom - artystka była dwukrotnie nominowana do Złotych Globów i Emmy. A widzowie bezgranicznie ją pokochali.

Uznanie znalazła również u partnerującej jej Delli Reese, która wcieliła się w rolę Tess. Panie bardzo się zaprzyjaźniły. Do tego stopnia, że to właśnie Della, która jest pastorem Pierwszego Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Kalifornii, związała węzłem małżeńskim Romę z jej trzecim mężem, producentem telewizyjnym Markiem Burnettem. Aktorki połączyła też głęboka wiara i potrzeba czynienia dobra.

Downey nie tylko chętnie występuje w produkcjach o tematyce religijnej ("Biblia", "Syn Boży"), ale także udziela się w różnych organizacjach charytatywnych. Natomiast Reese, oprócz tego, że jest pastorem,
właściwie już od wczesnego dzieciństwa wychwala Pana, śpiewając gospel.

hm

Świat Seriali
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy